Gretna FC – Feniks nie z płomieni?

Sztandarowa historia zespołu piłkarskiego, który finansowo się rozkręca, zgłoszenie upadłości, przed przemodelowaniem na „Klub Feniksa” nie jest szczególnie nowy ani wyjątkowy. Zaprawieni w boju fani Bury, Scarborough i, być może najbardziej znanym, Wimbledon jest jednym z wielu kibiców, którzy mogą zaświadczyć o takiej wyprawie.

Jednakże, romantyzm związany ze wzrostem, i późniejszy katastrofalny zgon, z Gretna FC różni się nieco od skojarzeń związanych z ich poległymi towarzyszami futbolu. Bo ta opowieść nie jest prostacka, lekceważący właściciele, piekielnie nastawiony na eksploatację finansową i mniej więcej tak komfortowy w lokalnym krajobrazie jak Bhoy w Govan. Nie jest też społecznością, której dusza i tożsamość została wyrwana w zamian za komercyjny wstrząs (ala Milton Keynes Dons, a raczej Wimbledon FC, w zależności od Twoich przekonań – RIP).

To jest podnoszące na duchu, historia dobrego samopoczucia o tym, jak niezależny człowiek, piłkarz, tak hojni, jak przychodzą, przeniósł klub z terytorium „obserwującego jednego człowieka i jego psa” do drugiego najbardziej prestiżowego konkursu na kontynencie. Od ścierania się z Montrose i Elginem po pokonanie poprzedniego finalisty Pucharu UEFA w Dundee United. Od „skromnych” boisk szkockiej Trzeciej Dywizji (o czym mówi się z dużą dozą piłkarskiej serdeczności) po słynne tarasy Hampden Park.

W przeciwieństwie do innych podobnych uczestników folkloru piłkarskiego, ta opowieść kładzie nacisk na dobre czasy nad złymi. Awaria była produktem ubocznym, po prostu wynik, znośne zakończenie jednego z najbardziej błyskawicznych wzrostów tej piłki nożnej, przynajmniej na tych brzegach, kiedykolwiek miał przyjemność być świadkiem. Prawdziwe, Fani Leeds United mogą wspominać swój półfinałowy występ w Lidze Mistrzów z ekscytującym składem cenionym w setkach milionów i młodym, ambitny menedżer u steru skazany na wielkość (co właściwie stało się z Davidem O’Learym?), ale, Niestety, te historie są zwykle uzurpowane, gdy dyskusja dotyczy wydatków na akwarium Petera Ridsdale'a, lub niedorzeczne negocjacje kontraktowe Setha Johnsona (odpowiednik wejścia do salonu z nadzieją na Forda Fiestę, i wychodzisz z Lamborghini Aventador – musiałem to wygooglować, samochody nie są mocną stroną). To nie jest do końca nostalgiczna refleksja, raczej seria udręczonych retrospekcji.

Powstanie i upadek Gretna F.C. wygląda inaczej, czuje się inaczej, oraz, krytycznie, jest różni się od tych, które pojawiły się wcześniej.

Czy to fakt, że w Szkocji jest bardzo mało podobnych przykładów? Względna „stabilność” finansowa szkockiego futbolu – fraza „połowa niczego, jest niczym” – być może utrwala więcej zdrowych zmysłów, jeśli chodzi o transakcje transferowe i inwestycje w infrastrukturę. Klęska Clydebank/Airdrieonians (wciąż nie jestem w 100% pewna, czy rozumiem, co się tam właściwie działo) była wciąż świeża w pamięci, ale raczej dramat w stylu mydlanym „The Rangers” miał dopiero nadejść, chociaż w tym czasie prawdopodobnie już zbierali rachunki za malowanie twarzy i tym podobne.

Nie, jest inaczej z jednego głównego powodu – główny bohater tej produkcji jest prawdopodobnie najbardziej autentycznym uczniem bogów romansów piłkarskich, jaki kiedykolwiek żył. To znaczy, dosłownie zmusił personel klubu do rozdania fanom łodyg róż, gdy mecz zderzył się z Walentynkami.

Więc, kim była ta gwiazda filmowa? Ta osoba, która tak bardzo różniła się od typowego bogatego w gotówkę i zdroworozsądkowego biednego inwestora piłkarskiego, kto nie ma wyraźnej świadomości, co ta gra oznacza dla jej fanów i lokalnej społeczności?

