Jak to jest pływać po północno-wschodnim wybrzeżu Ameryki pośród pandemii?

Rzeczywistość żeglowania po północno-wschodnim wybrzeżu wśród Covid-19 i ruchu BLM.

Spis treści: pokaż 1 Rzeczywistość żeglowania północno-wschodnim wybrzeżem wśród Covid-19 i Ruchu BLM. 2 Cape May, New Jersey 3 Port w Nowym Jorku 4 Martha's Vineyard 5 Maine

Weteran dziennikarki telewizyjnej, Rosa Linda Román (NewMexicast.com) mieszka z mężem i trójką dzieci na katamaranie żaglowym s/v Dawn Treader. Podobnie jak wiele krążowników, rodzina planowała spędzić sezon huraganów na Grenadzie, ale Covid-19 zmienił wszystko.

Po zamknięciu większości krajów wyspiarskich, zamiast tego popłynęli na północ od alei huraganów, odkrywając północno-wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, gdy Ameryka weszła w kryzys sumienia związany z rasą. W tym poście gościnnym Extreme Nomads Rosa Linda dzieli się wrażeniami z tej podróży.


Siedząc na flybridge'u s/v Wędrowca do Świtu w Blue Hill w stanie Maine, USA, z delikatnym wietrzykiem rozwiewającym włosy, słońcem na twarzy, falami obijającymi się o kadłub i naszym wiernym owczarkiem niemieckim, Nala, przytulonym do mnie, trudno sobie wyobrazić zamieszanie gdziekolwiek na świecie w tej chwili.

Jednak nawet w ciszy tego spokojnego portu doskonale zdaję sobie sprawę, że my, ludzie, znajdujemy się w środku globalnej pandemii, podczas gdy my, Amerykanie, kierujemy również dawno spóźnionym ruchem mającym na celu wykorzenienie systemowego rasizmu, na którym zbudowano nasz naród.

To spokojne zakotwiczenie jest teraz jak metafora dla świata.

Jeśli zbyt długo będziemy siedzieć w naszym spokojnym komforcie, wkrótce przypomnimy sobie, jak szybko mogą się odwrócić przypływy i jak okrutna może być Matka Natura.

Jeszcze wczoraj, społecznie zdystansowani wokół ogniska z nowymi przyjaciółmi z łodzi na magicznej Buckle Island, patrzyliśmy z przerażeniem, jak nasza kotwica odrywa się, a nasz pływający dom zaczął szybko przesuwać się w kierunku odległego brzegu bez nikogo na pokładzie. Mój mąż Nathan i 15-letnia córka Ahava wskoczyli do pontonu, przechwycili naszą łódź, uruchomili silniki i uratowali dzień. Drżę na myśl o tym, co by się stało, gdybyśmy nie zwracali na to uwagi.

Przez ostatnie dwa miesiące, żeglując wzdłuż północno-wschodniego wybrzeża Ameryki w tych bezprecedensowych czasach, codziennie zadaję sobie pytanie:„Czy zwracam wystarczającą uwagę?”

Ponieważ mieszkamy na łodzi, mogliśmy z łatwością zabrać nasze 3 dzieci, odpłynąć i nigdy więcej nie zastanawiać się nad problemami światowymi lub sprawiedliwością społeczną. Z pewnością są dni, kiedy takie podejście jest kuszące, ale byłoby to sprzeczne z tym, dlaczego przenieśliśmy się na łódź z naszą rodziną.

Dla nas ten ekstremalny styl życia nie polega na wycofywaniu się ze świata, ale na pochylaniu się w nim.

Chcemy, aby nasze dzieci wiedziały z pierwszej ręki, że większość ludzi jest warta poznania i że całe życie jest warte ochrony. Poprzez regularne stawianie czoła lękom w naszym środowisku fizycznym uczymy się przyjmować życiowe niewygody, zarówno fizyczne, jak i emocjonalne, wiedząc, czy kierujemy sercem, a jednocześnie używamy głowy, te wyzwania zawsze przynoszą prezenty. Jako amerykańska rodzina na łodziach typu liveaboard, która niespodziewanie wróciła na wody Stanów Zjednoczonych, regularnie odczuwam dyskomfort i często upokarzają mnie prezenty.

