Biegi terenowe Kanada | Wzięliśmy udział w 160-kilometrowym maratonie narciarskim w Backcountry Quebec

Przez ostatnie 50 lat kanadyjski maraton narciarski był rytuałem przejścia dla narciarzy biegowych w kraju. Odbywający się co roku w lutym, przebył 160-kilometrową trasę od stolicy Kanady do drugiego co do wielkości miasta, kusząc narciarzy w każdym wieku io różnym poziomie umiejętności, w tym mnie.

Łagodnie pofałdowane góry Laurenty – jedne z najstarszych na świecie – są idealne do uprawiania tego sportu. Ale dopiero Herman „Jackrabbit” Smith-Johannsen przybył w 1899 roku, gdy narciarstwo biegowe zaczęło się rozwijać. Norweski sprzedawca maszyn jeździł na nartach jako hobby, a jego przydomek otrzymał od członków plemienia Cree, którzy byli zdumieni jego szybkością po śniegu. Oprócz otwierania szlaków we wschodniej Kanadzie, Jackrabbit pomógł założyć maraton w 1967 roku, ostatni raz wziął udział w 1986 roku, w wieku 110 lat.

Chociaż dążę do sprawności i długowieczności Jackrabbit, moim problemem jest brak treningu. Więc w dniu, w którym przylatuję do Ottawy, jeżdżę na nartach po 200-kilometrowych trasach w Gatineau Park.

Po stabilnej wspinaczce, gdy wiatr wzbija wiry śniegu, które przemykają przed nami jak duchy, odwracamy się, by cieszyć się długim poślizgiem z powrotem w kierunku jasnych świateł stolicy, oddalonej zaledwie o 2,5 km.

Następnego dnia zaczynamy od uroczej wioski Old Chelsea, dalej w górę parku, który rozciąga się na 50 km w kierunku Laurentians, gdzie wędrują nawet wilki. Znów jeździmy po jednym z „parkways” – drogach pokrytych śniegiem, które zimą są zamknięte dla ruchu. Ale znaki ograniczenia prędkości do 60 km/h kpią z moich aspiracji. Jestem bliżej 6 km/h – zdecydowanie za wolno, aby ukończyć maraton.

Moja technika jest rozsądna, ale mięśnie i stawy narzekają – i to w dobrych warunkach, których na pewno nie zapewni kolejny dzień. Śnieg mocno pada i jestem wdzięczna za liczne schroniska w parku, w których narciarze i na rakietach śnieżnych mogą przenocować. Ale wciąż trzymam się moich ambicji maratonu, tak jak martwe liście przylegają do otaczających mnie buków.

Musimy jechać na początek. Po raz pierwszy od pół wieku maraton zrezygnował z 80-kilometrowego odcinka między Ottawą a środkiem Montebello, aby rozpocząć w pobliżu ośrodka zjazdowego Mont Tremblant, a organizatorzy obiecują jeszcze piękniejszą trasę przez lasy i pola golfowe w okolicy zagrody i nad zamarzniętymi jeziorami.

Przyjeżdżając dzień wcześniej, moje mięśnie są wdzięczne za poranek bardziej znajomego narciarstwa zjazdowego, po którym następuje masaż w pobliskim spa Scandinave, gdzie piszczałki z muzyką rdzennych plemion i kąpiel w zamarzniętej rzece Diable przygotowują mnie do mojej inicjacji w ten zimowy krajobraz.

Maraton oferuje wyzwania dla wszystkich, od wysportowanych po korpulentnych, od najmłodszych (w wieku sześciu lat) do najstarszych (w wieku 83 lat), których koszulki są mozaiką odznak z poprzednich maratonów. Jackrabbit byłby dumny.

Większość narciarzy dąży do ukończenia zaledwie kilku z dziesięciu 16-kilometrowych etapów. Tak więc tylko ułamek z 1600 uczestników znajduje się przy bramce startowej o 8 rano, gdzie głośnik woła nas partiami. Biorąc to słowo, uciekamy, zanim znajdziemy bardziej naturalne tempo, szybując przez otwartą okolicę.

