Alpinizm dla początkujących | Jak zamienić stresy miasta na życie w górach?

Słowa Abigail Butcher | Fotografia autorstwa Michela Moreau

„Gaaaaaa!” Piszczę, starając się nie wpadać w panikę, gdy miękki śnieg pod moimi stopami ustępuje. Spadłem do pasa w szczelinie, ale na szczęście napięta lina między naszym przewodnikiem górskim, Michelem „Mimi” Moreau, a powstrzymała mnie przed dalszym upadkiem. Prawidłowe użycie sprzętu zmieniło to, co mogło być katastrofą, w nic więcej niż niewielkie kłopoty, gdy Mimi spokojnie opierała się o linę, powstrzymując mój upadek i pomagając mi „przepłynąć” w drodze do wyjścia.

To nie jest przyjemne uczucie trzymać się wysoko za łokcie, z nogami machającymi pod sobą, nie znajdować żadnych oparcia dla stóp w szczelinie, która rozciąga się, kto wie, jak głęboko w lodowiec. Lubię przebywać poza swoją strefą komfortu – aktywnie tego szukam – ale to popycha.

Jestem na lodowcu Glacier du Tour w Chamonix, zbliżając się do szczytu Tête Blanche na granicy szwajcarsko-francuskiej. Poprzedniej nocy zatrzymaliśmy się w Refuge Albert 1er, wstając o 03:45, aby we wczesnych godzinach pokonywać 700 metrów ze schroniska na szczyt — podobno zanim warunki złagodniały, ponieważ chodzenie po twardym, zamarzniętym śniegu będzie łatwiejsze i bezpieczniejsze.

Ale znowu warunki nie są normalne. To był niezwykle gorący sezon, a tutejsze góry – część masywu Mont-Blanc – wyglądają i czują się tak, jak w suchym roku w połowie sierpnia, mówi Mimi, a nie pod koniec czerwca. On jest smutny. Lodowce znikają na jego oczach.

Lodowata rzeka szaleje, a śnieg jest miękki, co sprawia, że ​​jedzie się naprawdę ciężko. Co gorsza, trwa nocna burza, która tworzy niemal apokaliptyczne warunki do naszego wznoszenia się — wyjące wiatry, które nasiliły się, gdy zbliżaliśmy się do szczytu o wysokości 3,420 m, wraz z pędzącym śniegiem/deszczem/gradem, które szczypały mnie w twarz, przebijając się przez moje nieefektywne rękawiczki i sprawiając, że czuję się mały i głupi w obliczu żywiołów.

Przeklinałam siebie za to, że tak pospiesznie pakowałam się na tę podróż — w 32-stopniowej fali upałów w domu zapomniałam, jak zimne i bezlitosne mogą być góry. W ostatniej chwili wyrzuciłem też z plecaka wodoodporne spodnie, aby zmniejszyć wagę, po raz kolejny nie przestrzegając złotej zasady góry:bądź przygotowany, pogoda może się zmienić w każdej chwili. Biorąc pod uwagę wszystko, co zrobiłem do tej pory w moim życiu, myślę, kołysząc się w tej szczelinie, jak mogłem być tak głupi?

Jestem na wstępie do kursu górskiego z UCPA, organizacją założoną 50 lat temu przez rząd francuski, aby uczyć młodzież umiejętności potrzebnych do bezpiecznego poruszania się na świeżym powietrzu. Obecnie organizacja non-profit, UCPA ma centra w całej Francji – w tym Chamonix i pobliskie Argentiere – z których oferuje dotowane kursy w zakresie różnych zajęć na świeżym powietrzu, od wspinaczki skałkowej po kitesurfing. Są teraz dostępne dla wszystkich – sprzedawane w Wielkiej Brytanii i świecie anglojęzycznym przez brytyjską firmę Action Outdoors z siedzibą w Chamonix. Mają ogromną wartość — mój czterodniowy kurs kosztował zaledwie 381 funtów, w tym przewodnika, zakwaterowanie, wszystkie posiłki i wypożyczenie naprawdę przyzwoitego sprzętu.

Jestem najstarszą w naszej grupie, mam 41 lat i jestem jedyną Anglikiem — chociaż jest to dobre dla poprawienia mojego francuskiego, a wszyscy inni mówią genialnym angielskim, w tym nasza przewodniczka Mimi. Na kursie dołączają do mnie Florian i Julia, dwaj kontrolerzy ruchu lotniczego, Fanny i Aurélien, obie pielęgniarki, a także z Paryża, a także inżynierowie Olivier, Marie i Guillaume. Wszyscy jesteśmy podobnie myślącymi ludźmi, którzy lubią góry i są spragnieni więcej.

