Kolarstwo górskie we Włoszech | Odkrywanie nowych szlaków w Umbrii

Słowa Tristana Kennedy'ego | Zdjęcia autorstwa Dana Medhursta | Jazda przez Cal Jelley

– Chłopaki, niedługo się ściemni. Powinniśmy chyba pomyśleć o wyjeździe? Jesteśmy na wysokości 1566 metrów w Apeninach w środkowych Włoszech, jest październik, wiatr gwiżdże w ramach naszych rowerów, a temperatura gwałtownie spada. Przed nami, według naszego przewodnika Andrei, czeka nas pięcio-, sześciokilometrowy zjazd jakimś dość technicznym singletrackiem. A jednak nikt z nas – w tym Andrea – nie spieszy się z wyjazdem.

„Czy mogę po prostu spróbować jeszcze raz?” mówi Cal Jelley, sponsorowany kierowca Evil Bikes, gdy zeskakuje i pcha się z powrotem na szlak. Nikt się nie sprzeciwia, ponieważ z miejsca, w którym siedzimy, za fotografem Danem Medhurstem, jesteśmy traktowani jako prawdopodobnie najwspanialszy pokaz naturalnego światła, jaki kiedykolwiek byliśmy świadkami. Gdy słońce zanurza się w gęstym jesiennym niebie, boskie promienie rozchodzą się po krajobrazie, brzegi chmur wydają się świecić, a otaczający nas krajobraz zmienia kolor na głęboką ognistą pomarańczę.

„Nigdy czegoś takiego nie widziałem” — mówi Dan, pokazując mi zdjęcie z tyłu swojego aparatu. „Wygląda na to, że jest na tym jakiś szalony filtr na Instagramie” – mówię. „Ha! Żaden filtr nie może sprawić, że świat będzie wyglądał tak dobrze”.

Doświadczenie jest tym bardziej niesamowite, że dwa dni wcześniej obawialiśmy się, że możemy przegrać z pogodą. Październik to w rzeczywistości doskonały czas na jazdę na rowerze w Umbrii. Nadal można jeździć w t-shircie, ale nie jest za gorąco – w dzień temperatura wynosi około 15 stopni – i zazwyczaj jest jeszcze dość sucho. Jednak, gdy pierwszego ranka pedałujemy z ładnego średniowiecznego miasta Spoleto, niebo otwiera się i jesteśmy zmuszeni schronić się pod łukami katedry. Mamy tu tylko trzy dni. Jeśli tak będzie dalej, nie będziemy dużo jeździć na rowerze.

Nie tylko pogoda wydaje się hazardem – Umbria nie jest znanym na całym świecie hotspotem kolarstwa górskiego. Pozostali ludzie oczekujący ulewy pod okapem kościoła, grupa starszych Niemców, są chyba bardziej typowymi turystami, którzy zwykle przyjeżdżają w te okolice. Najbardziej znany jest z wina, jedzenia i św. Franciszka z Asyżu, a autokary są częstszym środkiem transportu niż rowery z pełnym zawieszeniem. Oczywiście powodem, dla którego tu jesteśmy, jest to, że słyszeliśmy, że Umbria ma inną stronę. Ale czy znajdziemy rodzaj szlaków, których szukamy?

Nie jesteśmy pewni tego pierwszego dnia wyjazdu ze Spoleto, gdy deszcz słabnie. Naszymi przewodnikami są trzej Włosi po czterdziestce, którzy wyraźnie bardziej interesują się jazdą przełajową i szosową niż typową trasą enduro, której szukamy. Są doskonałymi przewodnikami – super przyjaznymi i kompetentnymi, a do tego jeżdżą śmiesznie dobrze. Mimo różnicy wieku zostawiają nas w kurzu na podjazdach. Ale chociaż trasa, którą jedziemy, jest niesamowicie ładna – prowadzi nas wzdłuż przebudowanej linii kolejowej, przez kilka wiaduktów i jedną ze słynnych strady bianchi lub białe drogi, które są typowe dla tego regionu – to tylko ostatni odcinek, na którym znajdują się jakiekolwiek singletracki.

