Śmierć, Rozpacz i Kanibalizm | Tim Jarvis odtworzył nieszczęsne wyprawy antarktyczne Mawsona i Shackletona, aby dowiedzieć się, co naprawdę się wydarzyło…

Słowa Tristana Kennedy'ego | Zdjęcia dzięki uprzejmości Tima Jarvisa

8 stycznia 1913 roku odkrywca Douglas Mawson znajdował się na najniższym poziomie. Jego przyjaciel i kolega, Xavier Mertz, leżał martwy obok niego, który w końcu uległ kombinacji głodu, wyczerpania i czerwonki po miesiącach spędzonych na lodzie Antarktydy. Około trzy tygodnie wcześniej para straciła trzeciego towarzysza, porucznika Ninnisa, który zginął w szczelinie wraz z ich namiotem i większością jedzenia.

Mawson i Mertz zostali zmuszeni do zjedzenia swoich psów husky, aby przeżyć. W ten sposób nieświadomie połknęły niebezpieczne ilości witaminy A z wątrób psów, skutecznie zatruwając się. Ich skóra zaczęła odpadać. Każdego ranka Mawson musiał ponownie przywiązywać podeszwy stóp do surowego mięsa pod spodem, zanim założył buty – niezwykle bolesny proces. Zanim umarł, trucizna doprowadziła Mertza do szaleństwa. Skulony w swoim mokrym śpiworze, drżąc na śniegu pod prowizorycznym namiotem, Mawson opisuje swoje przerażenie, gdy:„Wyciągnąłem rękę i stwierdziłem, że mój towarzysz był sztywny na śmierć”.

„To było niewypowiedzianie smutne, że mógł tak zginąć” – pisze. Ale wskazując, jak samotny i zdesperowany był Mawson, wyjaśnia, że ​​„śmiertelna rama Mertza, zawinięta w śpiwór, nadal oferowała pewne poczucie towarzystwa”. Jego relacja kontynuuje:„Rzuciłem się na resztę nocy, obracając w mojej głowie wszystko, co za sobą i szanse na przyszłość”. Jego szanse w tamtym czasie były niewielkie. I chociaż Mawson w końcu wyszedł z tego żywy (i przeżył, by pisać o tym doświadczeniu), niektórzy podejrzewali, że w tej chwili rozpaczy, z niewielką nadzieją i jeszcze mniejszą ilością jedzenia, mógł ulec najgorszym instynktom i pożerać część ciała zmarłego przyjaciela. .

Dlatego prawie dokładnie 94 lata później brytyjsko-australijski poszukiwacz przygód Tim Jarvis postanowił postawić się w dokładnie tej samej sytuacji. Niektórym pomysł ponownego przeżycia tego, co z pewnością należy uznać za jeden z najbardziej nieszczęśliwych momentów w historii eksploracji polarnej, może wydawać się szalony.

Ale dla Jarvisa był to fascynujący eksperyment. „Chciałem dowiedzieć się, co wydarzyło się podczas jego pierwotnej podróży, gdzie wielu oskarżało go o kanibalizowanie upadłego człowieka” — wyjaśnia Jarvis. „Pomysł polegał na przetestowaniu, czy można zrobić to, co zrobił z jedzeniem, o którym mówił, że ma. Bez potrzeby zjedzenia drugiego faceta”.

Dlatego Jarvis zabrał się do odtworzenia ekspedycji Mawsona tak dokładnie, jak tylko mógł. „[Mieliśmy] stare sanki Nansen wykonane w ten sam sposób”, mówi Mpora. „Wzięłam scyzoryk, jakiego używał Mawson, jak poprzednik szwajcarskiego scyzoryka. Spędziłem rok na tropieniu jednego z nich.

„Zjadłem ten sam pemmikan – który jest zasadniczo smalcem z odrobiną przypraw – i poprosiłem piekarza, aby zrobił te same bogate w wapń herbatniki saneczkowe według tego samego przepisu, który mieli w tamtych czasach. Mieliśmy te same obciążniki, śpiwory ze skóry renifera i skórzane buty. Technologia, której używałem do nawigacji, która była zasadniczo kompasem, była dokładnie taka, jak wcześniej Mawson”. mówi Jarvis. Zapewnił również – tak ściśle, jak to możliwe – że jest w takiej samej formie w stosunku do swojej zwykłej wagi, jaką miałby Mawson, gdy Ninnis i całe jedzenie zniknęły w szczelinie.

