Ogłuszający dźwięk ciszy

Poniższy artykuł trenera Reeda jest fragmentem jego bezpłatnego e-booka:„Niewykorzystana moc ciszy w coachingu”. Pobierz bezpłatny e-book tutaj.

Codziennie rano odwoziłem córkę do szkoły. Była pierwszoklasistą w prywatnej szkole w Cincinnati i mieszkaliśmy od godziny do godziny i piętnastu minut od niej, w zależności od natężenia ruchu i pogody.

Była w jednej z najlepszych szkół w kraju, ale minusem było to, że był stworzony na bardzo wczesne poranki i długie przejażdżki. To była ofiara, którą byliśmy gotowi znieść.

Dyski są dla mnie oczyszczające. Wykorzystuję czas na odprężenie lub nabranie energii. Podczas szczególnie długich przejażdżek Wyłączę radio i będę jeździł w ciszy, pozwalając mojemu umysłowi trochę popracować. Do inspiracji używam przejażdżek. W roku, w którym prowadziłem córkę, zajmowałem się marketingiem i hackowaniem wzrostu dla startupu, a także prowadziłem silos 60 drużyn dla klubu piłkarskiego. Potrzebowałem tych długich przejażdżek, aby pobudzić moją kreatywność i wydobyć ze mnie cały stres związany z rolą Dyrektora Coachingu.

Nie wspomniałem mojej córce, że jeżdżę na długich samochodach w celach oczyszczających i twórczych. Jest bardzo podobna do mojej żony i dwójki pozostałych dzieci. Lubią dobrą rozmowę i lubią głośno przetwarzać stres. Nie mogła się doczekać tych wszystkich długich przejażdżek, aby mogła się ze mną związać i wiedziała, że ​​mogę jej pomóc w poruszaniu się po pierwszym roku w dużej mierze, prywatny, wymagająca szkoła. Potrzebowała rozmowy podczas swoich przejażdżek, a ja pragnęłam ciszy… z tych samych powodów.

Oczywiście pierwsza połowa roku przebiegła zgodnie z oczekiwaniami. Jeździłam w niemal całkowitej ciszy, podczas gdy moja córka siedziała i rozmawiała ze mną przez cały czas. Rozmowy były dla nas obu bardzo jednostronne. Byłem jedynym, który używał ciszy jako narzędzia, a ona była jedyną, która używała rozmowy jako narzędzia. Oboje byliśmy zdezorientowani brakiem zaangażowania drugiego w naszą szczególną metodę „radzenia sobie z tym”.

W połowie roku przestała mówić. Wskakiwałaby do samochodu, dotknij jej telefonu przez kilka minut, a następnie zasnąć. Spała siedząc wyprostowana, z głową kołysającą się w rytm samochodu, całą drogę do szkoły. Na początku było to dla mnie zabawne. Na wyboistych odcinkach jazdy naśladowała ruchy najlepszych miotaczy pogo na rockowym koncercie rockowym. Zatrzymując się i ruszając kołysała się tam i z powrotem, a od czasu do czasu zginała szyję zbyt mocno w jedną stronę i pękała szeroko. Śmiałbym się cicho przez całą jazdę. Wrażenie World Car Scene Wayne'a było równie oczyszczające jak cisza.

Potem zacząłem tęsknić za jej rozmową. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego przestała, a to zdziwienie zamieniło się w zmartwienie. Czy walczyła bardziej, niż nam pozwalała? Czy miała do czynienia z jakimiś wewnętrznymi demonami, których potrzebowaliśmy, aby pomóc jej się z nią uporać? Czy nie chciała już rozmawiać z tatusiem?
Jest córeczką tatusia. Od dnia, w którym się poznaliśmy. Kiedy pierwszy raz ją spotkałam, rozsmarowała bitą śmietanę po moim mieszkaniu i ukradła kamienie i kwatery z różnych ogrodów świec i mojego słoika na drobne. Od samego początku zostawiła niezatarty ślad w moim sercu i jest „moją córką” od pierwszego dnia, w którym ją poznałem. adoptowałem ją wkrótce do naszego małżeństwa, nie dlatego, że musiałem, ale ponieważ chciałem, żeby wiedziała, że ​​jest moją córką.

Przejście od myślenia córki, że powieszę księżyc, do wyboru snu nade mną podczas naszych przejażdżek samochodem, było bolesne. Jej milczenie wystarczyło, by powiedzieć mi, co do mnie czuje. Więc przez około miesiąc smutek, potem złość, wtedy narastał we mnie niepokój. Nie mogłem już tego znieść i rozmawiałem z żoną o naszych przejażdżkach. Musiałem wiedzieć, co poszło nie tak. Czy potrzebowała pomocy? Czy była zła za coś, co zrobiłem? A może z tym musieli się zmagać wszyscy ojcowie nastolatek?

Po poinformowaniu mojej żony o moich obawach, natychmiast się uśmiechnęła. „Myślę, że musisz z nią porozmawiać podczas następnej przejażdżki samochodem. Właściwie otwórz usta i mów, abyś sam mógł usłyszeć odpowiedź”. Następnego ranka miałem „rozmowę” z córką. To był moment, w którym zdałem sobie sprawę, że bez względu na wiek i dojrzałość osoby, cisza może być śmiercionośną bronią.