Podróżując z południa na północ, oto kilka moich ulubionych, początkowo niewygodnych, ale w ostatecznym rozrachunku, przystanków podczas naszej nieplanowanej, amerykańskiej przygody.

Przeczytaj powiązane:

  • Brian Trautman z SV Delos o Żegluj po świecie i życiu jako twórca YouTube
  • Od dostawców łodzi i personelu superjachtów do żeglarskich przedsiębiorców:poznaj przejścia oceaniczne
  • Żeglowanie z dziećmi po Karaibach:poznaj rodzinę, której się to udało

Przylądek Maj, New Jersey

Dwa miesiące. Tak długo czekaliśmy w wypożyczalni Airbnb w marinie w Edgewater w stanie Maryland z trójką dzieci, owczarkiem niemieckim, bez piekarnika i bez prania na zakup s/v Dawn Treader po raz drugi.

To był bolesny, podobny do Strefy Zmierzchu czas, gdy liczba przypadków Covid-19 rosła, nakazy zamknięcia były w toku, a mój 52-letni kuzyn Flaco zmarł na wirusa. Zanim w końcu wrzuciliśmy łódź do wody, myśl o udaniu się na północ w kierunku siedlisk Covid w New Jersey i Nowym Jorku była stresująca.

Ale krążowniki liveaboard są generalnie niespokojne i jestem prawie pewien, że moja ukochana, nasz kapitan, jest ich królem. Tak więc, parafrazując matkę H. Jacksona Browna (nie Marka Twaina, jak to często się mylnie przypisuje!), zrzuciliśmy kręgle i odpłynęliśmy z bezpiecznego portu.

Po dwóch dniach żeglugi w górę Chesapeake, przez kanał C&D i jednej bardzo kamienistej nocy na kotwicowisku w zatoce Delaware Bay, popłynęliśmy motorem do Cape May w stanie New Jersey.

Spodziewaliśmy się, że zostaniemy tylko na jedną noc, ale nasze plany zmieniły się, jak to często bywa, z powodu projektów łodzi. Wyobrażam sobie, że to urocze miasteczko Cape May zwykle ożywa o tej porze roku, pełne łodzi rybackich, rekreacyjnych żeglarzy i plażowiczów, ale w środku globalnej pandemii miasto wydawało się bardziej przerażające, postapokaliptyczne film po wybuchu parowania zabrał wszystkich ludzi i pozostawił wszystko nienaruszone.

Wszystkie sklepy były w pełni zaopatrzone i malownicze, z otwartymi oknami i znakami powitalnymi, ale ani jednej duszy w zasięgu wzroku. Od czasu do czasu wyjrzał jakiś dzieciak w masce, zobaczył nas i biegł w innym kierunku. W tym mieście musieliśmy wyglądać jak zombie przybywające z odległych wybrzeży w poszukiwaniu mózgów.

Nasza załoga też się bała.

To był nasz pierwszy ląd w czasie, gdy w New Jersey notowano średnio 2500 nowych przypadków koronawirusa dziennie.

Znaki wzdłuż nabrzeża w South Jersey Marina głosiły „zostań na swojej łodzi”, ale Nathan zadzwonił z wyprzedzeniem, aby uzyskać pozwolenie na zejście z łodzi po zapasy. Oddychałem trochę łatwiej (zamierzona gra słów), wiedząc, że wszyscy mieliśmy nasze maski N95 i używaliśmy ich religijnie, gdy ktoś był w pobliżu.

Okazało się, że podczas naszych wycieczek do sklepu z narzędziami nie było nikogo innego. Moim najsmutniejszym wspomnieniem w Cape May było odkrycie meksykańskiej restauracji „Cinco de Mayo” na Cinco de Mayo (5 maja ) tylko po to, by zdać sobie sprawę, że nawet oni zostali zamknięci z powodu Covid. Dzięki koronawirusowi nie mogłem mieć nawet korony podczas ulubionych, nie tak meksykańskich świąt w Ameryce.

