Wywiad z Chrisem Boningtonem | Rozmawiamy z legendarnym brytyjskim alpinistą o jego wspinaczkowym życiu i o tym, jak sport go uratował

Słowa Sama Haddada | Zdjęcia dzięki uprzejmości Biblioteki obrazów Chrisa Boningtona

Utrata kogoś, kogo kochasz, może wysłać cię w dość ciemne miejsce. Ale w przypadku sir Chrisa Boningtona, prawdopodobnie najważniejszego brytyjskiego alpinisty ostatniego stulecia, smutek może zabrać cię w znacznie mniej oczekiwane miejsce. Mianowicie do Old Man of Hoy, niepewnego stosu morza z piaskowca o wysokości 150 metrów na niebie nad archipelagiem Orkadów.

83-letni Bonington dwukrotnie przeszedł poważną żałobę. Najpierw w 1966 roku, kiedy stracił trzyletniego syna Conrada w wypadku utonięcia, a następnie w 2014 roku, kiedy Wendy, jego żona od 50 lat, zmarła na chorobę neuronu ruchowego. Za każdym razem przyjaciel wspinaczki, najpierw Tom Patey, a później Leo Houlding, starali się wydobyć go z głębokiej udręki, proponując, aby wspięli się na kultową wieżę skalną w północno-wschodniej Szkocji.

Kiedy zmarł jego syn, Bonington wspinał się w Ekwadorze. Komunikacja była taka, jaka była w połowie lat sześćdziesiątych, zajęło mu kilka dni, zanim dowiedział się o wiadomościach, co jeszcze bardziej utrudniło mu i jego żonie Wendy powrót do domu. „Podróżowałem non-stop, żeby wrócić do Anglii”, mówi mi. „Kilka tygodni później Tom Patey [wówczas czołowy szkocki wspinacz], jeden z najlepszych wspinaczy, jakich kiedykolwiek miałem, zadzwonił do mnie i powiedział:„Wspinamy się na stos morski na Old Man of Hoy. Na początku pomyślałem:„Nie”, ale Wendy nalegała, żebym to zrobił. To mi dało świat dobra”.

„Nie powstrzymało to mojego żalu, ale znacznie ułatwiło jego opanowanie. szukałem pocieszenia w tym dzikim i samotnym miejscu; z Leo Houldingiem było to zwierciadło. Właśnie skończyłem 80 lat, a Wendy niedawno zmarła…”

Nauka mówi nam, że w przypadku starszych par, gdy jeden partner umiera, drugi partner może być narażony na ryzyko, że pójdzie w ich ślady, ze względu na tak zwany efekt wdowieństwa. Jednak Bonington znalazł siłę, by kontynuować wspinaczkę i wędrówki. „Pomogło mi, nie ma co do tego wątpliwości” – mówi. „Większość z nas doświadczy żalu w naszych czasach, a ta osobista strata jest czymś, z czym musisz sobie poradzić. W żaden sposób nie zmienia to miłości, którą miałeś lub masz do tej osoby, ale jeśli chcesz iść dalej, musisz być w stanie to zaakceptować”.

Na początku tego roku straciłem kogoś bliskiego i chociaż nie wspinałem się na nic hardkorowego, również szukałem i nadal szukam, wielkiej pociechy w uprawianiu sportu na łonie natury.

„Bez względu na twoje problemy, piękno natury zapewnia kojącą jakość” – mówi Bonington. „Myślę, że to niezwykle ważne, aby wzgórza oraz dziki i zalesiony kraj były płucami i obszarem terapeutycznym społeczności miejskiej, która żyje pod coraz większą presją. Wyjście na spacer na łonie natury lub nawet do parku w środku miasta naprawdę pomoże”.

Ale Bonington oczywiście uważa, że ​​ważne jest, aby wyjść na łono natury, nawet jeśli nie jest to trudne. Przez całe życie był ambasadorem marki outdoorowej Berghaus, a obecnie jest jej prezesem niewykonawczym. „Zawsze zachęcałem zespoły biurowe do wspólnych spacerów po dzikim kraju, to łączy ludzi”, mówi.

Sir Chris Bonington zaczął wspinać się w wieku 16 lat w 1951 roku, dwa lata przed tym, jak Edmund Hillary i Tenzing Norgay po raz pierwszy zdobyli szczyt Everestu, napędzając wspinanie się do zbiorowej świadomości. Pytam go, jak różne rzeczy były wtedy? „W Londynie było tylko kilka małych sklepów wspinaczkowych. Czarni i dżentelmen wspinający się po sklepach odzieżowych w Mayfair, które nie miały nawet witryny sklepowej, zadzwoniłeś. Nie było ogólnopolskich magazynów wspinaczkowych, a tak naprawdę dotarcie w góry było o wiele trudniejsze, nie było w ogóle autostrad i nie było tak wielu ludzi, którzy mieli samochody, z pewnością nie młodzi studenci czy chłopcy z klasy robotniczej. Albo jeździli autostopem, albo mieli motocykle. Wzgórza były o wiele bardziej puste”.

Sam zestaw był niesamowicie prosty, w sposób, który często okazywał się niebezpieczny. Mówi:„Pierwsza lina, którą miałem, była używaną, postrzępioną liną konopną. Założyłeś kilka zawiesi na szyi i zawiązałeś linę wokół pasa, a jeśli spadłeś, wisiałeś i miałeś około 10 minut życia, zanim się udusiłeś. Nie było specjalistycznych butów wspinaczkowych, najlepsze były zwykłe tenisówki Woolworths, ponieważ miały gumowe podeszwy i można było je ciasno dopasować. Czasami wspinałeś się w skarpetkach lub wkładałeś skarpetki na buty, aby zapewnić przyczepność”.

