Pamiętasz pierwszy raz? | W ciągu tygodnia wybraliśmy się we francuskie Alpy, aby nauczyć się jeździć na snowboardzie

Słowa i zdjęcia Lou Boyda

Minęło półtorej godziny, odkąd opuściłem lotnisko w Genewie i właśnie obudziłem się na tylnym siedzeniu taksówki, aby znaleźć zimową krainę czarów po drugiej stronie mojego okna. Może to nie wydawać się wcale niezwykłe dla nikogo przyzwyczajonego do śnieżnych wakacji, ale to moja pierwsza wizyta w górach i największy śnieg, jaki kiedykolwiek widziałem. Jestem oszołomiony.

Patrząc przez tył samochodu na moją towarzyszkę podróży Philly, napotykamy oczy i widzę, że czuje coś podobnego. Światło słabnie, a otaczające nas góry stają się mniej widoczne z każdą sekundą, ale nadal jasne jest, że jest to część naszej naturalnej planety, z którą nigdy wcześniej nie mieliśmy kontaktu. Czuję się jednocześnie przytłoczony i oszołomiony, aby zacząć odkrywać i doświadczać tego.

Podróżujemy przez Szwajcarię i Francję, aby dotrzeć do naszego domku w La Rosiere, gdzie we dwoje rozpoczniemy intensywny tydzień nauki nowych umiejętności – snowboardu dla mnie jeżdżenie dla niej na nartach – żeby zobaczyć, jak dobrze można je opanować w krótkim czasie. Grupa, z którą dzielimy nasz samochód, to starzy wyszkoleni i wykwalifikowani snowboardziści.

„Jazda na nartach jest łatwiejsza” — mówi wysoki, przyjaźnie wyglądający facet z przodu, gdy wyjaśniamy nasz całkowity status nowicjusza. „Jeśli chcesz dotrzeć gdziekolwiek w ciągu tygodnia, najlepszym rozwiązaniem jest jazda na nartach”.

„Po prostu go zignoruj”, śmieje się jego partner w reakcji na mój strach. „Po prostu spędzisz pierwsze kilka dni padając na tyłek i wrócisz do domu z imponującymi siniakami bojowymi. To nie znaczy, że w tym czasie nadal nie możesz się uczyć”.

Po raz pierwszy od lat próbuję zupełnie nowego sportu i naprawdę chcę to polubić.

Wracam myślami do kiedy miałem sześć lat i surfowałem na swojej pierwszej fali. Wychodząc z moją gigantyczną pianą, spędziłem mniej więcej godzinę, stając się coraz bardziej i bardziej zły, że w drodze powrotnej zostałem pobity przez zielone fale i nie udało mi się wskoczyć na białą wodę, gdy się wtoczyła, a potem nagle wstałem.

Gdy moja maleńka fala szybko zniknęła i zwolniłem do całkowitego zatrzymania, pamiętam ogromne uczucie triumfu. W tym momencie przypinam pinezkę, by zakochać się w surfingu.

Od tamtej pory odkryłem wiele innych nowych sportów, w tym żmudny związek z deskorolką, który w tym momencie zaowocował nie mniej niż pięcioma złamanymi kośćmi i zaskakującą, ale mile widzianą przyjaźnią z bieganiem długodystansowym, ale nigdy nie doświadczyłem znowu w tej chwili. Co dało mi pomysł, aby go poszukać.

Wysiadanie z furgonetki po dotarciudo naszego celu , wpatruję się w niesamowity krajobraz przede mną. Kiedy patrzę na ocean przed sesją, gdy jest nieskończenie wysublimowany, zawsze wydaje się to osobiste, ale te góry wydają mi się zupełnie nieznane, prawie obce. Gdy krajobraz staje się ciemny, a my osiedlamy się w naszym mieszkaniu, mam rzadkie wrażenie, że jestem w zupełnie nowym miejscu.

To uczucie wcale nie ustępuje w ciągu dwunastu godzin w nocy. Budząc się następnego ranka, góry wyglądają jeszcze bardziej inspirująco pod wczesnym błękitnym niebem.

