Champery 2011 | Powrót Danny'ego Harta do kultowego biegu na zwycięstwo w mistrzostwach świata

Nawet jeśli nie lubisz kolarstwa górskiego, bieg Danny'ego Harta w Champery w 2011 r. wykracza poza kwestie preferencji sportowych i chwyta za serce w ten sposób, że mogą to zrobić tylko najbardziej elitarne i wyjątkowe chwile.

To rodzaj biegu, którego raz widzianego nie da się zapomnieć, taki moment, w którym dzięki nieskończenie cytowanemu komentarzowi Roba Warnera i Nigela Page’a, można wyrecytować w mgnieniu oka, jakby to była część znanego słowo mówione.

„Danny, zostań na rowerze!”

„Spójrz na bicz! Co do diabła?!”

„Jak Danny Hart siada z tak dużymi jajami?”

Wysiłki Harta w Champery w 2011 roku to „kotwica” kolarstwa górskiego, fragment treści audiowizualnych, w którym wypowiadane linie zapadają w pamięć tak samo jak kultowa akcja rozgrywająca się na ekranie. Możesz oglądać go z wyciszeniem i nadal się nim cieszyć, ale głęboko w brzuchu wiesz, że jest jeszcze lepiej, gdy masz podkręconą głośność do 11; im głośniej, tym lepiej.

Jeden z najbardziej pamiętnych momentów w historii downhillowego kolarstwa górskiego miał miejsce w Valais w Champery prawie całą dekadę temu. 4 września był deszczowy i dziki w południowo-zachodniej Szwajcarii, a warunki sprawiły, że tor, znany już z trudności technicznych, podniósł się tak, że niektórzy z najlepszych zawodników na świecie mieli problemy z odłożeniem czegokolwiek przypominające ich najlepsze dzieło.

We wczesnych drzwiach Damien Spagnolo, Sam Blenkinsop i Brendan Fairclough popełnili kilka świetnych rund. W pewnym momencie Fabien Barel, który jechał z czterema złamanymi żebrami i podczas swoich ostatnich w historii Mistrzostw Świata, znalazł się na drugim miejscu (ostatecznie zajął 10. miejsce).

Gdy warunki pogarszały się wraz z deszczem, światowej klasy jeździec za światowej klasy jeźdźcem nie zdołał wykonać czystego przejazdu. Kiedy Hart, mający wtedy 19 lat, szykował się na starcie, oczekiwano od wysoce utalentowanego zawodnika, który dobrze jeździł przez cały tydzień, ale nie było też gwarancji, że uda mu się to osiągnąć tam, gdzie wielu przed nim tego dnia. nie był w stanie. Hart jednak nie tylko sobie poradził. Przewodził.

„To jest dla mnie niebezpieczny człowiek. Myślę, że to jest facet, który może wygrać tego popołudnia” – mówi Rob Warner, gdy Hart (znany również jako „Rakieta z Redcar”) rozpoczyna grę.

To, co nastąpiło, od tego momentu, nie było tylko wygraną. Samo słowo „zwycięstwo” nie oddaje sprawiedliwości niezwykłym wydarzeniom, które miały miejsce w ciągu następnych 3 minut i 42 sekund jazdy. To było zwycięstwo, które było tak powszechne, że poza sferą wiarygodną, ​​regularne wygrywanie wyglądało jak remis.

W pierwszym splicie Hart był niesamowitym wynikiem 4,5 sekundy. W drugim splicie Hart miał ledwie prawdopodobną przewagę 10 sekund. Hart szarżował i szarżował mocno; połączenie odwagi, opanowania i umiejętności, aby stworzyć arcydzieło na wieki.

Tłum nie może uwierzyć w to, co widzą, podobnie jak Warner i Page, których coraz bardziej pobudliwe okrzyki przekształcają dźwięk relacji w ciągły krzyk niedowierzania. Obserwują, jak domorosły bohater niszczy opozycję i absolutnie to kochają.

Przed zakończeniem Hart rzuca potężny bat, przekraczając linię mety z oszałamiającym 11,69 sekundowym spagnolo w drugim. Widzowie szaleją, a sceny uroczystości popychają Page i Warnera do szału. Poczucie, że dzieje się coś bezprecedensowego, jest nadrzędne, prawdziwa aura „gdzie byłeś, kiedy to się stało”, wydobywająca się z tego nawet teraz.

Oglądając bieg w izolacji, przez te wszystkie lata, łatwo zapomnieć, że tak naprawdę pozostało jeszcze trzech zawodników. Hart w tym momencie wydaje się po prostu nietykalny. Zadanie wykonane. Postaw go już na podium.

Ponieważ talent Gee Athertona, Grega Minnaara i Aarona Gwina jeszcze nie nadszedł, wciąż był czas na nieoczekiwany zwrot w opowieści w Champery. Być może podkreślając, jak niesamowity był występ Harta, Gee starał się dotrzymać tempa i był 11 sekund wstecz na pierwszym splicie. Upadł więcej niż jeden raz, kończąc 52 sekundy z powrotem na 52. miejscu. Minnaar stracił 9,14 sekundy na pierwszym splicie i nie mógł się zbliżyć – finiszował na 8. miejscu.

Po Minnaarze wszystko, co stało między Hartem a chwałą, to Gwin. Co ciekawe, Gwin był mniej niż sekundę za nim po pierwszym splicie i dał Hartowi poważną walkę o swoje pieniądze. Ale po upadku i zaplątaniu się w siatkę nieuchronnie odpadł, zajmując 12. miejsce.

Hart to zrobił. Wygrał wyścig o mistrzostwo świata o prawie 12 sekund.

Przez lata Valais było świadkiem wielu akcji na rowerach górskich. Zarówno dla profesjonalistów, jak i amatorów region zyskał reputację światowej klasy miejsca do jazdy na rowerze. Żaden, i mamy na myśli, żaden z kolarzy, którzy zaszczycili jego szlaki, choć nigdy nie zrobił tego tak, jak Hart tego dnia w 2011 roku. Niezapomniane.



[Champery 2011 | Powrót Danny'ego Harta do kultowego biegu na zwycięstwo w mistrzostwach świata: https://pl.sportsfitness.win/rekreacja/Kolarstwo-górskie/1018049068.html ]