Wujek Bonington był fotografem, którego asystentem był wspinacz. „Zabrał mnie do Harrison’s Rocks, niedaleko Tunbridge Wells. Dotknąłem skały i natychmiast odkryłem, że to właśnie mi się podobało. Uwielbiałem sportowe, gimnastyczne emocje wspinaczki połączone oczywiście z bodźcem do podejmowania ryzyka, ale także przebywanie na wzgórzach i górach, ich pięknie, przyjaźniach i ludziach, których spotkałem”.

Po doskonaleniu swoich umiejętności na walijskich i szkockich wzgórzach Bonington udał się w europejskie Alpy, zdobywając kilka pierwszych przejść, w tym Bonatti Pilar Petit Dru i West Face Petit Jorasses. W 1960 był jedną z pierwszych grup, które wspięły się na Annapurnę 2 w Himalajach, a rok później na Nuptse; w 1962 roku był pierwszym Brytyjczykiem, który wspiął się na północną ścianę Eigeru, co było wówczas niezwykle ważnym „pierwszym”, które przyciągnęło wiele uwagi brytyjskiej opinii publicznej w kraju.

Czuje się bardzo wdzięczny, że znalazł wspinaczkę, kiedy to zrobił, w czasie, gdy zainteresowanie tym sportem rosło, a kolorowe dodatki do gazet zaczęły się pojawiać, co pozwoliło mu na umiarkowane życie z pisania o swoich wspinaczkach.

„Moje pokolenie, ci z nas, którzy weszli w dorosłość po wojnie, mieli ogromne szczęście, w każdym calu. Przed II wojną światową, jeśli byłeś chłopcem z klasy robotniczej, większość ludzi pracowała przez sześć dni w tygodniu, więc nie mieli pełnego weekendu. Stawki płac były niewiarygodnie niskie, a wielką rewolucją, jeśli wolisz, było dojście do władzy rządu Partii Pracy i otwarcie prawa pracy, tak nagle chłopcy z klasy robotniczej w całym kraju mieli odrobinę więcej pieniędzy i czasu. Miałeś tę ogromną kotwicę sfrustrowanego talentu, który tylko czekał, by uderzyć w skały”.

Szybko do przodu, a Bonington uwielbia, jak popularna i dostępna stała się wspinaczka. Uwielbia poszerzenie kościoła wspinaczkowego o spacerowiczów i wspinaczkę sportową, a także pojawienie się ścian bulderingowych w pomieszczeniach i włączenie wspinaczki do igrzysk olimpijskich. „Uwielbiam zjeżdżać na Westway w Londynie, co moim zdaniem jest fantastyczną konfiguracją wspinaczkową. Jeśli pójdziesz późnym popołudniem, kiedy wszystkie szkoły są na miejscu, widząc, jak wszystkie małe dzieci pędzą wysoko, jest to absolutnie wspaniały i ekscytujący widok”.

Czy nie martwi się, że skoro wspinaczka i przygoda są tak modne, wkrótce nadejdzie dzień, w którym wyjdą z mody? „To nie ma znaczenia” – odpowiada. „Wspinaczka przeszła już przez etapy bycia modnym i niemodnym, a często to, co robią najlepsi wspinacze, w ogóle nie trafia do mediów”.

„Leo Houlding jest wspaniałym wspinaczem; jego uczciwość wspinaczkowa jest ogromna. Filmy o Wyspie Baffina, które nakręcił, Antarktyda i to, co teraz robi [próba wspięcia się na nigdy nie zdobytą południową ścianę] Spectre. Ale nie udało im się wprowadzić żadnego z tych wspaniałych filmów do głównego nurtu telewizji. Ludzie mediów zwykle chcą telewizji, a Bear Grylls robi swoje. Jest bardzo dobrym komunikatorem i znalazł formułę programów przygodowych, które lubią ludzie, ale nie jest wspinaczem, sam jest w tym szczery”.

„Ścigają się o pole position, ale są śledzeni, ponieważ w grę wchodzą różne rodzaje zdrowia i bezpieczeństwa. Media zawsze miały trudności z ucieczką z Mount Everest [który Bonington zdobył w 1985 r.], więc masz 150 osób wspinających się na niego jednego dnia, 1000 osób w obozie bazowym, ale są też wspaniali alpiniści ruszający i robiący wspaniałe rzeczy na imponujących trasach, ale nie są one poza zasięgiem alpinizmu”.

Bonington przyznaje, że Alex Honnold i jego wolna wspinaczka na El Capitan to wyjątek. „Wspinaczka solo Alexa Honnolda jest niesamowita. To pewny znak, że wspinaczka i duch przygody są żywe i mają się dobrze – mówi głosem pełnym radości i podekscytowania przyszłością tego sportu, który zdefiniował, a czasami uratował mu życie.

Ascent Chrisa Boningtona, wydana przez Simona i Schustera, jest już dostępna

Aby przeczytać resztę październikowego Dark Issue, przejdź tutaj

Możesz również polubić…

Wywiad z Alexem Honnoldem | Rozmawiamy z człowiekiem, który wspiął się na El Capitan bez lin

Wywiad z Petem Grahamem | Dlaczego wspinaczka na szczyty Remote Peaks jest bardziej satysfakcjonująca



[Wywiad z Chrisem Boningtonem | Rozmawiamy z legendarnym brytyjskim alpinistą o jego wspinaczkowym życiu i o tym, jak sport go uratował: https://pl.sportsfitness.win/rekreacja/wspinaczka/1018048086.html ]