Wiara i osiąganie - Portsmouth Duathlon

Biegnij na rowerze. To wszystko. Spotkaliśmy się z zawodnikiem Wiggle, Danem Bartlettem, aby zobaczyć, jak sobie radził na swoim pierwszym duathlonie w Portsmouth.

Tydzień przed moją pierwszą imprezą w sezonie nie był najlepszym czasem na zachorowanie na grypę. Uwięziony w łóżku, mając kilka dni do wyjścia, niezdolny do trenowania, postanowiłem wrócić na tor tak szybko, jak to możliwe i miałem nadzieję, że dotrę na linię startu.

Choroba oznaczała brak kondycji, brak biegania, brak jazdy na rowerze. Mogłem tylko odpocząć. W tym momencie większość sportowców wycofałaby się, aby odzyskać siły. Nie jest to dla mnie opcja. Zbyt długo miałem Portsmouth Duathlon jako moje wielkie wydarzenie na rozpoczęcie 2019 roku. Byłem zdeterminowany, aby ominąć kurs bez względu na wszystko.

Dzień wyścigu nadszedł zbyt szybko. Wczesny start, ostatni przegląd roweru i ruszyłem do rejestracji.

Weszło około 120 osób. Dość przytłaczające, biorąc pod uwagę, że nie miałem najlepszych startów w treningu na takie wydarzenie. Zrzuciłem rower w przejściu, miałem żel energetyczny i poszedłem ustawić się na linii startu.

Powietrze wypełniło podekscytowanie, atmosfera tętniła oczekiwaniem. Znalazłem się na początku mojej fali na linii startu. 3,2,1 GO! Ruszyliśmy.

Natychmiast spadłem na tył paczki, co nie było całkowicie nieoczekiwane. Miałem dwa cele:1) obejść się i 2) nie być ostatnim.

Najdalszy bieg, jaki kiedykolwiek przebiegłem, to 5 km. Dwa 5-kilometrowe biegi z 15-kilometrową jazdą rowerem w środku były dla mnie wkroczeniem w nieznane terytorium.

Przekroczyłem moje oczekiwania, kiedy ukończyłem pierwszy etap w około 26 minut. Cztery minuty od mojego 5km PB.

Czując się pewnie, przerzuciłem się na buty rowerowe, założyłem kask i zabrakło mi przejścia do startu na rowerze. Ani śladu przywódców ani nikogo innego. Nie martwiłem się – wiedziałem, że jako nastolatka będę mógł czerpać z mojego doświadczenia w wyścigach rowerowych.

Włączając duży, ale wygodny bieg, mogłem przejechać 15-kilometrową trasę ze średnią prędkością 20,4 mil na godzinę, eliminując rywali po drodze. Chyba minąłem prawie ćwierć boiska. Moje kolarskie doświadczenie zdecydowanie się opłaciło i dało mi silną pozycję do finału.

Jednak mój heroiczny wysiłek na rowerze zaczął zbierać swoje żniwo, a ostatni odcinek do przejścia był trudny. Moje nogi zaczęły się kurczyć. Moje tętno podskoczyło do 188 uderzeń na minutę. Myślałem, że jestem skończony. Pokuśtykałem z roweru i wypiłem żel energetyczny, po czym założyłem buty do biegania.

Bieganie nagle stało się walką. Obie nogi po prostu nie chciały się ruszać. To był umysł ponad materią, gdy popychałem się do przodu, zdecydowany nie rezygnować.

Dostałem drugi oddech, gdy żel zaczął działać i skurcze ustały. To nie wystarczyło. Byłem skończony. Bez energii, bez sprawności i biegania na dystans, którego nigdy wcześniej nie biegałem. Zwolniłem tempo i zdecydowałem, że wszystko, czego chcę, to dotrzeć do mety.

Kilku z tych rywali, których wyprzedziłem na rowerze, znów minęło mnie. Nie przeszkadzało mi to. Bieganie najwyraźniej nie było moją mocną stroną. Jedyne, co mogłem zrobić, to odłupać na odległość. Bez zegarka do biegania, który podałby mi tempo i dystans, mogłem tylko czuć.

Do molo dotarłem 600 metrów przed nami. Widziałem finisz. Moje ciało było zniszczone, ale przyspieszyłem. Wydawało się, że ostatnie 600 trwało godzinami, ale kolejka zbliżała się coraz bardziej. Wtedy mogłem zobaczyć tablicę rozrządu. Godzina i trzydzieści trzy.

Nie mogłem uwierzyć w czas, udało mi się bez przekonania przebiec przez linię i to było to. Ja to zrobiłem. 10 km biegu z przesiadką na rowerze w środku.

Moim celem były dwie godziny. Jedna godzina czterdzieści pięć bez przerwy.

Byłem zachwycony godziną i trzydzieści trzy. Nie jestem biegaczem, więc wydawało mi się to ogromnym osiągnięciem. Może nawet mi się to podobało. Tak bardzo, że zapisałem się na kolejny wyścig 24 marca!

Przez ból i skurcze, ogólnie rzecz biorąc, to doświadczenie dało mi motywację do trenowania, (miejmy nadzieję) nie zachorowania na grypę i spróbowania poprawy mojego czasu na następnych zawodach za cztery tygodnie.

Jestem głęboko przekonany, że bez względu na kondycję można zrobić wszystko. Dopóki jesteś we właściwym miejscu i masz jeden cel, możesz osiągnąć rezultat.

Wielkie pozdrowienia dla Mizuno, dhb i Vitusa za pomoc przy świetnym zestawie. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mógł dzielić się podobnymi doświadczeniami!



[Wiara i osiąganie - Portsmouth Duathlon: https://pl.sportsfitness.win/lekkoatletyka/triathlon/1018054697.html ]