Musimy wrócić kiedyś, kiedy wszystko wróci do normy. Na razie będziemy pamiętać Cape May jako miejsce, w którym naprawiliśmy wiele systemów, ponownie zaopatrzyliśmy, zatankowaliśmy i nie zjedliśmy prawie żadnych mózgów.

Nowy Jork

Może się to wydawać dziwne w tym wieku gwiazd YouTube, takich jak „Rodzina z listami życzeń”, ale nigdy nie napisałem listy życzeń.

Dla mnie to zawsze wydawało się zbyt dużą presją, aby „zrobić wszystkie rzeczy” i odhaczyć wszystkie właściwe pola bez wystarczającego rozważenia, dlaczego są dla mnie ważne. Kto potrzebuje jeszcze jednej rzeczy do osiągnięcia lub zdobycia w naszym już zajętym, zorientowanym na cel życiu?

Mój preferowany styl podróżowania jest bardziej płynny, co pozwala na niespodzianki i zbiegi okoliczności w naszej podróży.

Mieszkając na łodzi, dosłownie podążamy za wiatrem i obserwujemy pory roku. Dopasowujemy żagle, słuchamy rad tych, którzy byli przed nami i robimy co w naszej mocy, aby bezpiecznie sterować w nowe horyzonty.

Przypuszczam, że zawsze czułem, że gdybym był zajęty pisaniem list życzeń, mógłbym przegapić magię następnego zakotwiczenia. Jeśli mam być szczery, byłem dumny z tego, że nigdy nie pisałem wiader.

To znaczy, dopóki nie wpłynęliśmy do portu w Nowym Jorku i nie stanęliśmy przed Państwem Wolności.

Gdy łzy spływały mi po twarzy, zdałem sobie sprawę, że odkąd pamiętam, mam w sercu marzenie o staniu przed Lady Liberty. To był wyraźnie numer jeden na mojej liście życzeń. Po prostu nigdy tego nie napisałem.

Patrząc wstecz, ten dzień wydaje się cudem.

Był Dzień Matki, zaledwie miesiąc po ponownym zakupie s/v Dawn Treader . Pozornie nasz czas był straszny. Liczba Covid w Nowym Jorku i liczba ofiar śmiertelnych rosły. Miasto (i większość kraju) było całkowicie zablokowane.

Ponieważ nigdy nie dopłynęli do portu w Nowym Jorku, było już wiele niepewności i strachu. Kilku bliskich złapało nasz plan i wysłało mi wiadomość z dezaprobatą.

Chociaż bagatelizowałem ryzyko, wiedziałem, że mają wiele ważnych powodów do zmartwień.

Też się martwiłem.

Ale kiedy przeszliśmy pod most Verrazzano-Narrows, moje obawy rozwiały się. Nie tylko byliśmy jedynymi na wodzie, ale jak okiem sięgnąć byliśmy jedynymi żyjącymi ludźmi.

Być może dlatego, że mój ojciec przybył z dalekiej krainy, mając na plecach niewiele więcej niż koszulę, chęć zrobienia czegoś więcej ze swoim życiem i zaciekłą chęć, by na to zapracować, ale mając to Światło Nadziei witaj nas w tym Zmęczone pandemią miasto sprawiło, że płakałem jak dziecko.

Wiem, że istnieje wiele ważnych powodów, by kwestionować osiągalność „amerykańskiego snu”, ale jestem żywym dowodem, że jest to możliwe. Widok Statuy Wolności, tak bliskiej i osobistej, poruszył mnie poza słowa.

Z perspektywy czasu cieszę się, że doświadczenie miało miejsce wcześniej, cytując Hamilton, the Musical , „Świat wywrócił się do góry nogami”, a moje spojrzenie na Amerykę, przeszłość i teraźniejszość, zmieniłoby się na zawsze.

