Całodobowa kolarstwo górskie | Dlaczego ktoś miałby chcieć jeździć całą noc?

„Lubię, aby przerwy były jak najkrótsze. Absolutnie nie ma spania. Biorę trochę kofeiny podczas wyścigu, a potem nie mam problemów z czuwaniem przez 24 godziny.

„Nie pozwalam sobie usiąść do jedzenia. Po prostu biorę pełną butelkę wody i biorę coś, co mogę szybko zjeść. Potem mam żele, batoniki i cukierki podczas jazdy. Moje regularne przystanki to maksymalnie 30 sekund”.

Przemawiający to Matti Tahkola. Matti ma 22 lata, pochodzi z Finlandii i pracuje na pełny etat jako elektryk. Jest także oddanym rowerem górskim wytrzymałościowym i rozmawia ze mną po wygraniu kategorii solo w „Nieustannej ekspozycji 24 ’, 24-godzinny wyścig rowerów górskich po słynnych szlakach pasma Nevis w Forcie William , Szkocja .

Matti po raz pierwszy ściga się poza Finlandią i dopiero w drugim 24-godzinnym wyścigu MTB, w którym brał udział. Oba wygrał.

„Naprawdę nie wiem, jak to możliwe, ale dało mi to więcej pewności siebie, aby dalej to robić”, mówi.

Możesz wejść do Relentless 24 jako zespół ośmiu, gdzie obciążenie pracą jest podzielone między grupę, jako zespół czterech, para jeźdźców lub sam jako jeździec solo. Matti startował w tej drugiej kategorii na swoim pełnym zawieszeniu Cube AMS 100 – a jego 29 okrążeń w 23 godziny 45 minut i 36 sekund wystarczyło, by pokonać najbliższego konkurenta o 52 minuty i 42 sekundy.

„Jestem tak nowy w 24-godzinnych wyścigach, że nie do końca zrozumiałem, dlaczego” – mówi. „Jestem zachwycony uczuciem, jakie odczuwam, gdy ścigam się przez wiele godzin.

„Wydaje mi się, że piękno 24-godzinnych wyścigów jest dla mnie mentalną bitwą. Nie chodzi tylko o nogi, ale także o serce i umysł. Wszyscy jeźdźcy, którzy chcą zrobić coś takiego, są silni, więc ostatecznie sprowadza się to do treningu i tego, kto jest gotów najbardziej cierpieć”.

Po wstaniu o 2 w nocy, aby złapać pociąg sypialny z Edynburga do Fort William czuję się mgliście, jakbym mogła być tą, która najbardziej ucierpiała. Moje użalanie się nad sobą jest wkrótce umieszczane w kontekście i odsuwane na bok, gdy przypominam sobie, że jestem dopiero w drodze oglądać 24-godzinny wyścig na rowerach górskich. Chowam ogon między nogami, czekam za kilkoma pijanymi klubowiczami na poranną kawę z całodobowego McDonalda, a potem wskakuję do pociągu na północ.

Jadę do Fort Bill, aby spotkać się z Frazerem Couplandem, założycielem imprez No Fuss, który organizuje 24-godzinny wyścig. Moje dotychczasowe dojazdy na północ obejmowały tylko potknięcie się na niektórych ulicach miasta, uderzenie w siedzenie w pociągu i udawanie alarmu telefonicznego, który włączył się o 3 nad ranem w wagonie pasażerskim, na których nie stać. pociąg sypialny nie był mój.

Jeżdżę na rowerze górskim od kilku lat, ale w moim wyczerpaniu pomysł robienia tego na pętli przez 24 godziny jest dla mnie równie zaskakujący, jak fakt, że jakoś udało mi się ustawić alarm w telefonie na 3 nad ranem. Prowadzenie rowerem w górę i w dół techniczne podjazdy i zjazdy po trasie, która wznosi się i opada 1000 stóp, w ciemności, między 1 a 6 rano, nie jest zbyt atrakcyjna, gdy alternatywą jest… no cóż, sen.

Matti z pewnością nie myli się co do sposobu myślenia. Wyścig odbywa się pod koniec października w Szkocji, co oznacza, że ​​słońce wschodzi tuż przed 9 rano i zachodzi przed 18:00. Z 24 godzin wyścigów zawodnicy byliby w słońcu tylko przez dziewięć godzin i 24 minuty.

Po przybyciu do Fort William łapię stopa do bazy na Nevis Range z Colinem, jednym z głównych marszałków imprezy. Jest człowiekiem uzbrojonym w sprzęt na każdą pogodę, krótkofalówki i lata doświadczenia w tego typu imprezach.

