W dążeniu

Kiedy fotoreporter i ekolog Peter Mather wyruszył w wyprawę do północno-zachodniej Kanady ze swoim partnerem Martym O’Brienem, przygotowywał się do poważnego wyzwania. Jednak to, z czym miał do czynienia, było o wiele bardziej zniechęcające, niż kiedykolwiek sobie wyobrażał. Rozmawialiśmy z Peterem o jego historii, „W pogoni” i jak jego pasja do przygody i ochrony karibu jeżozwierza pozwoliła mu przejść przez najcięższe fizyczne i psychiczne przeszkody.

Dorastając w Jukonie, w północno-zachodniej Kanadzie, dużo słyszałem o jeżozwierzach, które tam mieszkały. Podejmują najdłuższą migrację ssaków na planecie, poruszając się razem przez zimny, biały krajobraz, podróżując długimi liniami tysięcy. Każdy, kto to widział, mówi, że jest to coś, czego łatwo nie zapomni. Słyszałem wiele historii, które naprawdę zainteresowały mnie karibu i chciałem je zobaczyć na własne oczy, jednak całe moje doświadczenie ekspedycyjne do tego momentu składało się z miesięcznych spływów kajakowych, w środku lata. To była pierwsza zimowa wycieczka, jaką kiedykolwiek odbyłem. Próba wyprawy w odległy zakątek północno-zachodniej Kanady byłaby nowym wyzwaniem. I tak się okazało.

Każdego roku 200 000 karibu jeżozwierza migruje przez krucze równiny północno-zachodniej Kanady na swoje miejsca cielenia w arktycznym schronieniu na Alasce. Jako fotograf zajmujący się ochroną przyrody i dziką przyrodą, moim głównym celem było zwrócenie uwagi na szkody wyrządzane tym obszarom cielenia z powodu ogromnych ilości wydobytych ropy i gazu. Aby podkreślić wpływ przemysłu na tym obszarze, mój partner ekspedycji i ja, Marty, szukaliśmy nigdy wcześniej nie widzianego zdjęcia karibu na ich migrację. Chcieliśmy zademonstrować skalę stada karibu i pracę zespołową, jaką wykazują podczas migracji przez zimę.

Po 3 latach przygotowań 25 wyruszyliśmy w fotograficzną wyprawę kwietnia. Spodziewaliśmy się, że wylądujemy nad jeziorem Margaret, gdzie będziemy mogli zatrzymać się w obozie bazowym, gotowi na coroczną migrację. Ale wszystko poszło nie tak. W końcu, z powodu awarii samolotu, wysadzono nas nad małym, odizolowanym jeziorem 120km od naszego zamierzonego celu. Pozostało nam zadanie 120-kilometrowej ekspedycji przełajowej z 700lbs sprzętu. To byłaby najbardziej bolesna fizyczna i emocjonalna podróż w naszym życiu.

Dla nas problemem był czas. Bez odpowiedniego przygotowania do wyjazdu na narty biegowe i z 700lbs sprzętu pojawiło się pytanie, czy nie będziemy zbyt wolno i całkowicie ominiemy migrację. Mimo obaw początek naszej podróży okazał się szczególnie owocny, ale niestety nie trwało to długo. Potem nastąpiły 2 długie dni przedzierania się przez miękki, grząski śnieg. W ciągu 12 godzin jazdy na nartach pokonaliśmy zaledwie 10 kilometrów, powodując bolesne, opuchnięte pęcherze, które zmuszały nas do odpoczynku przez cały dzień.

Nie minęło dużo czasu, zanim zdaliśmy sobie sprawę, że nocna jazda na nartach może być naszą najlepszą opcją. Przechodząc na nocny harmonogram, moglibyśmy złapać zimną nocną skórkę, co oznacza, że ​​nie toniemy za każdym razem, gdy robimy krok. Umożliwiło nam to konsekwentne pokonywanie 10 km każdej nocy, taki sam dystans, jaki pokonaliśmy wcześniej przez pełne dwa dni.

Gdy jeździliśmy razem na nartach pod ciemnoniebieskim niebem, zacząłem rozkoszować się otoczeniem i poczuciem przygody, które zawsze motywowały mnie do takich wypraw. Jechaliśmy tą samą trasą, którą podróżowali ludzie z Pierwszych Narodów na wieki przed nami i poczułem się z nimi spokrewniony.

To było dziesiątego tego W dniu naszej wyprawy usłyszeliśmy wycie wilków w lesie przed nami. To był znak, na który czekaliśmy, aby poinformować nas, że karibu są w pobliżu. To było uczucie błogosławionej ulgi. Ale ta ulga została szybko zastąpiona rozczarowaniem, gdy dowiedzieliśmy się od naszego biologa karibu (który zdalnie tropił karibu), że karibu są nadal oddalone o 150 kilometrów. Czuliśmy, że wszystko, przez co przeszliśmy, poszło na marne – i tak byśmy dotarli do karibu. Prawdziwym rozczarowaniem była jednak zmiana pogody, która spowodowała wzrost temperatury o 40 stopni (farenheit). Kiedy karibu w końcu przeszli, zrobili to w grupach po 50 pasących się na trawie, a nie 200 000 poruszających się w linii przez zimny, biały krajobraz, jak się spodziewaliśmy. Po 3 latach przygotowań i żmudnej wyprawie na nartach biegowych, nigdy wcześniej nie widziane zdjęcie było nieruchome, nigdy wcześniej nie widziane. Nie dostaliśmy tego.

Chociaż niepowodzenie w uchwyceniu idealnego zdjęcia było rozczarowujące, wiem, że porażka jest nieunikniona w tym, co robię. Wiem, że musisz włożyć w to pracę, aby odnieść sukces, i że jeśli włożysz w to pracę, w końcu otrzymasz nagrodę. Motywacja do idealnego zdjęcia pozostaje silna jak zawsze. Najważniejsze jest jednak to, że 200-tysięczne karibu jeżozwierze nadal migrują przez te ziemie jeszcze długo po tym, jak ja wciąż robię ekspedycje.

Aby przeczytać więcej o historii Piotra, kliknij tutaj.



[W dążeniu: https://pl.sportsfitness.win/lekkoatletyka/narciarstwo/1018051730.html ]