Pukanie do niebios | Wypróbowujemy szał „champing” w starożytnym kościele w Kent

Są moje urodziny i urządzam przyjęcie domowe. W salonie tańczy White Walker z Game of Thrones, a tam, gdzie powinny znajdować się dolne połówki moich nóg, tańczą koła rowerowe. Wszyscy świetnie się bawią, odrzucając Ribenę i… czekaj… co tu robi Judi Dench? I poczekaj, czyj to dom? I właściwie, dlaczego są koła szosowe tam, gdzie powinny być moje golenie? I…

Budzę się w upiornej, zaciemnionej ciszy Kościoła Mariackiego – Fordwich, Kent. Musi być druga, może trzecia nad ranem i nie po raz pierwszy tego wieczoru nagle wyszedłem z dziwnego snu. Siadam i rozglądam się, nie mogąc wyjrzeć poza blask kempingowego światła ani w zimną czerń. Moja dziewczyna śpi głęboko na łóżku kempingowym obok mnie, nieświadoma dziwności moich snów i nagłej potrzeby wizyty w toalecie.

Jadąc do Fordwich 12 godzin wcześniej, widzę, że znak powitalny dla tego miejsca z dumą oznajmia światu, że jest to „Najmniejsze Miasto Wielkiej Brytanii”. Okrutne jest stwierdzenie w tym momencie, że mój umysł wędruje do myśli Roystona Vaseya w „Lidze dżentelmenów”, ale nie mogę cię okłamywać. Pomimo tego pierwszego wrażenia z radością donoszę, że malutki Fordwich jest znacznie bardziej idylliczny i znacznie mniej złowieszczy niż koszmarne miejsce, w którym Tubbs i Edward mówią obcym:„To lokalny sklep dla miejscowych”. Zwykle tuż przed ich zabiciem.

Przyjechaliśmy do Fordwich, aby przeżyć noc „champingu”. Champing, jak mogłeś już się domyślić, to portmanteau, który łączy kościoły i kemping w jednym zgrabnym opakowaniu mikroprzygód. Obecnie w Wielkiej Brytanii zaangażowanych jest 12 historycznych kościołów zaangażowanych w Champing Project, kościoły, za które można zapłacić za nocleg między końcem marca a końcem września. Prowadzony przez Churches Conservation Trust, może to brzmieć jak niesamowita rzecz do zrobienia, ale coraz większa liczba ludzi wydaje się nie mieć tego dość.

"O tak. Ludzie tam śpią przez cały czas”, mówi właściciel sąsiedniego Fordwich Arms, w połowie pociągając nas kilka orzeźwiających piw, „Jest to bardzo popularne, naprawdę bardzo popularne”, dodaje, po czym kończy to sposób, w jaki robi to każdy właściciel pubu, którego kiedykolwiek spotkałeś.

Położony zaledwie trzy mile od Canterbury, sam kościół znajduje się na Drodze św. Augustyna – 19-milowej trasie, która podąża śladami człowieka powszechnie uważanego za założyciela Kościoła katolickiego w Anglii. Pielgrzymka daje każdemu, kto spaceruje po niej, szansę obejrzenia przepięknie zielonych krajobrazów Doliny Stour i poznania wszystkich znaczących starych kościołów rozsianych wzdłuż jej trasy. Ma być wyjątkowo fajny i prawdopodobnie nieco spokojniejszy niż Margate’s Dreamland – park rozrywki, w którym spędziłam poranek w kolejce do przejażdżek za dziećmi naćpana koktajlem wakacyjnego optymizmu i cukru.

Jeśli chodzi o starego św. Augustyna, Kościół Mariacki (który pochodzi z czasów normańskich) jest w rzeczywistości domem dla dużego bloku wapienia z około 1100 roku, który uważa się, że kiedyś był częścią sanktuarium poświęconego nikomu innemu niż sam św. Augustyn. Miłośnicy historii, zwróćcie uwagę.

Po wypiciu czterech kolejnych piw w The Fordwich Arms, rozegraniu epickiego meczu szachowego do trzech zwycięstw, o którym miejscowi będą rozmawiać przez wiele lat, i zaangażowaniu się w niejasny słowny tenis z właścicielem Hot Fuzz, podejmujemy decyzję, aby przewodzić na wieczorny spacer wzdłuż rzeki Stour. Słońce dopiero zaczyna chować się nad horyzontem, zmieniając niebo w różowy odcień pomarańczy, który przywodzi na myśl arcydzieła akwareli JMW Turnera.

Fordwich i jego okolica to urocze miejsce, w którym można po prostu być i pozwolić, by czas mijał. Pod koniec letniego wieczoru, takiego jak ten, którego doświadczam dzisiejszego wieczoru, River Stour i Westbere Marshes zapewniają pocztówkowy poziom urody. Wyobrażam sobie, że ten zakątek Kent jest rodzajem super-angielskiego miejsca, które tkwi w umyśle bardzo szczególnego typu Amerykanina; ten, którego spotykasz tylko w kurortach all-inclusive w Meksyku, ten, który nigdy nie był w „Ing-er-land” i który myśli, że cały nasz kraj składa się z Londynu, wioski z chorągiewkami i trzech pól.

Przed pójściem spać łapiemy jeszcze kilka słoików i coś przekąsić w jedynej innej knajpie w mieście – The George and Dragon. Podczas kolacji zauważam, że moja dziewczyna ucichła.