Krajobraz ciągle się zmienia. Przeważnie przedzieramy się przez dzikie lasy, czasami przechodząc pod łukami z brzozy srebrzystej wygiętej podwójnie przez śnieg. W pewnym momencie wchodzimy do lasu sosnowego, którego pnie wznoszą się nad nami jak kolumny katedry, baldachim przypomina sklepienie. Dziewczyna z przodu zatrzymuje się, żeby zrobić zdjęcie.

Wkrótce jesteśmy nad rzeką Rouge, dotrzymując kroku jej szybko płynącej wodzie, gdy podążamy starą linią kolejową na południe, przekraczając rzekę po żelaznym moście dźwigarowym. Dwie pary „torów tramwajowych” zostały wycięte w śniegu dla naszych nart, więc rozmawiam z innymi uczestnikami, gdy ich wyprzedzam lub oni wyprzedzają mnie.

„Och, jesteś na „eskalach” — mówi frankofońska dziewczyna, która zatrzymała się, żeby zrobić zdjęcie. Słyszała, jak zbliżały się do niej moje skrzypiące narty.

Maraton, jak większość zawodów długodystansowych, odbywa się w stylu „klasycznym”, a nie szybszą, ale energochłonną techniką jazdy na łyżwach. Trudność w stylu klasycznym polega na tym, że za każdym razem, gdy rzucasz się do przodu na przednią nartę, tylną nartę nie ześlizguje się do tyłu. Aby pomóc, klasyczne narty mają pod camberem efekt rybiej łuski wytłoczony w podstawie (jak moja), futrzaną skórę (nowo popularna) lub wosk.

Narty woskowane są zdecydowanie najskuteczniejsze, ale wosk należy regularnie nakładać i klasyfikować w zależności od temperatury. Kiedy więc docieramy do pierwszego punktu kontrolnego, najpoważniejsi ludzie wściekle woskują narty, a ja kieruję się po suszone owoce, wodę miodową i rodzynki w czekoladzie rozdawane przez wolontariuszy, zanim wyruszę w długi odcinek z St Rémi d 'Amherst do Arundel.

Organizatorzy wybrali tę trasę na północ, bliższą oryginalnym szlakom Jackrabbit, ponieważ rozrastanie się miast i zamykanie gospodarstw wokół Ottawy utrudniało im stworzenie przyjemnego szlaku. Nawet tutaj dostrzegam zmieniający się wiejski krajobraz. Po przekroczeniu szerokiego jeziora mijam rdzewiejącą huśtawkę przy plaży, która mówi o beztroskich czasach. I jeżdżę na nartach po zawalonych stodołach, które stoją puste, gdy gospodarstwa, które przeszły z pokolenia na pokolenie, borykają się z niskimi cenami żywności i zmianami klimatycznymi.

Ja też cierpię z powodu upływu czasu i wiem, że tego dnia nie podołam pełnego kursu. Więc łapię jasnożółty autobus szkolny czekający przy następnym punkcie kontrolnym do Château Montebello.

Spojrzenie na ten drewniany zamek przypominający Narnię podnosi mnie na duchu. Został zbudowany w 1930 roku i jest największą na świecie „domkiem” z bali z 211 sypialniami. Na galeriach wokół ogromnego kominka elfi mieszkańcy zamku – dzieci biorące udział w maratonie – grają w gry planszowe, a ja kieruję się prosto do wspaniałej jadalni, za którą wkrótce – już niedługo – pojadę do łóżka.

Tam zdaję sobie sprawę, że w żaden sposób nie zdołam ukończyć drugiego dnia. Ale stoi przede mną jedno nowe wyzwanie. To nie jest moja pierwsza próba w maratonie, ani nawet druga, kiedy pokonałem wszystkie pięć odcinków pierwszego dnia. Jednak za każdym razem umyślnie unikałem zdradliwego trzeciego etapu drugiego dnia, kiedy szlak wspina się 250 metrów tylko po to, by zanurzyć się 150 metrów na przestrzeni dwóch kilometrów.

Pomijając więc dwa pierwsze odcinki następnego dnia, wsiadam do autobusu, by spotkać mojego wroga, i dołączam do przypominającego mrówki strumienia narciarzy wspinających się po stromym zboczu pod mlecznym niebem.