Oczywiście to nieco bardziej stateczne pedałowanie jest dokładnie tym rodzajem jazdy na rowerze, na który przyjeżdża większość ludzi. Nicola Checcarelli, która współpracuje z Bike In Umbria, organizacją finansowaną przez rząd, której zadaniem jest promowanie regionu jako celu rowerowego, wyjaśnia:„Może 50 procent turystów, którzy przyjeżdżają tu na rowerze, przyjeżdża z rowerami hybrydowymi. Są starsi, może po czterdziestce i przejeżdżają 40 lub 50 kilometrów, potem zatrzymują się na dobry lunch i odwiedzają winnicę lub miejsce na oliwę z oliwek. To typowy rodzaj turystyki”.

Region jest z pewnością dobrze przygotowany do obsługi tego rodzaju rowerzystów. Nicola wyjaśnia, że ​​w ciągu dziesięciu lat od założenia Bike In Umbria firma wydała miliony euro na wyznaczanie i promowanie tras dla wszystkich poziomów zaawansowania. Infrastruktura, którą stworzyli, jest świetna dla rowerzystów we wszystkich odcieniach, w tym rowerzystów górskich. „W regionie jest 170 „hoteli rowerowych”, mówi Nicola, „które są przyjazne rowerzystom i mają wiele specjalnych cech, które pomagają rowerzystom”.

Wszędzie, gdzie się zatrzymamy, mamy bezpieczną kryjówkę, myjnię rowerową i – co chyba najlepsze – personel, który nie mrugnie powieką, gdy wejdziesz pokryty brudem. Pewnej nocy urocza kobieta, właścicielka Villa Pascolo, idzie o krok dalej, wychodzi i włącza reflektory swojego samochodu, abyśmy mogli lepiej widzieć myjący się rower, gdy jest ciemno. Ale tylko dlatego, że jest ogólnie dobrze przygotowany dla rowerzystów, niekoniecznie oznacza to, że Umbria jest mekką dla rowerzystów górskich.

Natomiast drugiego dnia wyczuwamy potencjał tego obszaru. Naszym przewodnikiem na ten dzień jest Lorenzo Ballarini, sponsorowany kolarz zjazdowy, który dopiero niedawno przeszedł na wyścigi enduro. Jest zbudowany jak roadie, wysoki i chudy, ale ma łatwy, naturalny styl i świetnie go biczuje. On i Cal wkrótce nawiązują kontakt, popychając się nawzajem w każdym znalezionym miejscu.

Lorenzo prowadzi nas do swojego lokalnego parku rowerowego, Parco Batteria, gdzie ekipa wykopaliskowa zaczęła zdawać sobie sprawę z potencjału niesamowitych górskich krajobrazów, jakie oferuje Umbria. Mówię, że zacząłem, ponieważ jest to najsurowszy park rowerowy, w jakim kiedykolwiek byłem. Zapomnij o starannie wypielęgnowanych szlakach, wyrzeźbionych nasypach lub cechach północnego wybrzeża – to w zasadzie szlaki wyrąbane w lesie. Odcięli gałęzie i stworzyli mapę szlaków, ale to wszystko.

Ale jeśli trasy nie są tak starannie przygotowane, jak te w Morzine czy Whistler, nie są też tak zatłoczone – w rzeczywistości park rowerowy mamy wyłącznie dla siebie. Jedyną inną osobą, którą spotykamy w drodze w dół, jest rolnik wyprowadzający psa.

Ten brak innych jeźdźców, lub innych ludzi, jest dość typowy dla naszych czasów w Umbrii. Wzgórza, po których jedziemy, są dzikie i dziewicze, a miasteczka są małe i nieturystyczne. Umbria nie ma większych ośrodków miejskich. Największe miasto, Perugia, ma 160 000 mieszkańców – mniej więcej tyle samo, co Reading w Wielkiej Brytanii. Oczywiście właśnie to sprawia, że ​​Umbria jest tak atrakcyjna. „Ludzie, którzy wyjechali do Toskanii jakieś dziesięć lat temu, teraz przyjeżdżają do Umbrii” – mówi Nicola. „Jest blisko Toskanii, a krajobraz jest podobny, ale jest bardziej dziki i bardziej autentyczny. Jest też tańszy niż Toskania”.

