Lucas Pezzini Leiva – Człowiek z areny, Um Tributo

Podróż Lucasa Leivy od chłopca do mężczyzny zbiegła się z wieloma fanami Liverpoolu. Oto jeden, który pisze swoje pożegnanie i podziękowania dla mężczyzny na arenie.

To nie krytyk się liczy; nie człowiek, który wytyka, jak potyka się siłacz, albo gdzie sprawca uczynków mógł uczynić je lepiej. Zasługa należy do człowieka, który faktycznie jest na arenie, którego twarz splamiona jest kurzem, potem i krwią; który walczy dzielnie; kto błądzi, kto raz za razem schodzi, ponieważ nie ma wysiłku bez błędów i niedociągnięć; ale kto rzeczywiście stara się wykonywać czyny; kto zna wielkie entuzjazmy, wielkie nabożeństwa; który poświęca się szlachetnej sprawie; kto co najwyżej zna w końcu triumf wysokich osiągnięć, a kto w najgorszym przypadku jeśli mu się nie uda, przynajmniej zawodzi, gdy odważnie się bardzo odważy, aby jego miejsce nigdy nie było z tymi zimnymi i nieśmiałymi duszami, które nie znają ani zwycięstwa, ani porażki.

[Fragment przemówienia „Obywatelstwo w republice” wygłoszonego na Sorbonie, Paryż, Francja, 23 kwietnia, 1910]

Nie tak dawno, w dalekiej krainie herbaty i ciastek, w pomyślną noc, uświetnioną obecnością około czterdziestu tysięcy pospólstwa, dwie frakcje znane ze swojej sportowej wiarygodności zmierzyły się ze sobą na kredowym boisku o wymiarach 67m x 103m, aby rozegrać ostateczną rozgrywkę. Mieszkańcy Północnego Zachodu przywdziewający czerwony strój bojowy, świeżo po porażce z rąk swoich południowo-wschodnich przeciwników, przybył do miasta Londyn w nadziei na odkupienie bez bohatera bitwy, Pułkownik Steven z Domu Liverpool. To była najwspanialsza okazja, obiecujący być największym spektaklem starcia tytanów. W międzyczasie, miliony mil od pola bitwy, jedenastoletni chłopiec pochodzący z innego królestwa skupił się całkowicie na wyniku tak monumentalnego wydarzenia. Widocznie, stawka była wysoka, gdy chodzi o troskę pełnego nadziei dziecka, które niedawno znalazło dla siebie miejsce wśród bohaterów Północnego Zachodu.

W konflikcie trwającym około dziewięćdziesięciu minut, z udziałem okrągłego obiektu zwanego „piłką”, bohaterowie nadal starali się wznosić nad sobą. Pośród całego zamieszania ku zaskoczeniu małego chłopca, postrzępiona gałązka kadeta podniosła się na tę okazję, zadając ciężki cios obronie wroga pod koniec bitwy, co napełniło jego serce z pół świata nadzieją. Nadzieja, że ​​ostatnia fala wyjdzie zwycięsko po drugiej stronie. Wywiązała się bitwa, ale pomimo ich dzielnych wysiłków, mężczyźni z Liverpoolu nie zdobyli swojego południowo-wschodniego odpowiednika, z niebieską flagą z symbolem lwa.

Złamany i rozczarowany, chłopak postanowił poświęcić chwilę dla siebie, i zastanawiać się nad drobną obecnością na środku boiska, która dała mu nadzieję na bezcenną chwilę lub dwie. To był dzień, który poruszył nowicjuszkę w postrzeganiu przez młodego chłopca koncepcji bohatera — przybierającego różne kształty i rozmiary, splamiony kurzem, potem i krwią w wyniku bitwy.

Imię tego smukłego bohatera w ramce brzmiało Lucas Leiva .

Niewiele wiedział o swoim młodym wyznawcu, który już zdecydował się wyruszyć z nim w podróż — o grzebieniach i dolinach, odporności i dojrzałości, miłości i przyjaźni. Chodzi o podróż, która zabiera nieśmiałego cudzoziemca niepewnego swojego miejsca wśród szanowanych, do uwielbianego majora z zaraźliwym uśmiechem, podróż milionów jedenastolatków dorastających wraz z Brazylijczykiem. Nikt nie mógł sobie wyobrazić, że jego opowieść o ewolucji od stanu nieufności i wstrętu do siebie do mężnego człowieka na arenie poruszy serca młodych i starych. Jego wysiłki potwierdziły wiarę ludzi w same fundamenty i ducha ich frakcji sportowej, na której została ona zbudowana, i udało się uciszyć wątpiących przez dekadę, a może nawet jego.

