Dlaczego jeździmy na nartach | Proch myśliwski w następstwie austriackiej paniki lawinowej

Polecany obraz:Hans-Peter Martin

Nad nami jest błękitne niebo i nietknięta dolina świeżego puchu na czubkach naszych nart. Minęło dużo czasu. Nie podróż do tego konkretnego miejsca, zaledwie 10 minut trawersu z łatwo dostępnego wyciągu krzesełkowego w Lech am Arlberg, ale faktyczne oczekiwanie na dojazd do samej Austrii.

Wydaje się, że o rekordowych opadach śniegu w Austrii w tym roku napisano tyle samo, co w górach Lech, co się sprawdza.

Cały ten śnieg nie przyszedł jednak bez swoich problemów.

Przyjaciel i członek naszej grupy narciarskiej, Manuel, musiał wykopać nieznajomego z lawiny pierwszego dnia w ośrodku, zaledwie około trzech godzin po przycięciu się.

Narciarz nie miał nadajnika-odbiornika ani poduszki powietrznej. Byli tylko około 15 metrów od stoku, gdy wokół nich zaczął pękać śnieg, ale spadł, a grupa – donosiły krajowe austriackie media – zajęło grupie 12 wstrząsających minut, aby go znaleźć i wyciągnąć z powrotem.

Czułem się jak wieczność dłużej ze stoków.

Wyszedł ze śniegu, na szczęście, przytomny i mówiący, i został przewieziony do szpitala.

Incydent był surowym przypomnieniem, że nigdy nie ma się gwarancji bezpieczeństwa, nawet sięgania po kijki ze stoku. Stanowiło to również denerwujące tło, z którego nasza grupa wyruszała na eksplorację słynnego backcountry Lecha.

Tydzień śledzimy naszego gospodarza – doświadczonego miejscowego narciarza Hansa-Petera Martina. Zna ten obszar jak własną kieszeń i podążamy za każdym jego słowem, gdy jeździmy na nartach – z noszonymi workami lawinowymi i zapakowanymi lampami ostrzegawczymi, łopatami i sondami.

Linia przed nami migocze i błyszczy. Znajduje się przed górami, które układają się w dal. Podczas 24 godzin ciągłego śniegu poprzedniego dnia usiedliśmy na stoku z planem wczesnego wstawania i bycia pierwszymi ludźmi na górze następnego dnia, a plan się opłacił.

Ani jeden utwór nie został umieszczony na obrazie idealnego śniegu przed nami, a to jest nasze trzecie odmienne miejsce, w którym byliśmy w stanie to stwierdzić.

W drodze na nasze obecne miejsce doszło do kłótni; samotny narciarz wyśmiany za podróżowanie bez żadnego sprzętu zabezpieczającego. Twierdził, że zna okolicę, ale miejscowi nie byli zachwyceni, zwłaszcza biorąc pod uwagę okropne wieści, które nadeszły od Lecha na początku sezonu.

Kilku narciarzy zginęło w tragicznej lawinie skitourowej w połowie stycznia, o czym opowiadano w całej Wielkiej Brytanii i Europie. Jeździli na nartach w pobliżu trasy Langer Zug, jednej z najbardziej stromych przygotowanych tras na świecie, która została zamknięta z powodu niebezpiecznych warunków tego dnia.

Podobno narciarze mieli odpowiedni sprzęt, w tym poduszki powietrzne, i pokazuje, że bez względu na to, jak bardzo jesteś doświadczony lub przygotowany, nigdy nie możesz zagwarantować bezpieczeństwa.

Oczywiście Lech nie jest sam. Wraz z dużymi opadami śniegu zwiększa się ryzyko lawinowe, aw tym roku w całej Europie odnotowano tragedie.

Byliśmy w ośrodku tylko przez trzy biegi, zanim zauważyliśmy wspomniany incydent. Zdarzyło się to w pozornie prozaicznej misce między dwoma stokami – w miejscu, w którym każdego dnia ludzie szybko wjeżdżają i wyjeżdżają na nartach na każdej górze.

Ktoś wywołał upadek śniegu i został pochowany. Mieli szczęście, że nierówny obszar lawiny był znany i ostatecznie udało im się je znaleźć.

Rodzi to pytania, czy my, na co dzień narciarze i snowboardziści na całym świecie, jesteśmy zbyt zblazowani, jeśli chodzi o jazdę poza trasami w ośrodkach narciarskich.