Zatrzymujemy się w domku Bury Snow z naszymi dwoma gospodarzami, Py i Sarah, którzy po tym, jak pomogli znaleźć deski do wypożyczenia i buty w ciemności zeszłej nocy, teraz dostarczają mi kawę i żarcie, zanim wyruszę na moje pierwsze doświadczenie na stoku.

Jeszcze przed opuszczeniem domku jestem przytłoczony ilością informacji, które już zdobyłem na temat snowboardu . Przy winie ostatniej nocy przed snem, chłopaki z naszego wahadłowca poświęcili trochę czasu na wyjaśnienie różnych desek, wiązań i butów, które wszyscy przynieśli, i dlaczego wszystkie mają tak wiele różnic.

Moja głowa wiruje od informacji, gdy próbuję założyć własne śniegowce i po raz pierwszy ruszam w stronę góry z moją deską pod pachą.

*****

O wiele spokojniejszy i cichy obszar niż wiele okolicznych kurortów, powiedziano mi, że La Rosiere to świetne miejsce, aby znaleźć się na pierwszym miejscu na śniegu.

La Rosiere to mały kurort składający się z tradycyjnych domków i domków z widokiem na dolinę Isère do Les Arcs i dalej, z bezpośrednimi stokami prowadzącymi do Włoch. Jest tam bardzo przyzwoity i szeroki stok, idealny dla początkujących i średniozaawansowanych jeźdźców, a także trudniejsze trasy i możliwości zjazdu poza trasą dla doświadczonych jeźdźców.

Stojąc na dole tego stoku, spotykam snowboardzistów instruktorka Marina i moja grupa po raz pierwszy i oddalamy się od czerwonych tras na stok dla dzieci.

Wyobrażałem sobie, że na pierwszej lekcji będziemy jechać powoli, ale mimo wszystko jedziemy. W rzeczywistości jednak pierwszą godzinę spędzamy na szukaniu przedniej stopy i uczeniu się zatrzymywania na zboczach w opadającym liściu. Chociaż mówię sobie, żeby być cierpliwym, nie mogę się powstrzymać od uczucia, że ​​chcę naprawdę zacząć jeździć.

Pomrukujący diabeł z tyłu mojej głowy zwycięża i rzucam się na zbocze szybciej niż powinienem. Przekraczając zbocze przedszkola i wkraczając na czerwony bieg, czuję, że nabieram prędkości, zanim stracę równowagę i upadnę. Moja deska obraca się pod moim ciałem, a gdy spadam w kierunku góry, czuję, jak moje kolano skręca się nienaturalnie poniżej pasa.

– Kurwa – przeklinam pod nosem, kładąc się na plecach i próbując ocenić szkody. Pierwszego dnia, nawet nie zjeżdżając ze stoków przedszkola, a ja się uszkodziłem, natychmiast puchnie i moja jazda na cały dzień jest skończona.

Spotkanie z Philly w barze po lekcji, a ona śmieje się z mojego pomarszczonego wyrazu twarzy.

„O rany”, mówi, „pięć przerw na deskorolkę i nadal nigdy się nie uczysz. Przestań próbować biegać, zanim pójdziesz, bo nigdzie nie dojdziesz”.

Wracając do chaty, okazuje się, że nie jestem sam w stanie kontuzjowanym. Dwie dziewczyny z drugiej grupy siedzą na dużym narożniku w podobnym stanie ruiny, obie też są nowicjuszami. Uśmiechają się do mnie i mojego spuchniętego kolana i robią miejsce.

Rozmawiając z ludźmi w górach, mam wrażenie, że inne domki mają dla nich mniej zabawy i wspólnoty, a grupy trzymają się dla siebie. Dla nas jednak to wino, poker, filmy i wisi do wczesnych godzin nocnych.