Niezależny piłkarz

Brooks Mileson (lub Miles Brookson, jak nazywał go mój Ojciec (błąd, który najwyraźniej przeniknął przez słownictwo niejednego kibica piłkarskiego niższej ligi na początku lat dwudziestych) była klasa robotnicza, soli ziemi charakter ze skromnych początków. Wychowany w osławionej posiadłości Pennywell w Sunderland, dzielnica, w której stopa bezrobocia jest dwukrotnie wyższa niż średnia krajowa i regularna działalność przestępcza, Mileson był zaznajomiony z trudnościami i walką. Z zapałem i ambicją zabrał się do branży budowlanej (a później ubezpieczeniowej), ostatecznie założenie własnej firmy, i wywieranie wpływu w wielu firmach na północy. Szybko zgromadził bogactwo, i został dyrektorem generalnym konglomeratu Arnott Insurance.

Krytycznie tutaj ścieżka jest inna. A przynajmniej wybrukowane zdecydowanie skromniejszym materiałem niż złoto. Mileson zaczął finansować grupy kibiców piłkarskich, którzy byli rozczarowani właścicielami i desperacko szukali udziałów w swoim ukochanym klubie. Przekazał pieniądze dla Północnej Premier League, zainwestował w futbol amatorski, pragną, aby gra była dostępna dla mas. To nie był zagraniczny haracz biznesowy, chcą wycisnąć zyski komercyjne kosztem społeczności lub fanów. To był futbolowy purysta, chętni do wykorzystania dobra w sporcie, i zachęcać do spraw, które zapewnią przyszłą integralność gry. Jego życzliwość nie ograniczała się jednak do kontekstu piłkarskiego; hojnie udzielał się różnym organizacjom charytatywnym, być może najbardziej proaktywnie na rzecz grup zajmujących się dobrostanem zwierząt. Jego własny dom podwoił się nawet jako sanktuarium dla zwierząt, i słynie z tego, że odskoczył, by „nakarmić lamy” podczas jednej uroczystości tytułowej.

Po flircie z inwestycjami w kilka klubów – został niesławnie odrzucony przez Carlisle United, który przypuszczalnie został zniechęcony przez ekscentrycznych inwestorów po koszmarnym odcinku Michael Knighton i spółka – osiadł na Gretna FC, zespół świeżo po przekroczeniu granicy do prowadzenia handlu w innym kraju, choć ich ojczyzna. W oczekiwaniu na atak na szkockie ligi piłkarskie, była to atrakcyjna propozycja, oraz, na wiele sposobów, żyzny grunt dla ambitnych, potencjalny właściciel.

Indywidualny charakter Milesona przenikał struktury finansowe klubu. Każda transakcja autoryzowana i opłacona przez właściciela, bez względu na koszt lub znaczenie. Model, który być może miał się wypalić, ale mimo to dał pozornie nieskończoną nagrodę osobom prowadzącym klub.

Było fajnie dopóki to trwało.

Dobre czasy

Podpisywano namioty. Graczy z doświadczeniem z najwyższej ligi przyciąga małe miasteczko przygraniczne; Pokusa lukratywnych pensji i świeża intryga klubu szczerego w swoich wzniosłych aspiracjach zbyt mocno, by się im oprzeć. Davida Holdswortha, człowiek z występami w Premier League za pasem (choć szczerze mówiąc przyćmiony przez wyczyny swojego brata Deana), udał się na północ, aby wzmocnić skład gry. Danny Lennon, który wcześniej występował w niektórych z najbardziej rozpoznawalnych klubów w Szkocji (Hibernian, Partick Thistle i inni) dodali sprytu do pomocy. Bohaterski strzelec bramki ostatniego dnia awansu Gretny, zwycięzca, który zapewnił mu status SPL, był nie mniej niż podróżującym napastnikiem Jamesem Grady, który handlował z obydwoma klubami po drugiej stronie podziału Dundee, wśród innych.

Przyszedł europejski futbol (i dość szybko odszedł). W sensacyjnym wyścigu Pucharu 2006 Gretna podbiła cztery drużyny First Division (dni przed „Championship”) w drodze do finału (w tym imponujące zwycięstwo 3-0 w półfinale nad Dundee), i stać się pierwszą drużyną trzeciego rzędu w historii, która pojawi się w finale Pucharu Szkocji; oczekiwano na randkę w Hampden. Niezwykły wyczyn, niezależnie od wsparcia finansowego.

Finał okazał się krokiem za daleko, z Sercem Midlothian, który przypadkowo przebił Rangersów do drugiego miejsca w lidze, podniesienie pucharu po dramatycznej serii rzutów karnych. Jednakże, Europejski futbol zapewniono tylnymi drzwiami — silna kampania ligowa Hearts już gwarantowała miejsce w Lidze Mistrzów — dlatego miejsce w Pucharze UEFA, wydzielone dla zwycięzców krajowych pucharów, zostało wyłączone z Gretny. Bajka miała być kontynuowana na kontynencie.