Opowiada mi o poprzedniej edycji Relentless 24 Hour, w której zawodnik pod koniec okrążenia ostrzegł go, że w połowie trasy inny rowerzysta wymiotuje.

Colin wysłał motocykle do sprawdzenia i nic nie znalazł. Następnie ten sam rowerzysta zszedł na dół i zapytał, dlaczego nic nie robią. Powiedział, że wspomniany konkurent nadal wymiotuje w tym samym miejscu. Colin ponownie sprawdził i nadal nic nie znalazł. Zdarzyło się to kilka razy, dopóki nie odkryli, że wymiotujący rowerzysta wpadł w rutynę robienia okrążenia, wymiotowania, siedzenia przez pięć minut, a następnie powtarzania. Drugi rowerzysta akurat go okrążał za każdym razem, gdy wymiotował.

„Musimy naprawdę mieć oko na to, jak ludzie dbają o siebie”, mówi szef No Fuss, Frazer Coupland, kiedy przyjeżdżam na miejsce. Jest to ta sama baza, z której korzystano podczas zjazdów z Pucharu Świata UCI w Fort William.

„Zwłaszcza w nocy, kiedy naprawdę zaczyna się zmęczenie. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że możemy korzystać z motocyklowych marszałków. Okrążają tor prawdopodobnie co 25 minut.

„Mieliśmy incydenty, w których uczestnicy byli tak zmęczeni, że faktycznie tracili wzrok i zachorowali. Zdarzyło się to kilka razy. Skurcze żołądka są dość powszechne, jeśli ludzie również źle odżywiają się. Ludzie się męczą”.

Strona zawodów jest zajęta, ale przed rozpoczęciem meczu jest stonowana. Rozstawionych jest kilka namiotów wspierających, kilka namiotów i mały obszar do rozgrzewki na parkingu, a wszystko to prowadzi do jasnopomarańczowego namiotu No Fuss, który wyznacza linię mety każdego okrążenia wyścigu.

Większość regularnych graczy ruszyła w linię na kawę i śniadanie w centrum szlaku, a zawodnicy przygotowują się do startu. kałuż jest pod dostatkiem, a niebo najlepiej opisać jako „dreich” – szkockie słowo oznaczające „ponure” lub „ponure” i używane głównie na północy Wielkiej Brytanii, ponieważ prawdopodobnie tam jest najczęściej przedstawiane.

Ku mojemu zdumieniu żaden z jeźdźców nie wygląda na przerażonego. Albo nawet nerwowy. Atmosfera jest przyjazna. Ludzie są bardziej niż szczęśliwi mogąc porozmawiać z nami o swojej motywacji i ustawieniach.

„Trzymam je z najwyższym szacunkiem” — mówi Frazer. „Jedną z cech No Fuss jest to, że ponieważ jesteśmy z Highland, jesteśmy uzależnieni od klientów, którzy przychodzą do nas dwa lub trzy razy w sezonie. Naprawdę są przyjaciółmi, a nie klientami”.

W wydarzeniu obowiązuje limit 75 solistów i 75 drużyn. Frazer zauważa:„Nastąpił ogromny wzrost liczby jeźdźców solo, ale niektóre zespoły są tu tylko po to, by imprezować. Istnieje ogromna różnorodność, od oddanych sportowców po chłopców, którzy po prostu chcą mieć trochę szaleństwa”.

Zbiera załogę na poranną odprawę i zanim się zorientujesz, ustawiają się w kolejce, a po kilku falstartach odlatują. Żadnej parady. Bez zamieszania. Wystarczy rój peleton, aby jechać na ustalonym kursie na pętli przez następne 1440 minut.

Pytam Frazera o kurs. „Mamy szczęście w Nevis Range” – mówi. Każdy zwykły rowerzysta górski będzie wiedział, że to nie jest prawda.

„Sieć szlaków daje nam ogromną różnorodność. W tym roku przez ostatnie kilka miesięcy mieliśmy naprawdę mokry okres, więc musieliśmy zaprojektować cały tor tak, aby po 24-godzinnym wyścigu się nie zepsuł.

„W inne lata, kiedy jest sucho, możemy używać bardziej naturalnych wędzideł. Jest szlak Czarownic, szlak Pucharu Świata i wszystkie inne dodatki. Nigdy nie utkniemy na prezentowaniu nowego kursu bez względu na pogodę”.

I cieszę się, że będą za to. Nie jest tajemnicą, że szkocka pogoda jest trochę podobna do obecnego globalnego klimatu – mroźna, całkowicie nieprzewidywalna i przy każdej okazji będzie się pogarszać, gdy następnym razem zamkniesz oczy.