Następnie wraz ze swoim rosyjskim partnerem ekspedycyjnym Jewgienijem Stoukało zastępującym Mertza, Tim wyruszył w podróż przez ten sam obszar Antarktydy, co Mawson i jego towarzysz. Stoulanko, jak mówi żartobliwie, był „coraz bardziej zdenerwowany” w miarę jak szli dalej – prawdopodobnie tak bardzo chciał uniknąć bycia zjedzonym, jak Jarvis udowodnił, że to niepotrzebne. Oczywiście jedyną rzeczą, której para nie mogła odtworzyć, była dieta Mawsona i Mertza z psiego mięsa. Ze względów środowiskowych psy husky są zakazane na Antarktydzie od 1994 roku, a poza tym ani Jarvis, ani Stoukalo nie byli szczególnie chętni do celowego otrucia się.

„Potraktowaliśmy to jako eksperyment kontrolny” — wyjaśnia Tim. „Jeśli wszystko inne robisz tak samo, wagę sań, jedzenie, dystans, porę roku, ubiór, nawigację, ten sam rodzaj fizycznej wagi początkowej, ale nie jesz psów, to jaka jest rola spożycie wątroby psa – co jest główną rzeczą, która prawdopodobnie spowodowała u nich szkodliwe skutki – jak dużą rolę to odegrało?”

Czytając jego skrupulatne przygotowania, można by pomyśleć, że Jarvis był empirystą o zimnym sercu, eksperymentującym wyłącznie z naukowej ciekawości. Ale kiedy słyszysz, jak o tym opowiada, zdajesz sobie sprawę, że podróż pochłonęła niewiarygodne żniwo nie tylko fizycznie (stracił przy tym 32 kilogramy), ale także emocjonalnie. Staulako został wyciągnięty przez zespół wsparcia w miejscu, w którym zginął Mertz, pozostawiając Jarvisa samemu sobie, tak jak zrobił to Mawson. Sam na lodzie mówi:„Przeżyłem najbardziej dramatyczne upadki, jakich kiedykolwiek doświadczyłem”.

„W dniu, w którym Jewgienij odszedł, pomyślałem:»Muszę po prostu wrócić do nowej rutyny«. Chciałem się ruszyć [ale] oczywiście miałem śnieżycę. Zamieć trwała trzy i pół dnia. Zostałem więc przyparty do głowy sam ze swoimi myślami na płaskowyżu, zastanawiając się, czy zdołam zrobić jedzenie na dłużej.

„Kiedy nie masz jedzenia i jesteś mokry, zmarznięty i sam, udajesz się mentalnie do miejsc w postaci ciemnych kawałków, których nigdy wcześniej nie zgłębiłeś”. Jarvis zmagał się nie tylko z własnymi demonami, ale także z demonami Mawsona.

Im więcej dowiadywał się o odkrywcy przed próbą, tym bardziej Jarvis identyfikował się z nim. „Oboje byliśmy naukowcami, którzy rozpoczęli życie w Wielkiej Brytanii”, wyjaśnia, „obaj wylądowaliśmy w Adelajdzie, gdzie obaj byliśmy na tym samym uniwersytecie. Znalazłem kilka bardzo interesujących podobieństw”. W trakcie swoich badań Jarvis spotkał także kilku potomków Mawsona. „Znałem jego córki (które teraz, niestety, obie zmarły), całkiem dobrze. A potem wnukowie i prawnuki”.

Samotnie na lodzie doskonale zdawał sobie sprawę, że nie tylko jego własna reputacja spoczywa na jego wyczerpanych ramionach. „[Był] ciężar oczekiwań ze strony rodziny Mawsonów, która miała nadzieję, że [ja] będę tym rycerzem w lśniącej zbroi, który pokaże ich przodkowi jako szlachetnego faceta, który nie musi nikogo kanibalizować. Czułem dużą presję”.