Moja córka zwierzyła się mojej żonie, że myślała, że ​​też jestem na nią zły. Moja córka próbowała dowiedzieć się, co zrobiła źle, ponieważ nigdy nie rozmawiałem z nią, kiedy jechaliśmy do szkoły. Powiedziała, że ​​odmówi, nawet o rzeczach, na których mi zależało, w nadziei, że wciągnie mnie werbalnie w rozmowę. Wszystko, co kiedykolwiek dostała, to seria pomruków, podziękowania i okazjonalne słowo.

Była przekonana, że ​​przestałem ją lubić. Myślała, że ​​to suma pieniędzy, którą wydajemy na jej szkołę lub boleśnie długie przejazdy w złym ruchu i złej pogodzie. Pomyślała, że ​​może jej zbyt dużo gadania sprawiło, że w końcu zdecydowałem, że nie zniosę z nią kolejnej jazdy (to bardzo prawdziwy strach dla introwertyków). W trosce o własną pewność siebie, zdecydowała się spać na przejażdżkach, zamiast rozmawiać ze mną i stawić czoła potencjalnemu odrzuceniu.

Tutaj cieszyłam się tymi wyjątkowymi chwilami z moją córką. Patrząc, jak dorasta do kobiety przez 1 godzinę i 15 minut każdego ranka, myślenie, że życie nie może być o wiele lepsze niż to, że twoja nastolatka wciąż z tobą rozmawia!

Nie wiedziałem, że moje milczenie było przyczyną całego naszego stresu. Cisza jest niezbędnym narzędziem dla introwertyka takiego jak ja. Potrzebuję ciszy i używam jej do „uzdrawiania”.

Dla niej, moje milczenie było bronią. Oczywiście, w chwili, gdy zamilkła, dla mnie też stała się bronią. Wyciągnąłem wnioski z jej nagłego milczenia, i oboje pogrążyliśmy się w zastoju bez żadnego nieprzyjemnego słowa między nami. Cisza była źródłem tego wszystkiego.

Oczywiście, opracowaliśmy różne rzeczy i zdaliśmy sobie sprawę z równowagi, której potrzebowaliśmy. Prowadzi ze mną większość rozmów, a ja tu i tam dostarczam mnóstwo słów, aby podtrzymać rozmowę. Wie, że moje milczenie jest moim sposobem na zaangażowanie się w rozmowę. Jeśli milczę, przetwarzam, uważne słuchanie, ciesząc się tymi wyjątkowymi chwilami z moim dzieckiem.

Kiedy mówię, odpowiadam, sonda po więcej informacji, lub przekaż jej pozytywne opinie. Wiem, że jej potrzeba rozmowy ze mną to jej sposób na powiedzenie, że nadal potrzebuje mnie jako taty. Wie, że moje milczenie oznacza, że ​​zastanawiam się, jak jej pomóc i kocham każdą minutę tego. Teraz cisza jest wątkiem naszego związku.

Cisza ma ogromną moc jako forma komunikacji, ale wiele razy może być interpretowane jako broń zamiast użytecznego narzędzia. Jak ujawnia wspomniana historia, cisza może zniszczyć relacje, jeśli zostanie użyta niewłaściwie. Dla mojej córki, w trudnych i trudnych latach nastoletnich potrzebowała taty, który słuchałby, ale także mówił. Potrzebowała mnie do pomocy w rozwiązywaniu problemów, aby upewnić się, że jej życie idzie w dobrym kierunku, żeby jej pokazać, że nadal ją kocham.

Moje milczenie wbiło między nas klin, a także zaczęło niszczyć jej pewność siebie. Bez mojego werbalnego wsparcia, walczyła o samodzielną żeglugę po zdradzieckich morzach. Potrzebowała przynajmniej kilku słów ode mnie, aby ją wzmocnić, zachęć ją, i podnieś ją. Jako ojciec widzę teraz, że moje milczenie ponieważ nie zostało wyjaśnione, nie poparte oczekiwaniami, i przynajmniej jakaś dyskusja raz na jakiś czas, była bardzo niebezpieczną metodą komunikacji. Cisza jest trudna jako samodzielne urządzenie komunikacyjne. Potrzebuje wsparcia z pierwotnych i wtórnych kanałów komunikacji, aby przekazać właściwe znaczenie. To dlatego jest tak zdradliwe, jeszcze ważne, w środowisku edukacyjnym/coachingowym. Świetni komunikatorzy znają moc milczenia.

Nasi gracze są na tej samej łodzi, na tych samych morzach, jak moja córka. Próbują odnaleźć się w czasem niebezpiecznym, zawsze pełen wyzwań świat, a my jesteśmy jedną z latarni morskich, która trzyma ich od skał. Rodzice, nauczyciele, trenerzy, wszyscy najbliżsi pomagają dzieciom pokonywać te wody. Kiedy właściwie komunikujemy się z dziećmi, naszą latarnię widać z daleka, przez wszelkiego rodzaju gęstą pogodę, ale cisza jest podobna do tej latarni wyłączającej światło.