"Nic ci nie jest?" pytam.

„Tak, wszystko w porządku”, mówi w sposób, który sugeruje, że zdecydowanie nie jest w porządku.

„Czy to… spanie w kościele?”

„Myślę, że powinniśmy być gotowi do ucieczki”, odpowiada, „Myślę, że jeśli nam się to nie podoba, powinniśmy być gotowi, aby wsiąść do samochodu i odjechać tak szybko, jak to możliwe”.

„Ale… ale… mieliśmy *zaczęliśmy liczyć dzisiejszy wynik piwa, zanim głośno czkaliśmy i poddaliśmy się* … dużo piwa. Nie możemy nigdzie jeździć z tak dużą ilością piwa w naszych ciałach. A poza tym o co się martwisz? Nie ma czegoś takiego jak duchy”.

Kościół – wnętrze. Jest 3 nad ranem, a ja mam ochotę na chwilę. Niechętny do wyjścia w ciemność kościoła, ale nie tak niechętny do pozostania tam, gdzie jestem i zmoczenia łóżka, podejmuję jedyną decyzję, jaką w tej sytuacji może podjąć rozsądny dorosły – decyduję się na wizytę w toalecie.

Toaleta, nazwana „ChampLav” w przesłanym dokumencie przed przyjazdem, znajduje się w szopie, która sama znajduje się w zakrystii kościoła. Zakrystia znajduje się po przeciwnej stronie kościoła, niecały milion mil dalej, ale zimna cisza kościoła sprawia, że ​​się waham.

Wyciągając nogę, kładę stopę na słowach, które mówią:„Tu spoczywa ciało…”. Przestaję tam czytać, jakby kontynuowanie tego miało jakoś podnieść trupa pod moimi stopami z martwych. To głupia myśl, całkowicie irracjonalna, a mimo to ją mam. Nie chcę malować champingu jako jakiegoś przerażającego, upiornego doświadczenia, ponieważ tak naprawdę nie jest. Przez większość czasu jest to niezwykle przyjemne.

Jednak od czasu do czasu, gdy idziesz do toalety w środku nocy i stajesz w miejscu, gdzie ktoś jest pochowany, nie możesz się powstrzymać od przypomnienia tych przerażających starych historii, które słyszałeś, gdy byłeś dzieckiem; z tych 18 horrorów, które oglądałeś podczas nocowania, gdy miałeś 11 lat. Okazuje się, że kościół po zmroku wydaje wiele niewyjaśnionych dźwięków. Hałasy, które tłumisz wiatrem, błąkające się myszy lub skrzypienie starych drewnianych belek, ponieważ myślenie o nich w inny sposób jest sprowadzaniem wyobraźni na złe ścieżki.

Bez wątpienia poczujesz ulgę, gdy odkryjesz w tym momencie, że udało mi się dotrzeć do toalety bez brutalnego zamordowania przez żadnego żywego lub martwego potwora. Ćma wlatuje mi w twarz i sprawia, że ​​trochę podskakuję, ale to jest tak dramatyczne, jak to tylko możliwe. Reszta nocy mija w kaskadowej plamie dziwnych snów; sny zrodzone z medytacyjnej ciszy, która towarzyszy spaniu w kościele.

Budzę się na widok promieni słonecznych wlewających się przez stare witraże. Kojące poczucie spokoju, które odczuwam, jest takie samo, jakiego doświadczyłem podczas dzikiego biwakowania wśród gór Snowdonii . Bez hałasu, bez stresu, bez przypomnień o rzeczywistej odpowiedzialności; jest idealny.

„Dlaczego szepczesz?” – pyta mnie moja dziewczyna, kiedy pijemy kawę.

„Ponieważ to…” przerywam „… no wiesz… kościół”.

Po zwiedzeniu miejsca nieco bardziej, a następnie spakowaniu swoich rzeczy, po raz ostatni chłoniemy ciszę i wychodzimy przez duże drewniane drzwi Mariackie; pamiętając, jak to robimy, aby umieścić starodawny klucz do kościoła, za który przez krótki czas byliśmy odpowiedzialni, z powrotem w wyznaczonej kryjówce.

Idąc przez cmentarz, natrafiamy na groby z lat czterdziestych XVII wieku. Są też inne, jeszcze starsze kamienie z napisami, które przez wieki były nieczytelne. Historia tego miejsca jest namacalna i nie można nie zastanawiać się, co mieszkańcy XVII wieku zrobiliby z tego całego fenomenu.

W drodze powrotnej do Londynu omawiamy wczorajsze wrażenia.

„Byłeś przestraszony”, mówi moja dziewczyna, „Zdecydowanie się bałeś”.

„Nie byłem” — odpowiadam; decydując, od czasu do czasu, nie wspominając o moim upiornym nocnym starciu z ćmą.

Zrób to sam:

Noc spędziliśmy w kościele St Mary the Virgin w Fordwich w hrabstwie Kent. W Wielkiej Brytanii jest 12 kościołów, w tym ten, w którym można champować. Aby uzyskać więcej informacji na temat działalności i organizacji Churches Conservation Trust, odwiedź oficjalną stronę Champing strona internetowa.

Sprawdź resztę wydania „Dark” Mpory tutaj



[Pukanie do niebios | Wypróbowujemy szał „champing” w starożytnym kościele w Kent: https://pl.sportsfitness.win/rekreacja/kemping/1018049160.html ]