Opinia | Musimy porozmawiać o Everest

Drogie, długie kolejki, wyzyskiwana siła robocza. Moglibyśmy rozmawiać o Disneylandzie w Paryżu. Właściwie mówimy o Everest, najwyższej górze świata i, prawdopodobnie ze względu na ten status, prawdopodobnie również o jej najgorszej górze.

W tym tygodniu zdjęcie zrobione „korku dla ludzi” tuż pod szczytem góry stało się wirusowe (patrz wyżej). Wygląda to jak szalona kolejka, którą można dostać w parku rozrywki lub szczególnie ruchliwej poczcie, a nie na najwyższej górze planety, powyżej 8000 metrów, w tak zwanej „strefie śmierci”. To nieprzyzwoity obraz, symbol tego, jak intensywna stała się obsesja mężczyzny na punkcie tej góry, niekończące się zawody wymachiwania kutasami i „wspinanie się na dużą”.

Co jeszcze bardziej przygnębiające, okazało się, że zatłoczenie góry było winne śmierci trzech wspinaczy. Po ponad dwóch godzinach oczekiwania w kolejce, Amerykanin Donald Lynn Cash (55 lat) i Hinduska Anjali Kulkarni (54 lata) upadli i zginęli podczas zjazdu. Hinduska Kalpana Das zmarła w podobnych okolicznościach.

Wszystko to sprawiło, że dyskusje na temat nadmiernej komercjalizacji góry stały się ostre i nie bez powodu. Wygląda na to, że firmy przewodnickie zmieniły to, co powinno być imponującym wyczynem alpinistycznym, w ćwiczenie w stylu „Jeśli masz gotówkę, zawieziemy cię tam”. To, do czego skutecznie doprowadziło, to procesja ludzi rzucających się za rękę, by spróbować dodać „wspięcie się na Everest” do swojego profilu na LinkedIn, w niejasnej nadziei, że wyróżnią się w świecie bankowości inwestycyjnej. Oznacza to również, że te firmy przewodnickie przyjmują ogromne sumy pieniędzy od wspinaczy, doskonale wiedząc o tych kolejkach wysokiego ryzyka, które mają miejsce na wysokości przelotu samolotów pasażerskich.

Istnieje oczywiście system pozwoleń, zgodnie z którymi przyszli wspinacze w Nepalu i Tybecie muszą udowodnić, że mają wymagane doświadczenie, aby wspiąć się na Everest. Jednak stopień, w jakim jest to egzekwowane po obu stronach granicy, pozostaje przedmiotem dyskusji. Jasne i niewątpliwe jest to, że Everest jest teraz w stanie absolutnym. Zbyt wielu ludzi próbuje się na nią wspiąć, zbyt wiele śmieci, zbyt wiele zgonów, których można by uniknąć. To wszystko jest za dużo. W rzeczywistości, jeśli zatrzymamy się i pomyślimy o tym choćby przez sekundę, zobaczymy, że już od jakiegoś czasu robi się za dużo.

Weźmy na przykład incydent z zeszłego roku, kiedy zespół wspinaczy zostawił na szczycie kryptowalutę o wartości 50 000 USD jako część chwytu marketingowego dla ASKfm z siedzibą w Kalifornii. Pomijając fakt, że zrobili to w Nepalu, jednym z najbiedniejszych krajów świata – kraju, w którym 25% populacji żyje poniżej granicy ubóstwa za 0,50 dolara dziennie, a pięć milionów ludzi jest niedożywionych, sam akt po prostu cuchnął tandetnym kapitalizmem .

Nawiasem mówiąc, lokalni przewodnicy szerpów ryzykują życiem w zamian za około 2000–5000 dolarów w ciągu sezonu. I chociaż jest to znacznie więcej niż średnia miesięczna pensja w Nepalu wynosząca 48 dolarów, to przepuszczanie 50 000 dolarów przez amerykańską firmę stawia zarobki szerpów w centrum uwagi i budzi obawy o wyzysk i nierówności. Z pewnością lepszym sposobem wykorzystania tych pieniędzy byłoby przekazanie ich na szczytny cel w regionie, chociaż wątpliwe jest, czy miałoby to taką samą wartość szoku, która tak szybko rozprzestrzenia się w mediach społecznościowych.

Osobowość telewizyjna Ben Fogle, który wspiął się na górę w 2018 roku w hołdzie swojemu martwemu synowi, podzielił się kontrowersyjnym zdjęciem „korku ulicznego”, tweetując:„Nepal i Tybet / Chiny muszą ograniczyć liczbę wspinaczy na górze dzięki Maratonowi Londyńskiemu stylowa loteria o pozwolenia na wspinaczkę”.

Podczas gdy wiele reakcji na tweet Fogle'a koncentrowało się na absurdalnej naturze sytuacji na Everest, z komentarzami takimi jak „Wyobraź sobie, że wspinasz się na całą drogę tylko po to, by stać w kolejce…” i „Rekord świata w najwyższej kondze”. Kilka innych osób w wątku sugerowało, że Fogle jest winny hipokryzji po tym, jak niedawno wspiął się na tak szeroką ekspozycję w mediach. „Szkoda, że ​​nie prowadziłeś kampanii, zanim to zrobiłeś. Porozmawiaj o wciągnięciu drabiny do góry”, napisał na Twitterze Michael Smith, podczas gdy Simon Dennis odpowiedział:„Teraz, gdy już się udało…? To od dawna problem”.

W kontekście dzisiejszych czasów, w których wspinaczka po prostu nie jest tak imponująca, jak kiedyś, może być trudno spojrzeć przez mgłę historii z powrotem do epoki, w której szczyt Everestu był postrzegany jako ostateczny. Legenda George'a Mallory'ego i tajemnica „czy osiągnął szczyt” z 1924 r., pierwsze wejście Sir Edmunda Hillary'ego i Tenzing Norgay w 1953 r., a ostatnio pierwsze samotne wejście Reinholda Messnera bez dodatkowego tlenu w 1980 r.; te wyczyny wciąż są kultowymi osiągnięciami w alpinizmie.

Jednak dla osób wspinających się na Everest dzisiaj, w roku 2019, jaki jest rzeczywisty cel? Zrobione. Zakończony. Zostaw to w spokoju. Wspinaj się na coś innego. Bycie częścią niekończącej się fali wspinaczy zatykających arterie jednego z najbardziej niesamowitych cudów natury, którzy zostawiają po sobie tony odpadów (sytuacja uległa poprawie, odkąd władze nepalskie wprowadziły kaucję w wysokości 4000 dolarów, która zostanie zwrócona, jeśli wspinacze zniosą co najmniej 8 kg marnotrawstwa, ale nadal nie jest tam zbyt dobrze), nie ma żadnego sensu.

W Himalajach i reszcie świata jest wiele innych naprawdę niesamowitych gór; z których wszystkie są niesamowite same w sobie. Mając to na uwadze, być może nadszedł czas, abyśmy spragnieni zdobywania szczytów gdzie indziej i przestali wydłużać czas oczekiwania w najbardziej zabójczej kolejce na Ziemi. W końcu, kiedy wszyscy na świecie wspięli się na Everest… co sprawia, że ​​jest to interesujące?



[Opinia | Musimy porozmawiać o Everest: https://pl.sportsfitness.win/rekreacja/wspinaczka/1018047959.html ]