Nie pokazujemy im drogi naszym milczeniem. Nie dajemy im żadnych zapewnień, że zmierzają we właściwym kierunku. Porzucamy je, samotny w ciemności na morzu, bez poczucia bezpieczeństwa i nadziei. To brzmi złowieszczo, ale to są dzieci. Naszym obowiązkiem jest prowadzenie ich.

Dzieci w każdym wieku potrzebują komunikacji. To jest nasz prezent, jako czujące istoty, sztuka komunikacji. Dzieci rosną, uczyć się i odkrywać cudowny świat poprzez komunikację.

Dzieci osiągające dobre wyniki potrzebują skutecznej komunikacji, ponieważ stresory, oczekiwania, a działalność jest dość męcząca. Potrzebują informacji zwrotnej. Potrzebują wskazówek. Muszą mieć możliwość kontynuowania podróży. Podróż obejmuje porażkę, powodzenie, zmiana. Czynniki te wymagają świadomej komunikacji z coachami i mentorami, aby upewnić się, że podążają właściwą ścieżką. To ich droga do wyboru, ale naszym obowiązkiem jest oświecenie go.

Jak często stwierdzam, dzieci muszą być upoważnione do ryzyka, należy ich zachęcać do kontynuowania podróży, i muszą wznieść się słowami ponad przyziemne stresy chwili, aby mogli zobaczyć, czym mogą się stać z tego wszystkiego. Nasze słowa mają zdolność podniesienia ich, aby mogli wyjrzeć poza tę chwilę i wyobrazić sobie następne chwile.

Jak mówi Owidiusz „bądź cierpliwy i twardy, kiedyś ten ból ci się przyda”.

Miałem nauczycielkę łaciny w liceum, która używała tego cytatu cały czas w klasie. Liceum nie było dla mnie łatwe emocjonalnie. Wyglądało to tak na zewnątrz, ale wewnątrz prowadziłem paskudną wojnę z depresją/niepokojem. Ten cytat pomógł mi służyć jako jeden z wielu sygnałów nawigacyjnych wysłanych przez wpływowych dorosłych w moim życiu. Zostałam na kursie, bo dorośli przypomnieli mi, że dam radę i byłoby warto. Miałem ten cytat na kartce w portfelu przez bardzo długi czas po ukończeniu szkoły średniej. (Wciąż mam tę kartę w jednym z moich pamiątek.

Dziękuję, Panie Marchall, za wyniesienie mnie.

Wyobraź sobie, że nigdy mi tego nie powiedział. Wyobraź sobie, że mój trener piłki nożnej i mentor Paul Rockwood nigdy nie powiedział:"Trzcina, masz dar i musisz się nim podzielić ze światem”. Wyobraź sobie, że mój trener klubowy nigdy nie powiedział:„W porządku. Błędy się zdarzają. Ciągle w Ciebie wierzę."

Wyobraź sobie, że czujesz się samotny na tych zdradliwych wodach, szukając jakiejś latarni, która cię poprowadzi. Nie tylko po to, by Cię poprowadzić, ale żebyście wiedzieli, że wszystko będzie dobrze. „Ten ból minie, jeśli mi zaufasz. Chodź za mną." Wszyscy szukamy znaków, gdy jesteśmy na swojej drodze. Im ciemniejsza ścieżka, im więcej wypatrujemy jasnych znaków, które nas poprowadzą. Im trudniejsza podróż, tym więcej znaków możemy potrzebować. Dzieci w środowisku „rozwoju” (edukacja, sport, wszelkie działania, które wymagają nabywania umiejętności metodą prób i błędów), potrzebujemy naszego wsparcia, aby dalej podążać ścieżką.

Twoja cisza nie pomaga im utrzymać kursu.

Na bardziej bezsensownym poziomie Twoje milczenie, jeśli jest używany niewłaściwie, nie promuje „rozwoju”. Dzieci potrzebują informacji zwrotnej. Muszą usłyszeć, co działa, a co nie, i muszą otrzymać konkretne informacje, które pomogą im rozwiązać zagadkę gry. Kiedy zwracają się do ciebie o tego rodzaju wskazówki, musisz być gotowy, aby to dać. Cisza w miejscu nauczania, lub informacje zwrotne, lub przewodnictwo jest dzwonem śmierci dla rozwoju. Cisza, następnie, może być wystarczająco ogłuszający, by zagłuszyć wszelką nadzieję na przejęcie. To powódź topi nasiona nowego wzrostu.

BEZPŁATNY EBOOK:NIEWYKORZYSTANA SIŁA CISZY W COACHINGU

Pobierz ten bezpłatny eBook, subskrybując nasz cotygodniowy biuletyn poniżej. Twoje dane nie będą udostępniane żadnym stronom trzecim.



[Ogłuszający dźwięk ciszy: https://pl.sportsfitness.win/Coaching/Trening-piłkarski/1018045125.html ]