Przewodnik po Galicji | 3 dni pielgrzymki do kanionów, świątyń i nieodkrytych linii rowerów górskich

„Dla mnie trudno jest wiedzieć, gdzie Galicja kończy się, a rzeczywistość zaczyna”.

Po Santiago de Compostela oprowadza nas Maria-Antonia Santiago, kobieta, której sześć sióstr również nazywało się Maria i która dzieli swoje nazwisko z miastem, w którym mieszka, stolicą Galicji w północno-zachodniej Hiszpanii.

Historia Santiago jest przesycona folklorem, mitami i spirytualizmem, gdziekolwiek się nie zwrócisz. W jego sercu stoi katedra w Santiago, gdzie uważa się, że apostoł św. Jakuba jest pochowany od pierwszego wieku.

Historia głosi, że po jego śmierci szczątki św. Jakuba zostały przewiezione do Galicji, aby chronić je przed Rzymianami – którzy nie odważyli się zmierzyć z zaciekłymi celtami mieszkającymi w Santiago. Pasterz został następnie poprowadzony do miejsca pochówku w świetle gwiazdy w 813 r. i zgłosił swoje odkrycie biskupowi, który poinformował króla Alfonsa II. Na cześć św. Jakuba zbudowano kościół w miejscu, w którym znaleziono jego szczątki, co ostatecznie doprowadziło do budowy obecnej katedry w 1075 roku.

Pielgrzymka, której kulminacją jest katedra, znana jako „Droga św. Jakuba”, jest obecnie jedną z najsłynniejszych podróży duchowych na całym świecie i masowo odbywała się od wczesnego średniowiecza.

Kiedy docieramy na centralny plac w Santiago po weekendowym zwiedzaniu wzgórz regionu na roweru górskim , po lewej stronie znajduje się katedra, za nami „najstarszy nieprzerwanie działający hotel na świecie”, po prawej parlament, a przed nami wspaniały gmach uniwersytecki. To całkiem niezła strona.

Rzut oka na plac pokazuje, jak ważna jest pielgrzymka do Santiago w czasach nowożytnych. Przewodnicy wycieczek prowadzą ogromne grupy wymachujące flagami z Panamy, Burkina Faso, Gabonu, Ukrainy, Brazylii, Zielonego Przylądka i nie tylko.

Wydano nawet film o pielgrzymce zatytułowany „Droga”, napisany przez Emilio Esteveza o sławie „Potężnych kaczek”, z udziałem jego ojca Martina Sheena. Wpisz słowo „pielgrzymka” w Google, a Santiago de Compostela znajduje się dosłownie w przykładowym zdaniu.

Byliśmy tu na własną rękę, choć była to nie tyle pielgrzymka, co polowanie na nieodkrytych – podróż przez piękne zakątki Galicji, po drodze próbując ich ciągle rosnącej sieci tras dla rowerów górskich .

Późny przyjazd pierwszego dnia sprawił, że przemyciliśmy się na noc do małego hotelu w Meaño w Pontevedra, 45 minut jazdy od lotniska Santiago de Compostela.

Obudziliśmy się i zobaczyliśmy, że ciemność poprzedniej nocy zamieniła się w piękną galicyjską dolinę w jednym oknie i rząd tradycyjnych hiszpańskich domów i kościołów w drugim. Znaleźliśmy również oba te okna zalane wystarczającą ilością deszczu, aby zalać Tamizę.

Kiedy większość ludzi myśli o Hiszpanii, myśli o idealnych wakacjach na plaży i 12-miesięcznym okresie letnim na południu. Z drugiej strony Galicja ma bardzo cztery pory roku i często można przeżyć je wszystkie w ciągu jednego dnia. Jest znany jako „region deszczowy” w pozostałej części Hiszpanii, ale warto umieścić to w kontekście reszty kraju. Temperatury latem w Galicji często przekraczają 30 stopni Celsjusza; po prostu możesz dostać przypadkowy deszczowy dzień, który będzie pasował do twoich sześciu dni słońca. W każdym razie, jeśli przyczyną deszczu są wzgórza i wybrzeża regionu, nie jest to duża cena do zapłacenia.