W Wielkiej Brytanii Scottish Avalanche Information Service (SAIS), osoby, które szkolą osoby prowadzące kursy lawinowe w Szkocji, mają unikalne narzędzie do promowania bezpieczeństwa lawinowego i zniechęcania do tego rodzaju kapryśnego podejścia do narciarstwa poza trasami. /P>

Ich aplikacja Be Avalanche Aware dostarcza informacji obejmujących około 5000 km2 Highlands, a ostatecznie ma na celu zminimalizowanie błędów ludzkich, zapewniając użytkownikom gór narzędzie, które pozwala im ocenić ryzyko lawinowe zarówno przed rozpoczęciem jazdy na nartach, jak i w drodze.

„Chcemy, aby ludzie udali się w góry, ale chcemy, aby udali się w góry z dobrymi i zaufanymi informacjami” – mówi Mark Diggins, koordynator S.A.I.S.

Aplikacja ma na celu „dostarczenie porad i zasobów, które pomogą w procesie podejmowania decyzji i pomogą Ci zdecydować, z lepszym zrozumieniem, dokąd się udać”, mówi.

Mark kontynuuje:„Myślę, że dla nas najważniejsze jest to, jak ludzie podejmują decyzje. Kiedy chcesz jeździć na nartach, masz świetne warunki i jest to rzadka okazja, wszyscy możemy dać się wciągnąć w robienie rzeczy bez patrzenia na wszystkie czynniki. Wszyscy jesteśmy podatni.

„Chodzi o podjęcie decyzji przy użyciu wszystkiego. Decyzja musi uwzględniać, dokąd się wybierasz, rodzaj terenu, kąt nachylenia, nachylenie, ukształtowanie terenu, ale także czynnik ludzki, kim wszyscy jesteśmy, jakie jest nasze doświadczenie jako grupa, a także jakie jest zagrożenie lawinowe .

„Gdzie jest wielka porażka, często jest ludzki kawałek. Pierwszą rzeczą, jaką ludzie mają, jest pomysł na to, co zamierzają zrobić. A potem zaczynają myśleć o zagrożeniu lawinowym, kiedy już tam są, a wtedy jest za późno, ponieważ już jesteś zaangażowany.

„To naturalny typ zachowania dla każdego, kto jest podekscytowany wyjazdem na wzgórza, ale musimy wziąć pod uwagę wszystkie te inne elementy, aby podjąć dobre decyzje”.

Czynnik ludzki jest z pewnością częścią tego, co spowodowało incydent, który widzieliśmy pierwszego dnia w Lechu. I jak zaznacza Mark – w pewnym sensie jest to całkowicie zrozumiałe. Szczególnie jeśli jeździsz na nartach tylko kilka razy w roku, jak większość, istnieje silne pragnienie i potrzeba maksymalnego wykorzystania czasu na stoku. Co dla wielu oznacza poszukiwanie proszku.

To właśnie takie podejście i być może fakt, że wszyscy to robią, odcinając się od stoku, a potem z powrotem, oraz fetyszyzacja narciarstwa w puchu w mediach społecznościowych oznacza, że ​​wielu z nas czasami bierze swoje bezpieczeństwo nie tylko na, ale w pobliżu trasa za pewnik.

Zaintrygowany pytaniem, czy jesteśmy zbyt nieostrożni, gdy jeździmy na nartach poza trasami, dzwonię do redaktora strony internetowej o podróżach przygodowych Amuse, byłego redaktora Mpory i doświadczonego snowboardzisty backcountry Tristana Kennedy'ego, aby zasięgnąć jego opinii w tej sprawie.

„Mogę śmiało powiedzieć, że kiedy robiłem swój pierwszy sezon, kiedykolwiek to było, w La Plagne, nie miałem wtedy latarni, łopaty ani sondy, a byłem młody, głupi, miałem 18 lat i chciałem jechać poza trasą i zjeżdżać z rzeczy, których zdecydowanie nie robiłbym w dzisiejszych czasach” – mówi.

„Gdy tylko zacząłem robić właściwe rzeczy w backcountry, przygotowałem się i czytałem jak najwięcej, zrobiłem kurs lawinowy i całą resztę”.

Czy zbyt wiele osób uważa swoje bezpieczeństwo za pewnik w kurortach?

„Myślę, że ludzie patrzą na śnieg i myślą »oczywiście, że nie będzie się ślizgać, jest tuż obok stoku«, a brak świadomości oznacza, że ​​ludzie narażają się na poważne niebezpieczeństwo”, mówi Tristan.

„Lawy przez cały czas przetaczają się przez stoki. Co roku ludzie umierają tuż przy stoku. Myślę więc, że jeśli w ogóle wyruszasz poza trasę, powinieneś mieć latarnię, łopatę i sondę, a co ważniejsze, wiedzieć, jak z nich korzystać, ponieważ może się to przydarzyć każdemu”.