Gdy wychodzimy z bike parku, słońce jest już nisko na niebie, ale Lorenzo ma dla nas jeszcze jedną niespodziankę. Po pokonaniu krótkiego dystansu w dół, skacze na bok między drzewami oliwnymi i schodzi po kilku stromych, kamiennych schodach. To szlak pieszy, ale nigdy nie zgadniesz, obserwując, jak Lorenzo nim jeździ – z łatwością schodzi w dół, skacząc po ostrych zakrętach jak Danny MacAskill.

Na dole ścieżka otwiera się na platformę widokową i wita nas niesamowity widok wodospadów Mamore. Najwyższy wodospad w Europie stworzony przez człowieka, został stworzony przez Rzymian, którzy skierowali rzekę z klifu w 271 pne. Kaskada o wysokości 165 metrów jest obecnie główną atrakcją turystyczną – chociaż to Umbria, wciąż jest niesamowicie niezatłoczona. Są tylko dwie inne grupy, które oglądają z nami zachód słońca.

Jeśli dzień z Lorenzo dał nam smak do kolarstwa górskiego w Umbrii, to jest to nasz ostatni dzień, który przypieczętowuje umowę. Nasz przewodnik nie wygląda jak typowy zawodnik enduro – jest ubrany w lycrę i jeździ na 29-calowym hardtailu – ale wygląd może mylić. Okazuje się, że Andrea może nas wszystkich prześcignąć. Wyruszamy na oszałamiającą wspinaczkę po porośniętej liśćmi ścieżce, która wije się w górę przez las.

Kiedy wspinamy się nad linią drzew, podziwiamy niesamowite widoki na doliny i wybrzeże Adriatyku. Oprócz spacerujących dwóch par, w okolicy nie ma drugiej duszy i trudno nie zatracić się w pięknie tego wszystkiego. Albo byłoby, gdyby techniczne podejście nie pochłaniało całego mojego czasu i energii. Andrea, sprawny jak skrzypek, płynie w górę, jakby w ogóle nie było gradientu.

Jedną z najlepszych rzeczy w kolarstwie górskim w Umbrii jest to, że nie ma czegoś takiego jak „złapanie szybkiej kanapki”. To w końcu Włochy, jedzenie nie jest czymś, co można szybko roztrzaskać. Obiady, kolacje i tace z przystawkami, które pojawiają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, były niesamowite. Ale nasz ostatni obiad w Parku Narodowym Monte Cucco jest szczególnie wyjątkowy. Oprócz przystawek i dwóch dań z makaronu serwowana jest Coratella, lokalne danie z wątrobą, nerkami i mózgiem. Może nie brzmi to jak najbardziej apetyczna kombinacja, ale w rękach tych szefów kuchni jest naprawdę pyszna.

Podczas lunchu przedstawiamy się Mirko Berardi, który wyjaśnia, że ​​góra, po której jeździliśmy na zewnątrz, jest lepiej znana z tego, co jest w środku. Pod szlakami znajduje się rozległa sieć jaskiń. W najgłębszym miejscu ma dziewięć kilometrów głębokości i rozciąga się na 30 km pod ziemią. Sufit największego pomieszczenia – o powierzchni 250 000 metrów sześciennych – znajduje się 60 metrów od podłogi.

„Nie wiemy, kiedy odkryto system jaskiń”, mówi Berardi, „Prawdopodobnie w czasach prehistorycznych. Ale pierwsze pismo ludzi, których możemy datować na ścianach, pochodzi z 1499 roku”. Od tamtej pory jaskinie Monte Cucco stały się sławne i nie bez powodu. „W XVII i XVII wieku ludzie przychodzili i pisali romantyczne powieści i wiersze o jaskiniach”, mówi Berardi, „więc stali się sławni na całym świecie”. Wędrując do dwóch majestatycznych sal głównych, nietrudno zrozumieć, dlaczego przenieśli ludzi do poezji – są tak duże i imponujące jak największe gotyckie katedry. „Każdego roku 11 lipca mamy tu mszę”, mówi Mirko. „Tu też mieliśmy koncerty”.