Pontevedra, prowincja, w której spędziliśmy pierwszą noc, faktycznie ma mikroklimat, o którym mówi się, że w miesiącach letnich utrzymuje się w nim ciepło i sucho, ale w dniu otwarcia nie mieliśmy szczęścia. A przynajmniej tak myśleliśmy. Nasz przewodnik Guti był raczej mniej zaniepokojony, wskakując do samochodu, ładując rowery i wioząc nas pół godziny na niektóre szlaki, gdzie tak naprawdę nie lało. Chociaż ziemia pod stopami była dość wilgotna, słońce rzeczywiście świeciło. Najwyraźniej ucieczka przed ulewą krótką przejażdżką jest dość powszechną praktyką w Galicji.

Podążaliśmy ścieżką, która poprowadziła nas przez faunę i florę Pontevedra, kończąc na nowym szlaku, który wznosi się od głównej drogi do oszałamiającego Mosteiro de Santa María da Armenteira – czynnego klasztoru z XII tego stulecie. Nie jest to zbyt fajny szlak do wspinaczki, ale schodzenie w dół to piekielna trasa – naturalne sekcje skalne i obfitość korzeni lśnią przez całą drogę, a jeśli będziesz mieć oczy szeroko otwarte na szlaku, zobaczysz nawet kilka dodatkowych pętli, które w końcu zaprowadzą Cię z powrotem na główny szlak.

Kiedy w końcu podjechaliśmy pod Mosteiro de Santa María da Armenteira, nie powinno nas dziwić, że byliśmy pokryci błotem. Było to jednak niewielkie zmartwienie, biorąc pod uwagę, że klasztor był wypełniony ludźmi przygotowującymi ślub na następne popołudnie. Bycie niezdarnym człowiekiem w najlepszym razie wydawało się złym pomysłem wkroczyć do kościoła i zaryzykować przykrycie całej błyszczącej bieli ciemnobrązowym kolorem, ale na szczęście jedna z siedmiu sióstr mieszkających w klasztorze przywitała nas w krużganku, aby zamiast tego rozejrzyj się.

Budowa krużganków rozpoczęła się pod koniec XVI wieku w kamieniu i była kontynuowana przez następne stulecie klasztoru, który znajduje się u podnóża góry Castrove, „starożytnego pogańskiego miejsca hiszpańskiego folkloru i magii galicyjskiej”.

Historia powstania klasztoru wiąże się z niezwykłą historią. Mówi się, że San Ero, rycerz dworu Alfonsa VII, założył go w 1150 roku po otrzymaniu instrukcji we śnie od Matki Boskiej. Wiele lat później Ero spacerował po lasach rozmyślając o życiu pozagrobowym i poprosił Matkę Boską, aby pokazała mu raj. Zorientował się, że wsłuchuje się w śpiew ptaka, a kiedy się skończyła, wrócił do klasztoru i stwierdził, że wszyscy bracia, których znał, odeszli i zostali zastąpieni przez nowych ludzi. Legenda mówi, że tak naprawdę Ero zafascynował się śpiewem ptaka, a od jego powrotu minęło 200 lat.

Niemal każdy klasztor i starożytny fort lub relikwia w Galicji jest przedmiotem takiego folkloru. Wzięliśmy prysznic po dniu spędzonym na szlakach – sieć rowerów górskich w Galicji wspaniale, w tym różne hostele i huby, w których można bezpłatnie posprzątać – i udaliśmy się na noc do naszego zakwaterowania. Jest to prawdopodobnie najbardziej spektakularny hotel, jaki Mpora kiedykolwiek spotkała – Parador de Santo Estevo , ogromny przebudowany klasztor benedyktynów, wiszący na skraju kanionu rzeki Sil, jak coś z filmu Disneya.