Sam Tristan został złapany przez lawinę na backcountry Kirgistanu w 2016 roku, choć miał szczęście, że pobił go do dna. Pytam, czy to zmieniło jego podejście do bezpieczeństwa lawinowego.

– Tak, trochę – mówi. „Może sprawia, że ​​myślisz trochę więcej. Dzięki temu zdajesz sobie sprawę, jak łatwo jest coś wyzwolić.

„W tym przypadku wiedzieliśmy, że znajdujemy się w terenie lawinowym, ale najwyraźniej nie sądziłem, że będzie się ślizgać, bo nie jechałbym na nim. Teraz zdaję sobie sprawę, że tylko dlatego, że nie sądzę, aby to się wydarzyło, nie oznacza, że ​​to się nie wydarzy. Więc myślę, że jestem bardziej ostrożny, tak”.

Wypadek w Lechu miał wymowny wpływ na naszą grupę narciarską. Kilku członków zdecydowało się pozostać na stoku przez resztę podróży, a ci z nas, którzy odważyli się dalej, myśleli o naszym bezpieczeństwie bardziej niż moglibyśmy.

Przynajmniej w Lechu jest dużo tras do przebycia.

Większość młodszych narciarzy lub snowboardzistów udaje się do bardziej przystępnego cenowo miejsca na imprezy, St Anton, 30 minut jazdy od Lecha i połączonego gondolą na karnecie narciarskim Alberg Mountain – dając narciarzom dostęp do największego ośrodka narciarskiego w Austrii i piątego co do wielkości w Austrii. świat.

Dawna klientela Lecha – księżna Diana, Tom Cruise i światowa rodzina arystokratyczna – daje dobre wyobrażenie o wizerunku kurortu jako luksusowego placu zabaw, a tego obrazu nie bagatelizują. To miejsce jest drogie, ale jazda na nartach jest tak samo luksusowa jak w pięciogwiazdkowych hotelach.

W St Anton znajdziesz przyprawiające o zawroty głowy górskie stoki i przyciągające wzrok opcje poza trasami, które można szybko śledzić. W Lechu nie musisz się tak szybko śpieszyć, żeby dostać się na puch – o ile wiesz, dokąd idziesz – i na szczęście Hans-Peter dobrze zna to miejsce.

Na wczesnym wyciągu pokonaliśmy tłumy, aby znaleźć numer jeden, w pobliżu wyciągu Zugerberg. Hans-Peter wpada jako pierwszy, skręca sięgający do pasa puch, a potem wyraźnie zatrzymuje się w dalszej części trasy. Krzyczy, żeby dać sygnał następnemu narciarzowi, i w ten sposób jeździmy pojedynczo.

Jest to podstawowy sposób spędzania dnia, wraz z mimowolnymi okrzykami, które pojawiają się za każdym razem, gdy zdjęcia twarzy szybko płyną z zasypanych śniegiem nart.

Robimy świeże zakręty w 25 cm śniegu, który spadł w nocy, potem łapiemy ten sam wyciąg, ponownie pokonujemy tę samą 15-20 minutową trasę i po drodze mijamy tylko własne tory.

Nasze drugie miejsce zamienia drzewa na łagodne wzgórza z kolczastym górskim tłem prosto z pocztówki. Przecinamy nasze ślady jeden po drugim, spoglądając w górę, by zobaczyć cztery wijące się obok siebie przez nietknięty koc.

Nasza ostatnia trasa jest najbardziej techniczna z całej trójki, schodząc przez zjazd po drzewach, który czasami jesteśmy zmuszeni pokonywać powoli i ostrożnie, i zawiera naturalny kicker ze strefą lądowania wyściełaną prochem i idealną na kilka niezdarnych skoków przed obiadem .

Przez cały dzień nie mieliśmy problemów z lawinami i oczywiście byliśmy dobrze przygotowani, ale zdawaliśmy sobie również sprawę, że oprócz planowania i przygotowań, ostatecznie mieliśmy sporą dawkę szczęścia z pogodą i nieskazitelnymi warunkami śniegowymi.

To jeden z tych dni, które dokładnie przypominają, dlaczego nie możesz się doczekać zimy. I dokładnie przypomina, dlaczego dokładamy wszelkich starań, aby szukać puchu i przygody, pomimo ryzyka.



[Dlaczego jeździmy na nartach | Proch myśliwski w następstwie austriackiej paniki lawinowej: https://pl.sportsfitness.win/lekkoatletyka/narciarstwo/1018048191.html ]