Winnica Marty

Nasza rodzina właśnie przypłynęła do Martha's Vineyard z Mystic w Connecticut. Po długim dniu nawigowania przez pułapki na kraby i nieoznakowane mielizny wylądowaliśmy bezpiecznie w Black Dog Marina w Vineyard Haven w stanie Massachusetts.

Nie mając żadnych wiadomości na pokładzie, mieliśmy tylko mglisty pomysł na Facebooku na temat ostatnich wydarzeń w ruchu Black Lives Matter, więc kiedy Nathan, Nala i ja wyszliśmy z łodzi w poszukiwaniu wypożyczalni rowerów Marthy, przybycie było trochę szokujące za rogiem w aktywny protest, z kobietą krzyczącą „8 minut i 46 sekund!” przez klęczący tłum.

Na początku byłem trochę spanikowany, ponieważ był to pierwszy tłum, jaki napotkaliśmy od czasu rozpoczęcia kwarantanny Covid-19. Od miesięcy nie stanęliśmy w odległości 6 stóp od obcych. Ale oboje mieliśmy założone maski i czuliśmy wagę tego, czego byliśmy świadkami, więc usiedliśmy na ławce, aby słuchać i uczyć się.

Ktoś zaproponował NY Times Film pokazujący każdą chwilę 8 minut i 46 sekund, kiedy policja klęczała na szyi George'a Floyda, zabijając go. Siedząc na tej ławce, otoczony głównie białymi, pokojowo nastawionymi demonstrantami krzyczącymi:„Czarne życie ma znaczenie!” i „Nie mogę oddychać!” Obejrzeliśmy ten film i otrzymaliśmy niewygodną, ​​niezbędną edukację, która zmieniła moje spojrzenie na Amerykę.

W końcu wypożyczyliśmy rowery, a moja rodzina spędziła kilka następnych dni na zwiedzaniu uroczej winnicy Marthy, która dopiero zaczynała się otwierać po zamknięciu.

Ale kiedy mijaliśmy idealnie wypielęgnowane trawniki i urocze sklepy o tematyce plażowej, moje serce było ciężkie. Potrzebowałem czasu, aby przeanalizować, jak to się mogło stać w Ameryce, więc zabrałem Nalę na długie biegi po wyspie, jednocześnie ucząc się dzięki podcastom Black History, takim jak „1619” i „Following Harriet”, i słuchając rozmów prowadzonych przez Blacków, takich jak „Yo , czy to rasista?”, „Minęła minuta” i „Zmiana kodu”.

Wiedziałem, że to nie wystarczy, ale musiałem gdzieś zacząć, ponieważ pracuję, by stać się lepszym sojusznikiem w walce z rasizmem.

Częścią tego, co kocham w stylu podróżowania naszej rodziny, jest to, że jesteśmy otwarci na to, co stanie nam na drodze.

Nic na to nie poradzę, ale zastanawiam się, jak zmieniłoby się moje doświadczenie, gdybym nigdy nie oglądał tego filmu o morderstwie George'a Floyda. Czy lunatykowałbym czas rozrachunku w moim kraju? Czy widziałbym kilka sklepów z pamiątkami, zjadłbym trochę rożków lodowych, a potem jak zwykle wrócił do pracy?

Zamiast tego czujemy się jak w momencie, gdy radar naszej łodzi wykrywa łódź kryjącą się we mgle za naszym dziobem, całkowicie niewidoczną gołym okiem. Przerażające jest uświadomienie sobie, co czai się poza zasięgiem wzroku, zagrażając wszystkiemu, co jest ci drogie.

Jako dwurasowa Amerykanka, mój radar jest teraz dostrojony do nowej częstotliwości, gdy nawiguję po portach, które witają na swoich brzegach statki z niewolnikami. Ponieważ uczymy nasze dzieci w łódce, one też uczą się inaczej postrzegać Amerykę.

Prowadzimy niewygodne rozmowy. Do naszych tras dodajemy witryny Black History, miejsca, o których mógłbym nie wiedzieć bez wielkiego, bolesnego przebudzenia mojego kraju.