Wędrówka po terenie klasztoru z VI wieku jest jak podróż w czasie. Barokowa architektura jest intensywnie dramatyczna, elementy rzymskie są doskonale zachowane, a każdy pokój wychodzi na kanion rzeki Sil. Obudziliśmy się wcześnie, aby zobaczyć wschód słońca wraz z mgłą nad bezkresną, otaczającą zielenią.

Patrząc w dół na klasztor z wąskiej drogi nad nim, można przysiąc, że to jedyny punkt cywilizacji w promieniu wielu mil, ale okazuje się, że jest to idealny punkt wyjścia na kolejny dzień na szlakach. I dzisiaj nie ma śladów deszczu. Odbieramy rowery i wkrótce jedziemy przez kolorowe samoloty prowincji Ribeira Sacra w kompletnej dziczy, mijając pagórki, pod polami gigantycznych wiatraków na farmie wiatrowej Sil i cały czas spoglądamy na cały niezwykły kanion ściany i błyszczące horyzonty Ribeira Sacra.

Nasza wspinaczka osiągnęła szczyt na wysokości 1150 m i zeszła do punktów widokowych O Picotiño i Cabezoá, spoglądając ponownie na kanion rzeki Sil, ale daleko od miejsca, w którym byliśmy rano. To musi być jedna z najbardziej malowniczych przejażdżek w Hiszpanii, z rozwartymi kanionami i ogromnymi jeziorami po jednej stronie; winnice spływające po ich trawiastych ścianach i świecące skały pokrywające pozostałe oraz ogromne wiatraki i niekończąca się zieleń Galicji na tle twojego widoku.

Zjeżdżamy w dół na górę, aby zakończyć jazdę kilkoma kamieniami i korzeniami, które dobrze wykorzystują tylny amortyzator, zanim wskoczymy na małą łódkę, aby przepłynąć przez kanion, nad którym właśnie jechaliśmy. Szyper jest miejscowym i podaje własne domowe wino w plastikowych kubkach, które z radością przyjmujemy.

Nasza jazda była stosunkowo relaksująca, ale tak malownicza, jak to tylko możliwe. Galicia ma jednak wszystko, czego szukasz na rowerze. Sieć szlaków jest ogromna i tylko się rozwija – a wśród tysięcy kilometrów dostępnych w regionie jest wszystko, od prostych zielonych szlaków po hardkorowe czarne trasy.

Wino odbiło się od dwugodzinnej jazdy do Santiago i odświeżyło dużym jedzeniem – jeśli jedziesz do Galicji, musisz spróbuj pulpa , danie z ośmiornicy podawane w oleju, soli i papryce – następnego ranka wyruszamy na zwiedzanie miasta z Marią. Trudno być kimś innym niż gorliwym, gdy widzisz Santiago z bliska. To jak miasto wyrwane prosto z Gry o Tron – z ogromnymi, starożytnymi kamiennymi budynkami wzdłuż ulic i taką samą magią w powietrzu, jak każda powieść George'a R.R. Martina.

Zanim nasza wycieczka po Santiago dobiegnie końca, Maria opowiada nam swoją ulubioną bajkę osadzoną w murach miasta.

Mówi się, że co roku 25 lipca – w dzień św. Jakuba – kiedy miasto zamienia się w całonocny karnawał, duch królowej Lupy, najpiękniejszej królowej w dziejach Galicji, budzi się ze snu, by dołączyć do uroczystości. A jeśli zobaczysz ją na ulicy w dowolnym momencie w nocy, zostaniesz pobłogosławiony pięknem na resztę swoich dni.

Wydaje nam się, że duch królowej Lupy wędruje jednak znacznie dalej niż tylko ulice Santiago. Cały region jest absolutnie oszałamiający – i idealna nagroda za wszelkiego rodzaju pielgrzymkę.

Aby przeczytać resztę lipcowego wydania Journey, przejdź tutaj



[Przewodnik po Galicji | 3 dni pielgrzymki do kanionów, świątyń i nieodkrytych linii rowerów górskich: https://pl.sportsfitness.win/rekreacja/Kolarstwo-górskie/1018048964.html ]