W ciągu czterech dni poprzedzających to wejście, Mimi nauczyła nas wielu umiejętności alpinistycznych, najpierw zabierając nas do Aiguille Rouge na lekcje, jak powstrzymać się przed upadkiem ze stromego, ośnieżonego zbocza (zrobić jak pająk) i jak się nosić liny 3m razem, aby wspiąć się na skalisty teren (założenie jest takie, że jeśli ktoś upadnie, jesteś gotowy, aby go złapać, przerzucając ciężar w drugą stronę i powstrzymując jego upadek). Drugiego dnia udaliśmy się na Mer de Glace, aby dowiedzieć się, jak i kiedy używać czekana i raków, jak związać 5 metrów razem, aby chodzić po lodowcu, jak zjeżdżać ze szczelin i wiele więcej.

Całą zimę spędzam na nartach, a od kilku sezonów zacząłem na poważnie zajmować się skitouringiem. I chciałem się nauczyć, jak to robić właściwie. Dano mi zestaw do użycia wcześniej, ale nie nauczyłem się, jak go właściwie używać ani co robić, gdy wydarzy się najgorsze – na przykład wpadnięcie do szczeliny – więc przejechałem każdy fragment czterodniowego kursu szybkiego , nawet ten moment szczeliny (kiedy wyszedłem i moje tętno wróciło do normy). To wszystko jest częścią podróży, prawda?

Sześć lat temu życie było zupełnie inne. Mieszkałem w Londynie, dojeżdżając rowerem szosowym codziennie przez siedem przepełnionych korkiem mil, aby pracować jako redaktor wiadomości w tygodniku. Powoli, ale pewnie złamała mnie kombinacja terminów, złego stanu zdrowia, osobistego stresu i narastającej depresji, niepokoju i bezsenności.

Dorastałem na małej farmie i jako dziecko praktycznie mieszkałem na świeżym powietrzu – bycie na zewnątrz i aktywność fizyczna to wszystko, co wiedziałem. Letnie wieczory spędzaliśmy pomagając przy sianokosach, zimą zaganialiśmy owce i codziennie jedliśmy domowe jedzenie prosto z ogrodu.

Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo życie w mieście dusi mnie do życia, aż pewnego dnia, z ostrym stresem, wypisałam pracę na miesiąc, spontanicznie poleciałam do Australii i znalazłam się na plaży w Noosa.

Cztery tygodnie żeglugi i nurkowania w Australii zamieniły się w sześć miesięcy dookoła świata — hodowanie bydła w Argentynie, żeglowanie w Urugwaju, wspinaczka po górach w Nowej Zelandii, nurkowanie w Tajlandii i Kambodży oraz kilka miesięcy w Indiach, gdzie jeździłem na nartach w Gulmargu w Kaszmirze , jeździł porywającymi końmi Marwari w Radżastanie i wreszcie stanął na głowie podczas kursu jogi w Kerali.

Zaciągnąłem ogromne długi, ale w ciągu tych sześciu miesięcy ponownie związałem się z moim fizycznym sobą i naturą, w której dorastałem – świat z dala od terminów i Londynu. Rozkoszowałem się rosnącym poczuciem spokoju, którego nie miałem od tych nastoletnich dni, siedząc na przyczepach pełnych siana, które toczyły się po gorących i zakurzonych polach.

Wróciłem do Wielkiej Brytanii, sprzedałem dom w Londynie i kupiłem znacznie tańszy dom nad morzem w Lymington w hrabstwie Hampshire, styl życia, który pozwoliłby mi pracować jako niezależny dziennikarz z mniejszym obciążeniem finansowym — i nadal podróżować.

Zawsze byłem zapalonym narciarzem — pracowałem dwa sezony zimowe, a moją pierwszą pracą jako dziennikarza był magazyn Daily Mail Ski (obecnie Telegraph Ski &Board). Tej pierwszej zimy jeździłem na nartach przez kilka tygodni, a nie jak zwykle dziesięć dni, na które pozwala coroczny urlop, i od tego momentu moja miłość do gór i przygody po prostu rosła. Odkryłem, że adrenalina zastąpiła zapotrzebowanie na antydepresanty, które było ważnym elementem w ciągu ostatnich kilku lat mojego życia w Londynie. A kiedy jesteś fizycznie zmęczony, nie potrzebujesz tabletek nasennych.