Wyłaniając się z mruganiem i lekko przerażonymi w świetle dziennym wylotu jaskini, żegnamy się z Mirko i ruszamy na stromą, trwającą około 20 minut wędrówkę na rowerze, aby dostać się na szczyt góry. Pod ziemią spędziliśmy już więcej, niż powinniśmy, a kiedy docieramy na szczyt, słońce zaczyna zachodzić. Ale każda myśl o pośpiechu na dół przed zmrokiem wylatuje przez okno, kiedy docieramy na szczyt. Jeśli jaskinie były niesamowite, to widok zachodu słońca ze szczytu pozostawia nas w zdumieniu. Po spędzeniu znacznie więcej czasu, niż jest to prawdopodobnie rozsądne, robienie zdjęć, w końcu przekonujemy Dana, by spakował swój aparat i zaczął schodzić w dół.

Podsumowując, zejście ze szczytu Monte Cucco do wioski Costacciaro u jej podnóża jest jednym z tych szlaków, które sprawiają, że uśmiechasz się od ucha do ucha. Zaczyna się od usianych kamieniami ścieżek, a następnie zanurza się w lesie na długą, gliniastą sekcję, na której wszyscy krzyczymy. Szybki pedał wzdłuż drogi prowadzi nas z powrotem do lasu na długi, ostatni odcinek kamienistego pojedynczego toru, który wypluwa nas do wioski na dole. Przez większość ostatniej sekcji jest w zasadzie ciemno i trzeba trochę koncentracji, aby zobaczyć, dokąd zmierzasz. Jesteśmy wyczerpani, ale podekscytowani, przybijamy sobie piątki, gdy pedałujemy brukowanymi uliczkami i parkujemy przed kawiarnią.

Dopiero gdy przechodnie zatrzymują się, by go przywitać, uświadamiamy sobie, że Andrea, człowiek, który przez cały dzień był naszym cicho mówiącym przewodnikiem, jest w rzeczywistości wielkim serem wokół tych części. Jest burmistrzem Costacciaro, nie mniej. Jest także, jak mówi z dumą, posiadaczem drugiego w historii najszybszego w historii zjazdu, który właśnie zrobiliśmy.

Jeśli Andrea jest czymś w rodzaju czarnego konia, to to samo można powiedzieć o regionie, który nazywa domem. Tak, Umbria jest bardzo dobrze przygotowana do jazdy na rowerze hybrydowym. I tak, jest tu więcej szosowców niż rowerzystów górskich. Ale chociaż może nie być zbyt wiele „sceny”, spotkaliśmy niesamowicie utalentowanych jeźdźców i jeździliśmy po niesamowicie dobrych trasach. Mało tego, mieliśmy je wszystkie dla siebie. Umbria to wszystko, czego można się spodziewać, ale jest też inna strona tego regionu i tych gór. Po prostu upewnij się, że dotrzesz tam, zanim sekret wyjdzie na jaw.

ZRÓB TO SAMODZIELNIE:

Dotarcie tam:
Ryanair (ryanair.com) lata bezpośrednio z Londynu do Perugii od 127 GBP w obie strony.

Zakwaterowanie:
Mieszkaliśmy w dwóch zarejestrowanych „rowerowych hotelach” Umbrii – Hotel Deiduchi w Spoleto (hoteldeiduchi.com) i Villa Pascolo Country House (villapascolo.com). Oba były doskonałe. Pełna sieć hoteli Bike Hotels znajduje się na stronie Bike In Umbria (bikeinumbria.it)

Przewodniki i trasy:
Oszałamiająca końcowa przejażdżka, którą odbyliśmy (z jaskiniami) jest wokół Monte Cucco – szczegóły tej i innych tras, którymi jechaliśmy, można znaleźć na stronie Bike In Umbria (bikeinumbria.it). Warto również odwiedzić park rowerowy Parco Batteria (parcobatteria.it).

Nasi znakomici przewodnicy zostali zorganizowani przez Bike in Umbria (bikeinumbria.it) oraz Umbria &Bike (umbriabike.eu). Aby uzyskać więcej informacji i dokonać rezerwacji, odwiedź ich strony internetowe i stronę Umbria Tourism (umbriatourism.it).

Przeczytaj resztę naszego listopadowego „Innego wydania” na stronie wydania Mpory tutaj



[Kolarstwo górskie we Włoszech | Odkrywanie nowych szlaków w Umbrii: https://pl.sportsfitness.win/rekreacja/Kolarstwo-górskie/1018048958.html ]