Główne

Gdybyś mi powiedział 3 miesiące temu, że będę pływał w stanie Maine, powiedziałbym, że istnieje około 5% szans na to.

Maine było zbyt dzikie. Za zimno dla tej tropikalnej dziewczyny. Nie dość ekscytujące.

Następnie Covid-19 zmienił wszystko.

Kolejne wyspy, które planowaliśmy odwiedzić, były zamknięte dla przypływających łodzi, zwłaszcza łodzi z USA. Tak wiele zajęło mi przebrnięcie przez pierwsze kilka miesięcy 2020 roku, że podróż na północ wydawała mi się śmiercią snu. Powinienem był wiedzieć, że był to nieunikniony dyskomfort, zanim prezenty się ujawniły.

Trudno znaleźć słowa, by adekwatnie opisać majestat Maine. Każde zakotwiczenie zapiera dech w piersiach. Każde miasto jest osobliwe. Wszystko w tym miejscu jest niesamowite.

Z wyjątkiem garnków na homary. To są najgorsze.

Wiem, że ludzie twierdzą, że jedzą te owadopodobne stworzenia i dlatego potrzebują tych wszystkich garnków z homarami, ale podejrzewam, że tak naprawdę jest to tylko sposób Maine na trzymanie ludzi z daleka, dosłowny rytuał przejścia.

W mało prawdopodobnym przypadku, gdy Twoja łódź przepłynie przez pole minowe z homarami bez wyłączania śmigieł, zostaniesz sowicie nagrodzony jednymi z najbardziej dziewiczych plaż, szlaków i dróg wodnych, jakie widzieliśmy w całej Ameryce.

Życie na łodzi przypomina, że ​​życie przypływa i odpływa.

Możemy stoczyć dobrą walkę i wyruszyć, aby zmienić świat, ale wszyscy musimy od czasu do czasu się zatrzymać.

Jest to demonstrowane w dramatyczny sposób każdego dnia na moście Blue Hills Falls.

Każdego dnia, gdy nadchodzi przypływ, woda pod mostem to szybko poruszające się bystrza. Jeśli źle zmierzysz czas, możesz skończyć na skałach lub gorzej.

Ale istnieje okno pomiędzy odpływem i przypływem, zwane „wolnym przypływem”, gdy woda jest prawie nieruchoma. To idealny czas na zebranie odwagi i zeskoczenie z mostu. Wiem, bo zrobiłem to wczoraj.

Dla mnie Maine był tak bardzo potrzebnym odpływem. Chwila na zatrzymanie i przetworzenie wszystkiego, czego przeżyliśmy i czego byliśmy świadkami w ciągu ostatnich 2 miesięcy.

Przybyliśmy tutaj z nadchodzącą falą Covid-19 i Black Lives Matter. Po tej przerwie wyjdziemy z wychodzącą falą świadomości.

Dzięki temu czasowi w cichych kotwicowiskach Maine czuję więcej nadziei na przyszłość. Jestem wdzięczny, że pomimo wad naszego kraju niespodziewanie „utknęliśmy” w domu w tych rewolucyjnych czasach.

Wiem, że wolność poruszania się po tym wspaniałym kraju, odkrywania historycznych miejsc (wszystkie!) i nawiązywania trudnych rozmów z moimi dziećmi na temat pandemii, protestów, przywilejów i osobistej odpowiedzialności jest zdecydowanie największym darem ze wszystkich.

Jeśli spodobał Ci się ten utwór, możesz wspierać i śledzić przygody Rosy Lindy na stronie New Mexicocast.

Podobało Ci się ten post? Sprawdź naszą kategorię żeglarską, aby poznać inne przygody poza ścianą, lub naszą kategorię podróży po Stanach Zjednoczonych, w której znajdziesz artykuły na temat – nie tylko żeglarstwa, ale także wędrówek, parków narodowych, wspinaczki skałkowej i nie tylko.



[Jak to jest pływać po północno-wschodnim wybrzeżu Ameryki pośród pandemii?: https://pl.sportsfitness.win/lekkoatletyka/Inne-Sport/1018051620.html ]