Bo nie zawsze chodzi o miecz, ale także o często pomijanej tarczy. O jednym kto błądzi, kto raz za razem schodzi, ponieważ nie ma wysiłku bez błędów i niedociągnięć; kto rzeczywiście stara się wykonywać czyny; kto zna wielkie entuzjazmy, wielkie nabożeństwa; który poświęca się szlachetnej sprawie. To właśnie niejaki Theodore Roosevelt, wierzył wiek temu.

Pochodząc z dalekiej krainy z torbą pełną nadziei i marzeń, dwudziestoletni Lucas, z długimi blond włosami utrzymywanymi w miejscu przez opaskę Alice, przybył do ziemi obiecanej Liverpoolu, konkretnie w domu gigantów piłki nożnej, Anfield. Zdobycie plebsu Liverpoolu, zagorzałych fanatyków tworzących samą duszę i dumę miasta, nie było łatwe, i dla takiego nowicjusza jak on, nieświadomy dziwnych dróg nowej ziemi, było to prawie niemożliwe zadanie. Aby zyskać na znaczeniu, przyćmienie takich znanych koni bojowych, jak Steven Gerrard i Xabi Alonso, potrzebował cudu.

I nadszedł cud, z pomocą nożyczek:strzyżenie. Niektórzy mówią, że fryzura zrobiła to za niego, popychając go ku klasycznej opowieści o zmartwychwstaniu w słynnej czerwieni. Później przechodził dalej, by spojrzeć poza powierzchowność i zdać sobie sprawę z głębi działania umysłu. Wraz ze strzyżeniem przyszło zmartwychwstanie, jego odwaga podczas tej feralnej nocy na południu, po czym szybko nastąpiło uwielbienie ze strony fanatyków, który przyjął skromną postawę i taktownie posługiwał się tarczą i mieczem, by chronić swoich braci.

Poczucie bezinteresowności emanujące z osobowości Lucasa przeniknęło głęboko do dorastającego teraz nastolatka, łączenie się ze światem za pomocą opowieści o wielkiej frakcji piłkarskiej, Liverpool FC. W międzyczasie, przystosowanie się do lokalnej kultury wiernych Liverpoolu, Lucas zaczął wyróżniać się jako przykład Bitwa za bitwą, tydzień w, tydzień wolny, robił postępy przez cały czas nabierając pewności siebie, zanim wszystko się przed nim rozpadło. Walić!

Lucas upadł na ziemię, nie mogąc w ogóle wstać w niefortunną noc, mierząc się ze znaną południowo-zachodnią opozycją. Z całą swoją mocą i męstwem, dzielny wojownik skręcał się w agonii z powodu jakiegoś uszkodzenia odniesionego w maleńkim pasie tkanki łącznej pośrodku kolana. Nastolatek, który nigdy nie przestał mu kibicować, Nauczyłem się tego dnia — przeszkody mają różne kształty i rozmiary.

Powoli ogarnęła go ciemność — będąc świadkiem wojownika podobnego do biblijnego Dawida, świadkami porażek z rąk pomniejszych frakcji, świadkiem upadku niegdyś wielkiego Liverpoolu FC, boleśnie. Starożytni Grecy nazywali to „ perypetie ” w swojej kulturze teatralnej, co wskazywało na odwrócenie losu w kierunku tragedii. To właśnie nękało zarówno mężczyznę, jak i jego miłość:Lucas, jego rany, i jego dozgonną wierność swojemu domowi z dala od domu. Dla człowieka prostych planów i pomysłowego chodu, jego powrót w postaci rozczarowania samego Arystotelesa zaskoczył wszystkich.

U greckiego filozofa Poetyka , perypetie jest definiowana jako zmiana, która prowadzi do rozwiązania spektaklu, ale niegdyś słaby chłopiec z krainy łez i duszy nic z tego nie miał. Najlepsze miało dopiero nadejść, a przynajmniej tak sądził. Rok później, pokonywanie jego fizycznych napięć, wrócił. Trochę starszy, nieco wolniej, ale zdecydowanie mądrzejszy. Pokonując swoje wewnętrzne demony, jego wątpliwości co do tego, czy mógłby kiedykolwiek ponownie założyć zbroję bojową dla swojego ludu, postawił stopę na uświęconej ziemi Anfield, w innym czasie, ale z tą samą gorliwością i zapałem jak poprzednio. Może nie tym samym zawadiackim dumą, do którego przywykł. Niemniej jednak, nigdy nie stracił nadziei.

Bo tym właśnie jest. Za wszystkimi bliznami po bitwach i scouse tang, Lucas Leiva jest humanizatorem, który swoim zaraźliwym optymizmem potrafi uspokoić szalejącą atmosferę. Jako ktoś, kto wie, jak czuje się młody aspirant w obcym kraju, wziął na siebie odpowiedzialność za sprawienie, by nowi rekruci czuli się jak w domu z tym samym błyskiem w oczach, co miał, za każdym razem, gdy osłaniał atak lub zadawał cios własnej przybranej rodzinie.