Salon w Bura wydaje się być świetnym miejscem do spędzania czasu o każdej porze. Nasze zakwaterowanie ma tę zaletę, że jest ciepłe i miękkie, a jednocześnie jest przyjazne dla schroniska młodzieżowego.

Trzeciego wieczoru podczas kolacji opowiadam o swoim rozczarowaniu facetowi siedzącemu obok mnie z powodu mojego dotychczasowego braku właściwej jazdy podczas podróży i spędzam dobre pięć minut na znudzeniu go tym, jak próbuję połączyć swoje zakręty.

„Whoa, whoa”, śmieje się między kęsami sera i bagietką. "Wyluzuj stary! Ma być fajnie! Jest tylko tyle teorii, które możesz umieścić w snowboardzie. Wyjdź i po prostu zrób to. To kliknie”.

„Pewnego dnia wsiądziesz do windy, włączysz swój ulubiony album na słuchawkach i po prostu zjedziesz w dół, bez problemu. Zobaczysz”.

Dwa dni i siedem godzin jazdy później i już nie przewracam się na własnych nogach na biegach, ale też nie przewracam się rano, aby dostać się na górę. Lubię snowboarding , ale nie jestem uzależniony.

Po pierwszym dniu błękitnego nieba i całkowitej widoczności pogoda się zmieniła i zmieniła stoki w zupełnie inne miejsce. Możesz zgubić jeźdźca przed sobą w ciągu kilku sekund we mgle. Stojąc na szczycie czerwonego biegu na mojej czwartej lekcji, podejmuję w myślach decyzję, że to będzie mój dzień, aby go podbić – tutaj wszystko się kończy.

Skręty, które przyszły mi łatwo zaledwie kilka godzin wcześniej, wydają mi się niemożliwe, moje przednie skręty zwolniły do ​​punktu, w którym praktycznie mogę się zatrzymać i usiąść, nie tracąc już prędkości.

Moje gogle zaparowały, kask jest nieprzyjemnie gorący i swędzi. Niczego bardziej nie pragnę, niż zejść na dół, zdjąć deskę i rzucić nią w najbliższą ceglaną ścianę.

To, co wcześniej było prostym zielonym zboczem, teraz wydaje się niemożliwe i im bardziej staram się odzyskać kontrolę, tym bardziej czuję się najgorszym kolarzem na górze. Krótko mówiąc, skończyłem. W końcu docieram na sam dół i wracam.

Śnieg mocno spada, kiedy wracam do domku i zauważam, że grupa sześciu osób pokonała mnie i siedzi na sofie oglądając DVD.

Rzucam się obok nich i patrzę na ekran. To film Jeremy'ego Jonesa Wyżej. Widziałem to już wcześniej, ale trzymam się i oglądam ponownie.

W miarę upływu minut jestem pochłonięty. Jeźdźcy na ekranie są milion mil od tego, co robię w tym tygodniu, ale nie mogę powstrzymać się od oglądania ich w zupełnie innym świetle. Linie, które rzeźbią, sposób, w jaki się obracają, rozumiem. Coś w moim mózgu wydaje się łączyć kropki.

Gdy grupa kończy obiad i zaczyna zajmować się pokerem, ja kładę się wcześnie spać i marzę o wyciągach narciarskich, niekończących się stokach i całonocnej jeździe.

Podchodząc do lekcji następnego dnia ze spokojną determinacją, zachowuję się jak uczennica wzorcowa. Koncentruję się na ćwiczeniu łączenia skrętów i utrzymywania prędkości z Mariną. Wychodzę z własnej głowy i trzymam się z dala.

Kiedy mijają dwie godziny, grupa zaczyna kierować się w stronę miasta, a ja żegnam się przed powrotem do windy. Przypinam deskę u góry i patrzę w dół stoku.

Zanim zdążę pokłócić się ze sobą, rzucam się prosto w dół.

Czując, jak deska nabiera prędkości w taki sam niekontrolowany sposób, jak pierwszego dnia, czuję narastającą panikę w klatce piersiowej. Coraz szybciej biorę oddech i skutecznie przechylam się do tyłu.