Udało mu się w końcu, pokonując całą odległość na racji głodowej Mawsona i udowadniając, że ukończenie podróży, jak powiedział odkrywca, było możliwe. Jarvis doszedł do wniosku, że Mawson mówił prawdę o Mertz. Ale przyznaje, że udowodnienie tego „było bliskie”. Chociaż nie stracił skóry w taki sposób, jak Mawson, ani nie cierpiał z powodu tego samego silnego bólu, „moje stopy były w bardzo złym stanie z takimi rzeczami jak odmrożenia”, a całe doświadczenie było „desperacko trudne”.

Przetrwanie jednej takiej straszliwej próby wystarczyłoby większości ludzi na całe życie. Ale kilka lat później Jarvis znów się tym zajął. Tym razem skupił się na odtworzeniu czegoś jeszcze trudniejszego – podróży, którą nikt inny jak Sir Edmund Hillary nazwał „największą podróżą przetrwania wszechczasów”. Niesamowita 1300-kilometrowa przeprawa Ernesta Shackletona przez Ocean Południowy z Antarktydy do Georgii Południowej.

Podróż Shackletona zrodziła się z rozpaczliwej konieczności. Jako przywódca słynnej Imperial Trans-Antarctic Expedition wyruszył w 1914 roku w celu przemierzenia kontynentu południowego. Jednak niemal natychmiast po tym, jak jego statek, The Endurance, dotarł na wody przybrzeżne, wszystko zaczęło się psuć. Załoga przebywała na morzu niewiele ponad miesiąc i wciąż znajdowała się wiele mil od lądu Antarktyki, kiedy lód stał się nieprzejezdny. Do 19 stycznia 1915 ich statek został zamrożony i uwięziony w krze lodowej.

Dryfowali z prądami przez prawie rok, zanim ciśnienie topniejącego lodu ostatecznie zmiażdżyło Endurance, zmuszając ich do opuszczenia statku. Osaczona na pływającej tafli lodu drużyna Shackletona dryfowała jeszcze przez sześć miesięcy, zanim zaczęła pękać pod ich stopami. Wpakując się do trzech łodzi ratunkowych, które uratowali, spędzili pięć wstrząsających dni na morzu, zanim w końcu dotarli na Wyspę Słoni. Po raz pierwszy stali na suchym lądzie od ponad roku.

Choć solidny grunt był mile widziany, ulga Shackletona była krótkotrwała. Na Wyspie Słoni nie było bieżącej wody, a dryfując przez tak długi czas, znajdowali się mile od miejsca, w którym ktokolwiek się spodziewał. Minęło 40 lat, zanim ktokolwiek zaczął korzystać z helikopterów poszukiwawczych lub GPS i prawdopodobnie ratownikom zajęłoby przynajmniej tyle czasu, aby przypadkowo się na nie natknąć. Shackleton zdecydował, że jedyne, co można zrobić, to wziąć najbardziej zdatną do żeglugi z trzech szalup ratunkowych, które ochrzcili jako James Caird, i wyruszyć na poszukiwanie ratunku. Wyznaczyli kurs na Georgię Południową i stację wielorybniczą, którą opuścili 18 miesięcy wcześniej.

Dziewięćdziesiąt siedem lat po wyruszeniu Shackletona i jego drużyny Jarvis ładował własną replikę Jamesa Cairda. „Zbudowaliśmy łódź tak blisko oryginału, jak tylko mogliśmy”, wyjaśnia Jarvis, a proces ten trwał dwa lata. „Była to standardowa 23-stopowa łódź ratunkowa ze statków od lat 50. XIX wieku do lat 50. XX wieku. Wszystko, co się wydarzyło, to cieśla z Endurance zabudowała nadburcia, a Shackleton i jego ludzie dodali talię skrzyń do pakowania. Potem wiosłowali i przepłynęli tę niezdatną do żeglugi rzecz przez cały południowy ocean”.

