Kierowanie w wersji Ultimate
„Moja córka jest specjalistą w zakresie najlepszego frisbee”.
Tak mówi moja mama swoim przyjaciołom, kiedy pytają, co robię w szkole. Mówi to z krzywym uśmiechem i ani ona, ani ja nie jesteśmy pewni, jak bardzo żartuje.
Nikt nie widział, jak nadchodzi mój poziom oddania grze, zwłaszcza ja. Nigdy wcześniej nie uprawiałem żadnego sportu i zawsze miałem wymówkę, gdy moi rodzice namawiali mnie, żebym dołączyła do nich na sobotni poranny bieg. Ale wszystko się zmieniło, gdy znalazłem superumiejętność.
Jak większość dzieciaków w pierwszych tygodniach w college'u, byłam zdenerwowana i bez celu. Nie wiedziałam, czy powinnam szukać dzieciaków z teatru – tak jak to robiłam w liceum – czy spróbować czegoś nowego. Jedyny przyjaciel, którego poznałem podczas orientacji, zdecydował się przejść do ostatecznej otwartej praktyki i dołączyłem do niej, oboje wierząc, że „ostateczny” polega na staniu nieruchomo w kręgu i rzucaniu dyskiem. Zacząłem zdawać sobie sprawę, że coś jest nie tak, kiedy wezwali nas na rozgrzewkę. Rozgrzej się na co? Kiedy stało się jasne, że ultimate jest jaksport , zdecydowałem, że nigdy nie wrócę. W końcu nie byłem sportowcem. Nie robiłem sprintów ani ćwiczeń. Nigdy w życiu nie miałam korków, a jedynymi ubraniami do ćwiczeń, jakie miałam, był mundurek na wf ze szkoły średniej.
Ale gdzieś w ciągu tych dwóch godzin, gdy obserwowałem doświadczonych graczy demonstrujących nam umiejętności, stałem się oczarowany, przykuty, obsesyjnie. Przepływ zabawy był tak piękny Dla mnie. Ultimate miał wdzięk, którego nie widziałem w żadnym innym sporcie. Sposób, w jaki płyta wisiała w powietrzu, wydawał się zapraszać – lub drwić – mówiąc:„Chodź i weź mnie”. Akcja może toczyć się niemożliwie szybko, jak rzut przecinający się obok lub przejść w zwolnionym tempie, gdy dysk dryfował z nieba w kierunku graczy gotowych do skoku. Gdy tego pierwszego dnia obserwowałem boisko, byłem bardzo zdeterminowany. Chciałem być jak ci gracze. Chciałem być w tym dobry.
Byłem jednak rozczarowany, gdy zdałem sobie sprawę, że pasja i miłość do gry nie przełożyły się od razu na umiejętności na boisku. „Przeciętny” byłoby miłym słowem opisującym mój poziom gry. „Przeciętny” był tym, mądałem do. Na szczęście trafiłem do najmilszej, najlepszej drużyny na świecie i nikomu nie przeszkadzały moje nieistniejące umiejętności. Program mojej szkoły został zaprojektowany dla graczy, którzy nigdy wcześniej nie grali w ultimate, a ja nie byłem jedynym, który nigdy nie uprawiał sportu. Starsi gracze wiedzieli, że częścią ich pracy jest zachęcanie nowicjuszy, kibicowanie ich postępom, a gdy popełnili błędy, udzielanie przemyślanych, taktownych porad na następny raz. Miałem niesamowite szczęście do tego zespołu i ogólnie do mojego najlepszego doświadczenia. Gram w drużynie w dywizji kobiecej i uczęszczam do żeńskiej uczelni (chociaż ani wszyscy uczennice w mojej szkole, ani wszystkie zawodniczki w mojej drużynie nie identyfikują się jako kobiety). Jedyne zespoły, o których słyszałem, jak koleżanki z drużyny, to zespoły w dywizji kobiet. Byłem całkowicie nieświadomy faktu, że cis mężczyźni grali w absolutny sposób, więc łatwo było mi poczuć się jak w domu, rywalizując i grając głównie z kobietami.
W miarę upływu roku byłem sfrustrowany, że moja gra nie rozwijała się tak szybko, jak bym chciał. W jednym z przemówień motywacyjnych mojego trenera po treningu, od niechcenia zdmuchnął mój umysł, mówiąc:„Nikt nigdy nie był dobry, ćwicząc po prostu podczas treningu”. Teraz wydaje się to takie oczywiste, ale tak naprawdę nigdy nie myślałem o praktykowaniu i rozwijaniu umiejętności w ten sposób. Myślałem, że wystarczy posłusznie przychodzić na dwie godziny trzy razy w tygodniu i czekać na wyniki. Ale nagle zrozumiałem, że jeśli chcę zostać lepszym graczem, będę musiał włożyć w to pracę. Dużo pracy.
Tak więc zacząłem robić pracę. Na szczęście moi rodzice, zachwyceni, że wreszcie popracuję nad swoją kondycją, z chęcią pomogli. W czasie ferii zimowych, kiedy było za zimno, żeby wyjść na zewnątrz, ojciec obudził mnie o 6:30, żebym rzucił się ze mną na salę gimnastyczną, która była jeszcze pusta. Moja matka była wolna od treningu rzucania po tym, jak uderzyłem ją dyskiem w twarz i zakrwawiłem jej nos, ale namówiła mnie na program uruchamiany cztery razy w tygodniu, aby poprawić moją szybkość i wytrzymałość. Nigdy nie zmuszałbym się do bycia tak aktywnym – co teraz zdaję sobie sprawę, że przyniesie mi korzyści na całe życie – gdyby nie ostateczność.
Mimo to mój postęp był i nadal jest wolniejszy, niż bym chciał. Wciąż przystosowuję się do myślenia o sobie jako o atlecie, ponieważ przez cały pierwszy rok nazywałem trening „próbą”. Ale odkryłem, że dążenie do czegoś, do czego nie mam naturalnego talentu, ale kocham ponad wszystko, sprawiło, że jestem bardziej cierpliwy i zdeterminowany, niż kiedykolwiek myślałem, że mogę być. Potrzeba praktyki i dyscypliny, aby uczyć się na błędach i pozwolić im odejść, skupiając się zamiast tego na tym, z czego jesteś dumny. Nie chodzi o ostateczny cel:bycie idealnym graczem, zdobycie tytułu, a nawet opanowanie tego rzutu. Liczy się – i co zostaje z Tobą – ciężka praca, jakiej wymagało, aby się tam dostać.
Kocham ostateczny. Nie mam marzeń o wysokich rankingach ani krajowych tytułach:gram w drużynie B dywizji III. Ale niezwykła miłość, którą znalazłem w najwyższej społeczności, i siła, którą odkryłem w sobie, aby dalej ciężko pracować, zmieniły sposób, w jaki podchodzę do wszystkiego w moim życiu. Nie cofam się już przed wyzwaniami ani nie uważam, że za pierwszym razem muszę być w czymś dobry, żeby było to warte zachodu. Jestem bardzo wdzięczna za wszystko, czego nauczyły mnie ostatnie dwa lata Ultimate, i nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, dokąd jeszcze mnie to zaprowadzi.
[Kierowanie w wersji Ultimate: https://pl.sportsfitness.win/lekkoatletyka/ultimate-Frisbee/1018054738.html ]
>>Ultimate:historia przegranej
>>No