Ich kwalifikujący się przeciwnicy byli być może nieco mniej egzotyczni niż oczekiwali, ale, jakoś, drużyna, która grał w Ossett Town i Radcliffe Borough w pierwszej lidze Ligi Północnej (i kończąc 7 NS przy okazji), teraz rywalizowali w turnieju, w którym można było pochwalić się prawdziwymi europejskimi zawodnikami wagi ciężkiej:Sewilla, Bayer Leverkusen i Ajax, żeby wymienić tylko kilka. Finał 2007 był zaplanowany na Hampden – czy marzenie mogło się zatoczyć? W skrócie, nie. Absolutnie nie.

Zostali uroczyście wyeliminowani w drugiej rundzie kwalifikacyjnej (pominięto 1 NS kwalifikujące się ze względu na współczynnik Szkocji) przez Derry City. Wyjazd do Ulsteru w połowie tygodnia po przegranej w domu wygranej 5:1 nie był europejskim hitem kinowym, który uzupełniałby ich krajowe bohaterstwo. Więc, ograniczony postęp, aby przejść wraz z ograniczonymi licznikami mil lotniczych.

Ale, lepsze czasy na nadejście, Prawidłowy? Zło.

Odpływ i upadek

Ich nijaka europejska wyprawa sygnalizowała raczej początek końca niż kontynuację romansu, jakim cieszył się do tej pory. Po mocnym początku kampanii w First Division, Postać Gretny w tajemniczy sposób zniknęła wśród pomruków finansowych niepokojów. Sytuację dodatkowo pogorszyło (tymczasowe) odsunięcie menedżera Rowana Alexandra; jako powód wyjazdu wymieniano problemy zdrowotne, ale ta pozorna choroba była tajemnicą dla samego Aleksandra. W rzeczy samej, zanim Grady rzucił się na zwycięzcę w ostatniej chwili ostatniego dnia, raczej oszczędziła rumieńców Gretny; ich przewaga punktów dowodzenia została poważnie zmniejszona przez ścigających St. Johnstone.

Ich jedyny sezon SPL był pełen kryzysów zarówno na boisku, jak i poza nim.

zły stan zdrowia Milesona, w połączeniu z niechęcią do utrzymania wymaganej bezprecedensowej inwestycji, orkisz poważne niebezpieczeństwo. Niepewność finansowa wywołała niepokój, dodatkowo spotęgowana karuzela zarządzania. Zamieszanie panowało, gdy role wydawały się zmieniać między Rowana Alexandrem i zastępcą menedżera Davie Ironsem; ten ostatni formalnie zajął gorące miejsce w listopadzie. Jednakże, na tym etapie, kostka została rzucona. Administracja zbliżała się do końca roku. Zaangażowanie finansowe Milesona już dawno wyschło. Przez wiosnę maczuga przypominała ranne zwierzę kulejące ku nieuchronnemu losowi. Do lata 2008 roku został usunięty z nędzy. Administratorzy postanowili zlikwidować klub 8 sierpnia, i Gretna FC, klub, który od łachmanów do bogactw, a potem znowu do szmat, już nie było.

I jeszcze, pomimo tego okrutnego zakończenia do dość dziwnej bajki, gorycz nie ogarnia tego małego miasteczka, schowany w głębinach szkockich nizin. Zaangażowani czule zastanawiają się nad chwilą spędzoną na słońcu, zamiast ciemności, która zapadła w nagłym finale. W końcu, ten mały klub może pochwalić się wyższymi szczytami w ostatnich latach niż niektóre z istniejących karteli w Szkocji. Ale już, zregenerowana pod dość egzotyczną nazwą Gretna 2008 (bardziej chyba pasowała do osady w falujących włoskich Alpach niż do słynącej z młodzieńczej ucieczki szkockiej wioski), zespół rozpoczyna swój najnowszy rozdział, jako członek-założyciel raczkującej Ligi Nizinnej. Pomimo ich względnej wagi jako klubu, który ostatecznie wyłonił się z dobrej historii i akcji, do tej pory udało im się tylko zmęczyć do najlepszej ligi 4 NS w nowym otoczeniu; można tylko przypuszczać, że sytuacja ulegnie poprawie, ponieważ klub będzie nadal kształtował swoją nową tożsamość i infrastrukturę. Pamiętaj, kto wiedział, że tak szybko wrócą do gry w Celtic i Rangers.

Jak wspomniano, model „re-emergent club” jest aż nazbyt znany we współczesnej grze, ale może to trochę bardziej Feniks z nieba, niż Phoenix z płomieni.



[Gretna FC – Feniks nie z płomieni?: https://pl.sportsfitness.win/lekkoatletyka/piłka-nożna/1018039405.html ]