Podobnie jak Shackleton, Jarvis starannie wybrał swoich towarzyszy do podróży. Setki chętnych dały mu nieco więcej możliwości niż miał Shackleton, ale ostatecznie Jarvis uważa, że ​​obie załogi nie różniły się od siebie. „Worsley [kapitan Endurance który odbył podróż z Shackletonem] był jednym z najbardziej utalentowanych żeglarzy swoich czasów i był bardzo dobry w pracy z tym, co miał”. Jego współczesnymi odpowiednikami byli Paul Larsen i Nick Bubb, „żeglarze dookoła świata, [którzy] chcieli wiedzieć, czy mogą pływać po oceanie pozbawioną stępki, niezdatną do żeglugi drewnianą łodzią bez rumpla, używając tylko sekstantu, chronometru i kompasu. gdzie rzadko widzisz słońce…”

Reszta sześciu silnych członków załogi, Royal Marine, oficer marynarki i brytyjski mistrz we freedivingu, również zostali wybrani ze względu na umiejętności wspinaczkowe lub żeglarskie. Podobnie jak w przypadku ekspedycji Mawsona, Jarvis skrupulatnie zwracał uwagę na szczegóły z epoki. „Kierowaliśmy się linami, tak jak on to robił, a nie sterem [co dałoby] przewagę mechaniczną. Nie istniała technologia automatycznego prostowania. Nie było neoprenu ani Gore-Texu, to była tylko odzież Burberry”.

„Burberry?” Pytam „jak w luksusowej marce?” "Tak." Jarvis wyjaśnia. Brytyjska marka odzieżowa była najwyraźniej Gore-Texem epoki edwardiańskiej. „Nie używaliśmy ich rzeczywistej odzieży, ponieważ wycofali tę linię”, mówi Tim, „Ale zrobiliśmy je z dokładnie tych samych materiałów. Kiedyś nazywali ich Burberries, trochę jak nazywanie odkurzacza Hooverem”.

Robienie tego w oryginalny sposób oczywiście sprawiło, że Jarvis i jego ekipa zdali sobie sprawę, jak trudne musiało być wykonywanie nawet drobnych zadań. „Przypominam sobie bardzo poważny incydent w połowie jednej z dwóch wielkich burz, w których desperacko potrzebowaliśmy światła. Grzebaliśmy się przez kilka godzin, próbując zapalić świecę i wynieść ją na pokład, abyśmy mogli zobaczyć, co się dzieje. Warunki były z pewnością dalekie od ideału. „Wszystko, co mogę powiedzieć, to sześciu facetów mieszkających w przestrzeni mniej więcej wielkości podwójnego łóżka, w której musisz próbować spać, poruszać się, iść do toalety w wiadrze, chorujecie na siebie nawzajem, jest mokro, jest zimno… to… dość desperackie.

Oczywiście to był XXI wiek i ekipa była filmowana sporadycznie dla Discovery Channel, ale ryzyko dla życia i zdrowia wciąż było strasznie realne. „Nie możesz sobie pozwolić na wywrócenie się” — mówi Jarvis. „W czasie sztormów szczyt do doliny ma prawdopodobnie 40 stóp, może 50 stóp. Zszedłbyś w dół i nie widziałbyś nic poza szarością fali przed sobą”.

„Mieliśmy jacht, który teoretycznie był naszym wsparciem. Ale realistycznie, jeśli wpadniesz do wody i masz na sobie wełniane i skórzane buty, bez żadnych wytycznych, bez kamizelek ratunkowych, a morze jest ogromne, szczerze mówiąc, łódź może być 200 jardów od ciebie i nic by to nie pomogło. Nasza łódź była oddalona o 30 mil morskich – tego nawet nie widać na horyzoncie. Wpadasz, w zasadzie jesteś tosty. Masz 10 minut, a one w niczym nie pomogą. Mieliśmy ich tam naprawdę dla ubezpieczenia i żeby sprowadzić kamerzystów z Discovery Channel, którzy mieli spotkać się z nami na wyspie. Jeśli tam dotrzemy”.

W końcu dotarli w jednym kawałku do Haakon Bay, gdzie Shackleton wylądował prawie 100 lat wcześniej. Jednak potężna przeszkoda w górach Georgii Południowej wciąż stała między nimi a historyczną stacją wielorybnictwa, ich celem, i podobnie jak partia Shackletona, ich siła została wyczerpana. „Trzech facetów zostało ubezwłasnowolnionych z powodu warunków”, mówi Jarvis. „Po podróży ich stopy były w tak złym stanie, że nie mogli przekroczyć Georgii Południowej, jak w rzeczywistości Shackleton”.

