Hodowana lewa stopa – anachronizm o imieniu Andrew Robertson
Urodzony w Giffnock, Szkocja z kulturalną lewą stopą i postawą „nigdy nie mów umrzeć”, Andrew Robertson kieruje duchy wspaniałych lewicowych pleców Liverpoolu z dawnych czasów.
Jest rok 1954, a każda księgarnia na ulicach Dublina ma najlepiej sprzedającą się książkę roku — Moja lewa stopa autorstwa Christy Brown — wystawione w witrynach sklepowych. To autobiograficzna opowieść o triumfie, opowieść o tym, by nigdy się nie poddawać i wyrażać siebie w każdy możliwy sposób, bo sztuka nigdy nie dyskryminuje. Chociaż urodził się z ciężkim przypadkiem porażenia mózgowego, Brown nigdy nie oglądał się za siebie, gdy chodziło o malowanie swoich słów, lub spisywanie jego obrazów. W lewej nodze miał cały wymagany talent, od trzymania pędzli, przez mieszanie kolorów, aż po nakładanie farby na płótno, by tworzyć hipnotyzujące dzieła sztuki, które sprawiały, że jego stan neurologiczny wydawał się raczej błogosławieństwem niż wymówką. Przewiń do przodu o ponad sześćdziesiąt lat, a prostota wykorzystania własnej lewej stopy poprzez ludzkie poznanie jest często zapominana w świecie piłki nożnej pełnym improwizowanych celebracji bramek, ekscentryczne fryzury i wirtualni sędziowie. Co to znaczy kontrolować piłkę bez żadnych sztuczek czy napadów złości, jest często pomijane w obecnym świecie show-biznesu. To, czego ostatnio nie przeoczono, to definiujący obraz sezonu Liverpoolu, lewa stopa urodzonego w Giffnock bohatera robotniczego — Andrew Robertsona.
Wbrew powszechnemu przekonaniu, to szkocki powrót lewego obrońcy, a nie egipskiego króla, który w tym roku uosabia ducha Liverpoolu swoim nieugiętym pokazem zapału i pożądania. Andrzeja Robertsona to ktoś, kto był na nieustannym kursie przeskakiwania przez płotki od małego 15 roku życia - wieku, w którym Celtic odrzucił błyszczące oczy, rudowłosy nastolatek z powodu jego zahamowania wzrostu. Po latach niezauważalnej krzywej wzrostowej, To, co obudziło jego geniusz zarówno fanów, jak i ekspertów, to pękanie płuc, doładowana prasa 80 jardów przeciwko Manchesterowi City na początku tego roku, kładzenie pokroju Johna Stonesa, Nicolas Otamendi i Ederson w poważnych kłopotach. Pięćdziesiąt cztery tysiące obecnych na Anfield nie byli pewni, czego byli świadkami, ale wiedzieli, że to jakaś forma opętanej sztuki, o której prawie zapomnieli, sztuka bycia właściwym lewym obrońcą w Liverpoolu.
Bycie świadkiem takiego zjawiska u 24-letniego Szkota musiało połaskotać banki pamięci wielu Kopites, przypominając im Steve'a Nicola, ostatni prawy lewy obrońca pod koniec lat 80., który także miał partnerstwo z ciemną karnacją, chudy, prawonożny napastnik tuż przed nim. Ukierunkowanie tego poczucia nostalgii pomogło wielu fanom oczarować Robertsona, który sam utorował sobie drogę do uznania swoimi diabelskimi niskimi krzyżykami w polu karnym, wspomaganie czterech celów w procesie, i jego pokaz wytrwałości. Najnowszy występ to występ zawodnika meczu przeciwko bogey-zespołu Liverpoolu, Crystal Palace, w którym nigdy nie zrezygnował z powąchania piłki na boisku, nawet po zagraniu bez pozycji, jako skrzydłowy w późniejszych etapach gry.
Wyostrzenie całego swojego talentu w lewą stopę i osiągnięcie najwyższego etapu europejskiego futbolu nie było łatwiejsze niż wspinanie się na Mount Doom dla Robertsona — wędrówka pod górę obejmująca najlepszą część dekady. Odkąd Celtic nie pochwalał jego wzrostu, zabrał się do pięknej gry z większym zapałem, wkrótce dołączy do Queens Park w 2012/13 z drugiego domu z dzieciństwa, Liceum Św. Giffnocka. W dwa lata, pojawiły się dla niego awanse, kiedy wspiął się po drabinie, dołączając do Dundee United w sezonie 2013/14, gdzie wygrał PFA Scotland Young Player of the Year i znalazł się wśród najlepszych ligowych w Drużynie Roku PFA Scotland w swoim drugim sezonie w zawodowej piłce nożnej. Wkrótce po powołaniu kadry narodowej, angielska Premier League wezwała go już w następnym sezonie, kiedy Steve Bruce skłonił 20-letniego młodzieńca do dołączenia do Hull City, gdzie w ciągu trzech sezonów miał dwa spadki. Zaskakująco, jego rozwój nie był ani zahamowany, ani jego dusza nie była zniechęcona, ponieważ Robertson miał inne plany, aby idealnie odegrać swoją rolę w syzyfowym zadaniu zdobycia akredytacji The Tigers Premier League – podobnie jak Brown musiał stawić czoła przez całe swoje dzieciństwo w walce z uzyskaniem mowy i wszelkich spójnych ruchów w swoim ciele.