W ciągu ostatnich kilku lat podejmowałem wyzwania, od wyścigu żeglarstwa przez Atlantyk na 50-stopowym jachcie po przełęcz Independence Pass (3687 m) w Kolorado dwa razy w ciągu dwóch dni. Dołączyłem do wyścigu alpinistycznego w Aspen i wziąłem udział w quadrathlonie na śniegu w Norwegii — za każdym razem ucząc się, jak bardzo potrafię się wysilić fizycznie i psychicznie. I czego potrzeba, aby odzyskać.

W ciągu ostatnich kilku lat uczyłem się również jeździć na nartach — dla mnie przebywanie w górach to nie tylko jazda na nartach po dziewiczych stokach. Uwielbiam skórować się lub wspinać z dala od innych ludzi, pchać się fizycznie, pić w czystym powietrzu i napędzać się widokami. Nie ma to jak stanie na szczycie góry, szeroka pusta miska prochu lub stromy, ostry żleb pod tobą z wiecznym czasem na świecie. Ból związany z dotarciem tam jest tylko tymczasowy — mam nadzieję.

Zeszłego lata, starając się skrystalizować wszystko, czego nauczyłem się do tej pory na nartach i dać sobie więcej możliwości w górach, zdałem egzaminy na instruktora narciarstwa pierwszego i drugiego poziomu IASI. Wypracowanie złych nawyków i udoskonalenie techniki dało mi umiejętność jazdy na nartach niemal na wszystkim, czego chcę — i pragnienie więcej, więc tego lata zacząłem wspinać się w pomieszczeniach. Znajomość uprzęży wspinaczkowej, wiązanie ośmiu węzłów i asekuracja innych wspinaczy jest podstawową umiejętnością w górach i raz w tygodniu wspinam się z przyjaciółmi na moją lokalną ścianę wewnętrzną. To było dla mnie dobre dla Chamonix, na tym kursie alpinistycznym, na którym nauczyłem się, że liny i węzły ósemkowe mogą uratować życie.

Po kilku latach rozpoczęcia działalności na własny rachunek odważyłem się raz jeszcze ułożyć plan, a jest to teraz przeprowadzka do Alp Francuskich, gdzie mogę doskonalić swoje umiejętności językowe, kontynuować pracę jako dziennikarz i kontynuować podnosić umiejętności i zdobywać doświadczenie w górach. Czuję się tak, jakbym tylko zarysował powierzchnię tego, co muszę wiedzieć i jest to ekscytujące — choć jednocześnie zniechęcające.

Nie mogę jednak całkowicie zrezygnować z domowych wygód, po naszej nocy w schronisku i na szczycie Tete Blanche, zarezerwowałem sobie czterogwiazdkowy Hotel l'Heliopic w Chamonix, który ma epickie spa. Uważam, że po saunie przytulanie się w miękkim i wygodnym łóżku i pływanie w basenie – plus jedno lub dwa piwa – jest całkiem niezłym sposobem na wynagradzanie po spędzeniu czasu na wzgórzu. To ładny obraz, który warto zapamiętać, gdy palce marzną mi do bólu i nie mogę przejść jeszcze jednego kroku (w ciągu dziewięciu godzin marszu pokonaliśmy nieco ponad 13 km).

Może to się zmieni i pewnego dnia będę marzył o biwakowaniu pod kamieniem i robieniu naparu na ognisku, ale na razie to działa.

Action Outdoors jest oficjalnym brytyjskim partnerem UCPA, oferującym wakacje na nartach, snowboardzie i aktywny wypoczynek w całej Francji. Aby uzyskać więcej informacji, odwiedź stronę action-outdoors.co.uk

Aby uzyskać więcej informacji o Chamonix i co tam robić, odwiedź stronę chamonix.com

Abi podróżowała do Francji na promach Brittany Ferries, które oferują sześć tras z Wielkiej Brytanii do Francji. Przeprawy Portsmouth-Caen są dostępne od 158 funtów w obie strony za samochód i dwóch pasażerów. Odwiedź Brittany-ferries.co.uk

Aby przeczytać resztę lipcowego wydania „Journey”, przejdź tutaj

Możesz również polubić:

Nordycka stal | Próbowaliśmy brutalnego norweskiego wyścigu IGO Race i prawie doprowadziło nas to do krawędzi

Moje życie na zdjęciach | Ulubione zdjęcia fotografa z podróży rowerowych i przygodowych, Martijna Doolaarda



[Alpinizm dla początkujących | Jak zamienić stresy miasta na życie w górach?: https://pl.sportsfitness.win/rekreacja/wspinaczka/1018048067.html ]