I tak, jak wielki odkrywca, Jarvis wyruszył z zaledwie dwoma towarzyszami, Larsenem i Barry Gray, Royal Marine, aby przemierzyć zdradzieckie góry odległego archipelagu południowego Atlantyku. „W zasadzie jechaliśmy bez sprzętu takiego jak Shackleton” — mówi Tim. „Mieliśmy skórzane buty ze śrubami i gwoździami przebijanymi przez podeszwy, aby zapewnić przyczepność, a także jeden odcinek liny i siekierę stolarską. [Przechodziliśmy] przez bardzo pofałdowany i niebezpieczny teren”.

Było kilka bliskich rozmów. „Mieliśmy między nami około 20 upadków szczelin”, mówi Tim. Pamiętam, że [w jednym incydencie] poślizgnąłem się i przeszedłem całą drogę obok Paula i Baza. Oboje upadli na ziemię i trzymali się najlepiej, jak potrafili. Ale to nie jest zabawne, kiedy nie masz czekana, na który można upaść, raków ani czegokolwiek.

Podążanie śladami swojego bohatera pozostawiło Jarvisa z odnowionym poczuciem podziwu dla osiągnięć wielkiego człowieka. „Z gór prowadzą dwa bardzo strome zjazdy. Jednym z nich jest słynny grzbiet Trident, po którym zsunął się Shackleton. Jego dwaj ludzie byli zbyt zmęczeni, by zejść na dół, a zła pogoda zbliżała się szybko. Będąc w tym miejscu i patrząc na to, co zsunął się, jestem zawstydzona perspektywą tego. Jest bardzo, bardzo stromo”.

Jeśli przekroczenie Georgii Południowej dało Jarvisowi nowe spojrzenie na przeszłość, nauczyło go również czegoś przerażającego w przyszłości. „Kiedy Shackleton to zrobił, musiał pokonać trzy duże lodowce. Dla nas po 97 latach były tylko dwa. Trzeci stopił się, teraz jest jeziorem. Musieliśmy przez to przebrnąć”.

Jako naukowiec zajmujący się środowiskiem, Tim już prowadził kampanię na rzecz podnoszenia świadomości na temat zmian klimatycznych, ale brutalność tego kontrastu naprawdę go uderzyła. „Pomyślałem wtedy:„Czy lodowiec – lub jego brak – nie jest naprawdę wyraźnym wizualnym wskaźnikiem zmian klimatu w działaniu?”. Ta rewelacja była iskrą, która zapaliła inicjatywę, która obecnie zajmuje mu większość czasu – Projekt 25Zero.

„Na równiku jest 25 gór, które wciąż mają lodowiec”, mówi Jarvis. „Za mniej więcej ćwierć wieku z powodu zmian klimatycznych wywołanych przez człowieka, znikną. Tak więc projekt 25 Zero to gra na tych dwóch statystykach – 25 gór na zerowej szerokości geograficznej, a za 25 lat nie będzie lodu”.

W ciągu najbliższych kilku lat Jarvis i jego zespół (w skład którego wchodzi dwóch członków jego załogi z ekspedycji Shackletona) zamierzają zdobyć wszystkie 25 z tych szczytów, starając się zwrócić jak najwięcej uwagi na kwestię zmian klimatycznych spowodowanych przez człowieka. „Wspięliśmy się na trzy góry podczas rozmów na temat zmian klimatycznych w Paryżu w grudniu zeszłego roku i promienieliśmy zdjęciami, opowieściami i kadrami ze szczytów. Podczas rozmów przeprowadziliśmy konferencję prasową pokazującą stopień stopienia lodowców.

„Wspięliśmy się na Mount Stanley [w Demokratycznej Republice Konga w Afryce] i miałem zdjęcia z 1906 roku, kiedy wspiął się na nią książę Abruzzi. Był pierwszą osobą, która się na nią wspięła, a jego fotograf miał te wspaniałe zdjęcia przedstawiające lodowce. Zestawiliśmy je ze zdjęciami sytuacji 107, 108 lat później i jest to dramatyczne. Absolutnie dramatyczny spadek – około 90% lodu zniknęło”.

Jako sposób na zademonstrowanie niszczycielskiego wpływu zmiany klimatu, jest z pewnością skuteczny. „To taki prosty, wizualny wskaźnik bardzo złożonego, niematerialnego problemu” – mówi Jarvis. „Problem ze zmianami klimatycznymi polega na tym, że ich nie widać. Węgiel jest niewidoczny, nie można go zobaczyć, powąchać ani posmakować, więc musisz znaleźć pełnomocnika, aby opowiedzieć historię za Ciebie. Myślę, że stopione lodowce to bardzo skuteczny sposób na zrobienie tego”.