Na szczęście dzisiaj wydaje się, że trzyma się na skraju ulewy, więc po zapoznaniu się z kilkoma punktami widzenia rowerzystów na trasie zostawiam ich na tym i sam wsiadam na rower.

Zmierzam się z 6,2-milowym czerwonym torem „10 Under the Ben”, trasą opartą na pierwszej w historii imprezie No Fuss o tej samej nazwie – 10-godzinnym wyścigu na rowerach górskich, który rozpoczął się całe 15 lat temu – i jeżdżę tam i z powrotem nad torem Mistrzostw Świata Czarownic, jak idę.

Zawsze uważam, że najbardziej niezwykłą częścią jazdy w paśmie Nevis są wspaniałe widoki na tle słynnych na całym świecie szlaków.

Na szlakach Czarownicy jestem traktowany jako płynne zakręty, które przynoszą portrety Ben Nevis otoczone sosnami, a kończę kilka godzin jazdy technicznym szlakiem zakorzenionym i trasą, która opada na pola i pagórki po mojej prawej i spogląda na Loch Eli i miasto Fort William przed sobą.

Jest ślisko, jest błotniście i wszystko, co posiadam, jest teraz brązowe, ale kiedy wracam do bazy, jestem bardziej zazdrosny o kolarzy w Relentless 24 Hour niż przed wejściem na siodełko. To powiedziawszy, urok jazdy przez ciemność, kiedy widoki znikają, a ty po prostu masz się do towarzystwa, wciąż wydaje się trochę niepokojący.

„Pod koniec radość płynie ze świadomości, że wyścig dobiega końca” — przyznaje Matti. „A jeśli wiem, że zrobiłem co w mojej mocy, to magiczne uczucie. Poczucie spełnienia jest nie z tego świata. Właściwie stałem się tak otępiały, że jazda wydaje się łatwa i bezwysiłkowa.

„Oczywiście wygrywanie daje mi motywację, ale głównym powodem, dla którego to robię, jest dobra zabawa, radość z długiej jazdy i przekraczanie granic. Ważne jest, aby starać się zachować pozytywne nastawienie. Przed rozpoczęciem po prostu decyduję, że będę się ruszać bez względu na wszystko”.

Zdumiewa mnie, gdy dowiaduję się, że Matti naprawdę jeździ na rowerze dopiero od pięciu lat, ściga się od czterech, i że nie ma nawet szczególnie sportowego środowiska.

„Od lat nie wykonywałem żadnej aktywności fizycznej” – mówi. „Po prostu grałem w gry komputerowe i przytyłem. Kiedy miałem 16 lat, zdałem sobie sprawę, jak kiepska jest moja kondycja i zdecydowałem, że nie chcę tak spędzać reszty życia.

„Wznoszenie się stąd do miejsca, w którym teraz jestem, jest czymś, z czego można być dumnym. Jazda na rowerze uczyniła ze mnie osobę, którą jestem dzisiaj. Nie jestem ekspertem i nigdy nie stosowałem planu treningowego. Robię to, ponieważ to kocham i dlatego, że treningi do tych wydarzeń nadają sens mojemu codziennemu życiu”.

Relentless 24 Hour trwa już od ponad 10 lat i będzie gospodarzem 24-godzinnych mistrzostw świata solo w kolarstwie górskim po raz drugi w 2018 roku. Matti może nadal jest nowicjuszem wytrzymałościowym, ale jest niesamowitym talentem i „już zdecydował”, że wróci do rywalizacji w tym roku.

Frazer Coupland, człowiek, który ją prowadzi, przyznaje, że chociaż kilka razy ścigał się osobiście przez 24 godziny, „zdecydowanie nie było dla niego”. Z drugiej strony wyobrażamy sobie, że 16-letni Matti Tahkola nigdy nie wyobrażał sobie pocieszenia, jakie znajdzie w tak wymagającym wydarzeniu.

Wygląda na to, że 24-godzinne imprezy mogą być po prostu marmitem wyścigów kolarstwa górskiego. A może haggis może być lepszą analogią – na początku może to zabrzmieć jak dziwna koncepcja i albo ją pokochasz, albo znienawidzisz, ale jest tylko jeden sposób, by się o tym przekonać.

Aby przeczytać resztę naszego marcowego wydania „Kosmos”, kliknij tutaj.



[Całodobowa kolarstwo górskie | Dlaczego ktoś miałby chcieć jeździć całą noc?: https://pl.sportsfitness.win/rekreacja/Kolarstwo-górskie/1018048979.html ]