Czując, że moja prędkość spada, śmieję się z własnego gówna i znów pędzę. Płynąc w dół zbocza i wykonując zakręty z łatwością, mijam jeźdźca, potem kolejnego i kolejnego, zanim zdaję sobie sprawę z prędkości, którą trzymam – naprawdę jeżdżę na snowboardzie.

Nagle śnieg i stok nabierają sensu, jest gdzieś pomiędzy surfingiem a longboardingiem, twoje skręty są bardziej wyraźne, ale nadal jeździsz w carvingu.

Na dole widzę, że moja instruktorka Marina stoi razem z innymi ze szkoły narciarskiej. „Tak Lou!” ona krzyczy. „I to jak jazda na rowerze! Teraz nigdy tego nie zapomnisz!”

Głośno krzyczę ku zaskoczeniu rodziny, którą przechodzę po mojej lewej stronie.

Moje mięśnie już bolą od porannej lekcji, ale opuszczenie ich teraz nie wchodzi w rachubę, nikt nie może mnie powstrzymać przed powrotem tam

15:00 ostatniego dnia. Po wykonaniu wszystkich naszych lekcji padamy w barze z naszym wypożyczonym sprzętem.

"Nie jest zły. Miesiąc do nowego roku i nauczyliśmy się nowej umiejętności” – mówi Philly w kącie, trzymając w jednej ręce piwo brzoskwiniowe, a drugą ściągając buty narciarskie. „2016 rok to dobry początek, powiedziałbym. Czas zabrać deski i wrócić do domku?”

Wszyscy zaczynają tasować i zbierać swoje rzeczy, a ja siedzę, patrzę na swoją deskę w stelażu na zewnątrz i myślę o moim ostatnim biegu. Mam obsesję, nie mogę jeszcze dokończyć.

„Idźcie naprzód”, mówię. „Znowu wyjdę”.

Wskakuję na wyciąg narciarski, uśmiecham się i odchylam do tyłu, kładąc deskę nad barem, wyciągam iPhone'a i wkładam słuchawki, włączając moją ulubioną playlistę.

Czy można wyjść i naprawdę zakochać się w nowym sporcie jako dorosła dorosła osoba? Tak, myślę, że tak, ale nie możesz tego wymusić.

Luksus, jaki masz jako dziecko, to dać się zaskoczyć nową pasją, moment, w którym zakochałem się w snowboardzie, był momentem, w którym zrezygnowałem z tego.

Podkręcając muzykę, ruszam w dół góry.

ZRÓB TO SAMO:

Dotarcie tam:

Lot Easy Jet z Londynu do Genewy od 93 GBP w obie strony

Bura Snow może zorganizować transfer minibusem z lotniska, który jest wliczony w cenę na tydzień.

Zakwaterowanie i wynajem śniegu:

Kontakt: Bura Snow Lodge 

E-mail: [e-mail chroniony]

Tel: (+44) 7918 799 456

Adres:  53 Chelmsford Road,
Exwick, Exeter, Devon, EX4 2LN,
Anglia

Witryna:  http://www.buratravel.com/snow

Tygodniowe zakwaterowanie zaczyna się od 599 GBP od osoby (stawka zniżkowa) i obejmuje:7 nocy w domku z wyżywieniem, karnet na wyciąg, wypożyczenie sprzętu, transfery na lotnisko, niepełne wyżywienie – śniadanie i 3 obiadokolacje, świeżo upieczone ciasta i nielimitowane wino.

Rezerwacje są nadal przyjmowane na ten sezon, przy czym rezerwacje są teraz przyjmowane również na kolejny sezon, z opcją płatności w miesięcznych ratach.

Aby przeczytać resztę wydania Mpora’s Origins, przejdź tutaj



[Pamiętasz pierwszy raz? | W ciągu tygodnia wybraliśmy się we francuskie Alpy, aby nauczyć się jeździć na snowboardzie: https://pl.sportsfitness.win/lekkoatletyka/Snowboard/1018048109.html ]