Oczywiście Tim Jarvis wie lepiej niż większość innych, że dobra historia ma duży wpływ na przekonanie ludzi do pomysłu. „Jako przeciętny 40-letni naukowiec zajmujący się środowiskiem, kto wysłuchałby mnie z moimi prezentacjami w stylu Ala Gore'a?” On mówi. „Odpowiedzią jest stosunkowo niewiele osób. Ale wyprawy, książki, filmy i wystąpienia publiczne dają niepowtarzalną okazję. Jeśli jesteś polarnikiem i zrobiłeś kilka interesujących rzeczy, w pewnym sensie wplatasz swoją ekologię z tyłu dobrej historii i przekazujesz wiadomość niemal ukradkiem”.

A kiedy na nie spojrzysz, wszystkie niesamowite przygody Jarvisa mają aspekt środowiskowy. Niezależnie od tego, czy ma to na celu zwrócenie uwagi na eksploatację Antarktydy – jednej z ostatnich prawdziwych dzikich obszarów na Ziemi – czy też podkreślenie wpływu zmian klimatycznych spowodowanych przez człowieka. Ale byłby pierwszym, który przyznałby, że powodem, dla którego tak naprawdę się łączą, jest coś więcej niż tylko zimne eksperymenty naukowe lub rażące kampanie machające flagą na rzecz przyczyn środowiskowych.

Jest coś w heroicznej epoce eksploracji Antarktyki (okres między 1900 a 1917), co wciąż pobudza wyobraźnię nawet sto lat później. Bohaterstwo tych oryginalnych odkrywców, zmagających się z najbardziej nieprzyjaznym środowiskiem na Ziemi, uzbrojonych w niewiele więcej niż tweedowe marynarki, podstawowe kompasy i poczucie edwardiańskiej słuszności, wydaje się niewiarygodne. I oczywiście, pomimo tego, że ekologia i nauka są czynnikami motywującymi, to, co naprawdę napędza Jarvisa, to szansa na naśladowanie swoich bohaterów, przetestowanie siebie tak, jak to zrobili.

„Ekspedycje polarne zostały pierwotnie zaprojektowane, aby zmierzyć się na pewnym poziomie” – mówi. Nie ma też wątpliwości, że testowali. Nawet w odkażonym bezpieczeństwie XXI wieku Antarktyda jest nadal dzikim, niebezpiecznym miejscem. Kilka tygodni po rozmowie z Jarvisem, inny poszukiwacz przygód, Henry Worsley, umiera tragicznie, próbując odtworzyć kolejną część planu wyprawy Shackletona. Ale oczywiście ten element niebezpieczeństwa jest tym, co sprawia, że ​​te przygody są atrakcyjne.

„Chciałem zobaczyć, co znajdę” — mówi Jarvis. „Nie tylko geograficznie, ale także to, co znajdujesz w sobie, gdy idziesz i testujesz siebie w tych bardzo odległych miejscach. Myślę, że to jest naprawdę klucz do eksploracji. Kiedy ludzie mówią:„Czy eksploracja jest nadal istotna?” Nie sądzę, że chodzi tylko o odkrycia geograficzne, myślę, że chodzi o odkrywanie siebie”.

Tim Jarvis przemawiał na Telegraph Outdoor &Adventure Show 2016. Możesz dowiedzieć się więcej o jego wyprawach, znaleźć linki do jego książek i filmów oraz śledzić postępy projektu 25Zero na timjarvis.org

Udaj się tutaj, aby przeczytać resztę wydania Mpory March Origins.

Możesz również polubić:

Szlak w czasie | Odkrywanie kolebki cywilizacji na rowerze górskim

Ostatnia deska ratunku | Inspirująca historia szwedzkiego miasteczka narciarskiego, które otworzyło swoje ramiona dla uchodźców



[Śmierć, Rozpacz i Kanibalizm | Tim Jarvis odtworzył nieszczęsne wyprawy antarktyczne Mawsona i Shackletona, aby dowiedzieć się, co naprawdę się wydarzyło…: https://pl.sportsfitness.win/rekreacja/wspinaczka/1018048033.html ]