Tak jak dawna legenda z przeszłości, Sir Billy Bremner, który miał motto „za każdym razem obok siebie”, Lucas też miał altruistyczne powinowactwo z niego, pomaganie swoim kumplom w potrzebie. Działając jako unifikator zarówno na polu bitwy, jak i poza nim, zawsze konsekwentny człowiek wyrobił sobie markę w okopach w ciągu dekady, w której nauczył się kochać Liverpool.

Często spotykano go, gdy pił filiżankę ciepłej herbaty ze swoimi chłopakami i angażował się w niezobowiązujące przekomarzanie się z ludźmi, bez względu na to, skąd pochodzili. czy to Runcorn czy Rio. Bo pod czerwonym sztandarem klubu wszyscy są tacy sami:bracia dla siebie. Jeśli nie to sprawia, że ​​fanatycy ponownie romantyzują ten sport, to co jeszcze będzie? Lucas Leiva uosabiał twardość, determinacja i pokora, które są wymagane, aby odnieść sukces w życiu.

Oto, co bez wysiłku odbiło się echem w umyśle nastolatka zmierzającego w stronę męskości, kompozycja o ludzkim duchu silniejszym niż przeszkody, z jakimi człowiek musi się zmierzyć w życiu. Wyciągnięta lekcja:nie zawsze chodzi o to, jak mocno można uderzyć, ale o to, jak szybko można się podnieść po tym, jak sam został uderzony. Za uczucie miłości, przyjaźń i rodzina. Czasami tylko po to, żeby się zemścić.

Ale już, po tych wszystkich latach, w tym właśnie momencie, nie chodzi o to, co by było, gdyby niczego niepodejrzewający żołnierz piechoty nie został tak boleśnie ranny, ale jak przez te wszystkie lata udawało mu się trzymać stopy na ziemi i żyć dalej. Jak Lucas Leiva opanował sztukę ekranowania, zdając sobie sprawę, że nigdy nie będzie władał mieczem tak dobrze jak jego rodacy, pozostaje pytaniem. Pytanie, na które odpowiedź byłaby obrazą uroku mężczyzny. Ponieważ zainspirować się mężczyzną, nie trzeba odkrywać wszystkich jego niuansów. Dorosły już chłopiec dobrze o tym wiedział.

Wiedział nawet, że nadszedł czas, aby opuścił Liverpool FC, a fan nie miał nic innego, jak podziękować mu za jego służbę przez tak długi czas. Postanowił dorastać razem z nim osiem lat temu w tę nieszczęśliwą noc pod londyńskim niebem, w przeczyszczającym momencie ma tylko uśmiech na twarzy. Ponieważ jego odwaga na najwspanialszych scenach trwających dobrą dekadę doprowadziła do tego momentu:poczucie przynależności i przywiązania do fanów teraz, gdy jest w drodze. Ponieważ los może mieć, więź między tymi dwoma niczego nie podejrzewającymi osobami nie była „pechowa”.

Życie to nie bajka — żadnych walecznych rycerzy, żadnych przyjaznych gigantów. Opowieść o chłopcu z ulic Gremio, który osiągnął status kultu wśród swojego ludu, rozbrzmiewa w sercach wielu, bo to opowieść o prostym człowieku. Prosty człowiek o prostych ambicjach:„Cześć, nazywam się Lucas Leiva. Przekroczyłeś linię środkową. Przygotuj się, by pocałować trawę. Jak zabrakłoby jego bezcennego doświadczenia i obecności w koszarach wśród młodzieńczych rodaków, tylko czas może powiedzieć.

Na razie, to jest chłopiec, wentylator, teraz mężczyzna, życząc mu dobrze, chociaż z pewną niechęcią. Aby ludzie całowali trawę w krainie la dolce vita, Twoje zdrowie, człowiek, który przeszedł od zdrapania do niezastąpionej obecności w szeregach. Oto dla mężczyzny kto nawet w najgorszym zawiodła podczas wielkiej odwagi, aby jego miejsce nigdy nie było z zimnymi i nieśmiałymi duszami, które nie znają ani zwycięstwa, ani porażki. Oto przyszłość Lucasa Leivy, do zdobywania kolejnych aren pod złotym niebem. Nie pozostaje mi nic innego do powiedzenia, jak tylko podziękować mu.



[Lucas Pezzini Leiva – Człowiek z areny, Um Tributo: https://pl.sportsfitness.win/lekkoatletyka/piłka-nożna/1018039600.html ]