Robertson nie zboczył z kursu i wstał z powrotem na nogi, tylko po to, by być oszołomionym przez niemal cudowny incydent, coś, czego nawet Nostradamus nie mógł przewidzieć. W jakiej rzeczywistości klub grający w Lidze Mistrzów stara się o zdegradowanego skrzydłowego? Liverpool zrobił, a wszystko sprowadza się do tego, że człowiek u steru Jurgena Kloppa, jest samozwańczym romantycznym głupcem. Twitter eksplodował z zaskoczenia, a eksperci z głównych domów mediowych wątpili w nadchodzącego Andrew Robertsona. Nie wiadomo, czy to brak egzotycznego nazwiska, czy opłata za transfer w wysokości 52 milionów funtów spowodowała, że pierwsza reakcja Scouse'a brzmi:„nie może być gorszy od Moreno”.
Szczerze mówiąc, teraz to nie ma znaczenia, biorąc pod uwagę, jak ukształtował się do planów Kloppa, nawet jeśli w planach nie było dla niego miejsca. Nigdy się nie poddając, nigdy nie akceptując porażki i nigdy nie zadowalając się tym, co ma, Robertson dobrze wykorzystał swoje pukanie do drzwi gaffera w październiku ubiegłego roku, co powinien zrobić lepiej, aby zagwarantować więcej niż tylko trzy występy w pierwszych trzech miesiącach. W podobny sposób zapukała do niego okazja, gdy jego hiszpański rodak, Alberto Moreno doznał kontuzji w grudniu ubiegłego roku, i od tamtej pory Robertson nigdy nie oglądał się za siebie. Bowiem Andrew Robertson to człowiek, który czerpie inspirację z szukania zawsze tego, co mu się jeszcze nie wydarzyło.
Tak jak lewonożny irlandzki geniusz Christy Brown, Andrew Robertson miał więcej niż wystarczająco dużo potknięć i czkawek podczas swojej przygody, od pracy w sklepie w wieku 17 lat po grę w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Może właśnie to skłoniło Kloppa do uczynienia go częścią rodziny, zrozumienie, jak dobry zespół potrzebuje dobrych ludzi, aby odnosić sukcesy. Andrew Robertson pod każdym względem jest skromnym człowiekiem, który powoli przekształca się we wzór profesjonalizmu, „kapitan przez przykład” jak powiedział Alex McLeish. Jego postawa „nigdy nie umrzyj” utrzymała go na czele jego kariery, i dopiero zaczyna, aby pozycja lewego obrońcy w Liverpoolu była jego.
Minęły czasy Paula Konchesky'ego i Aly Cissokho, ponieważ w Robertsonie Liverpool ma teraz stary smak pewności – stabilność defensywną i ofensywny dowcip, cały czas wyrastał na ulubieńca fanów, jak to często bywają ludzie jego pokroju. Być może największym komplementem jest dotychczasowa cisza, ponieważ media otwarcie mówiły o niedociągnięciach jego pozycyjnego rywala Alberto Moreno z Liverbirdem na piersi. Ciągle tocząc walkę pod brzuchem i przypominając swojemu Bhoyowi ojca o Kennym Dalglisha, Robertson wyruszył w podróż, aby rozwiązać trwający dekadę problem dla the Reds, nigdy nie odrywając nóg od ziemi. Nigdy się nie denerwuję, nigdy nie zduszony i oczywiście, nigdy nie zdemoralizowany, biorąc pod uwagę linię niekompetentnych poprzedników, których miał w klubie, z wyjątkiem pewnego Norwega. To tam wnosi do tego wszystkiego nowy smak, ze skłonnością do prostej estetyki w systemie heavymetalowym, w przeciwieństwie do kanonu lewej stopy Johna Arne Riise. Przystosowanie się do niespotykanej wcześniej intensywności i uczenie się podczas podejmowania ryzyka przyniosło mu nawet przydomek „Robertson Carlos” od nadmiernie entuzjastycznych fanów Liverpoolu na Twitterze. Chociaż nie rozwodzi się nad takimi przesadami, z całą pewnością docenia miłość i często przypisuje zwolennikom te dodatkowe dziesięć procent, za które naciska, na boisku lub poza nim.
Konsekwentnie rzuca wyzwanie, aby być najlepszym w lidze na swojej pozycji, dzięki wiecznie głodnej pogoni za piłką, i ograniczanie się do zwykłych przechodniów, Szkocki lewy obrońca był naprawdę objawieniem. Pozyskanie zawodnika o talentach i osobowości Andrew Robertsona za darmo musi być okazją sezonu, ale potem znowu, inny puszystowłosy lewonożny gracz z pewnością zgłosi roszczenie do tej nieistniejącej nagrody, który sam skorzystał z asyst byłego obrońcy Dundee w ostatnich dwóch ligowych meczach Liverpoolu.
Raporty z dzikiej przyrody często sugerują, że Hullensi wciąż wali w drzwi pubów, gdy wychodzili, i szaleją na wątkach Reddit, sfrustrowani umową Stewart/Robertson zeszłego lata. Ponieważ wiedzą, że włączenie Szkotów do rodziny Scouse to kwestia nieokiełznanej radości, jak sam człowiek szarpie serca ludzi swoją historią, łaskocze śmieszną kość młodzików w dedykowanych listach, i w końcu, oraz, chyba najważniejsze, przywraca wiarę kibica w ludzkość. Podobnie jak sześćdziesięcioczteroletnia autobiografia specjalnie uzdolnionego artysty wciąż robi dla wielu na całym świecie. Tak czy owak, Andrew Robertson będzie inspirować ludzi wyjątkową opowieścią wykutą jego własną lewą nogą, która dopiero się pojawiła, ale jego bicze podobne do strzał i opętane pościgi pokonujące wiele przeciwności, wyrusz w podróż na przewracanie stron w nadchodzących latach.
[Hodowana lewa stopa – anachronizm o imieniu Andrew Robertson: https://pl.sportsfitness.win/lekkoatletyka/piłka-nożna/1018039559.html ]