Narciarz przejeżdża obok mnie, jego zamarznięta broda jest szara, a latarka nadal pali się od początku o 6 rano. Jest najszybszym z „coureurs des bois”, „biegaczy po lesie”, którzy noszą przydomek XVII-wiecznych handlarzy futrami. Spali pod gwiazdami i niosą na plecach śpiwory i karimaty, w przeciwieństwie do reszty z nas, którzy powierzyli nasze bagaże autobusom i nocują w akademikach lub hotelach.

Maraton to jednak nie tylko wytrzymałość i sprawność, ale także umiejętności. Chociaż góry Laurentian nie są tak strome jak młodsze pasma, takie jak Alpy i Pireneje, zjazdy są trudne technicznie – szczególnie na chudych nartach.

Skręcanie obejmuje skomplikowaną mieszankę mikroregulacji i prób pługu śnieżnego. Jadąc zbyt szybko na dole jednego zjazdów, pokonuję tylko najwęższy śnieżny mostek nad strumieniem.

„Chciałbym mieć teraz snowboard”, wzdycha młody mężczyzna przede mną na szczycie szczególnie stromego odcinka, odpinając narty, by zejść w dół. Poradzę sobie z większością zjazdów, chociaż moje serce bije dziko, często myślę, że jestem gonnerem, a czasami mogę się powstrzymać tylko jeżdżąc na nartach w głębokim śniegu „poza trasą”.

W końcu docieram do punktu kontrolnego, kończąc sekcję, która zawsze mi umykała. Miejscowe dzieci, które są wolontariuszami jako strażnicy, dopingują nas, nawet gdy śpiewają i tańczą mały jig, aby się ogrzać.

Teraz muszę ukończyć następny odcinek do godziny 14.00, po czym nasza droga będzie zablokowana, ponieważ organizatorzy chcą mieć pewność, że nikt nie zostanie sam na górze.

Przyspieszam kroku, pod czujnym okiem królika w plecaku dziewczyny przede mną. Przygląda mi się uważnie od 132-kilometrowego znacznika, nad zamarzniętymi bagnami, gdzie trzciny wystają z lodu, aż do ostatniego punktu kontrolnego mamy dziesięć minut wolnego czasu.

Wielu narciarzy komentowało do tej pory niemal idealne warunki. Ale prognozowano marznący deszcz o godzinie 14 i, jak w zegarku, pierwsze krople zamarzają na moim daszku, gdy sędziowie skanują mój śliniaczek.

Na początku drzewa chronią nas przed najgorszym, ale wkrótce słyszę pęknięcia na moich narciarskich ubraniach, gdy poruszam ramionami, a moje rękawiczki są mozaiką lodu.

Plusem jest to, że łagodne zjazdy przez las zostały zamienione w praktycznie pozbawione tarcia szlaki, a my zestrzelimy je jak bobsleje na oblodzonym torze, a naszą jedyną trudnością jest zobaczenie, dokąd nas prowadzą. Dopiero odsłonięty, krótki, końcowy odcinek prosto pod wiatr spowalnia mnie. Wciskam się więc w prąd wielkiego coureur de bois z jeszcze większym plecakiem i – ku wiwatom marszałków – docieram do mety. I tym razem jestem bardziej niż szczęśliwy, że autobus z Ulicy Sezamkowej zawiezie mnie z powrotem do Gatineau.

Spodziewałem się, że w tym momencie będę gotowy do rzucania moich chudych nart, ale teraz jestem dobrze i naprawdę uzależniony, próbując wolnego szlaku na Sir John A. Macdonald Parkway wzdłuż rzeki Ottawa, a następnie z powrotem w Parku Gatineau na pięknie ciepłe i słoneczne popołudnie.

Ponieważ niedługo miałem wracać przez Atlantyk, chciałem spróbować nadmorskiego szlaku przed odlotem. Ośrodek zjazdowy Le Massif, który ma najwyższy pionowy spadek w Kanadzie na wschód od Gór Skalistych, znany jest z zawrotnych tras, które zatrzymują się zaledwie kilka metrów przed krą lodową St Lawrence. Mniej znane są trasy biegowe na szczycie góry, które oferują również widok na morze.

Kanadyjczycy nazywają ten odcinek słonej wody o średnicy 22 km rzeką. Ale potem nazwali też siedmiomiejscowego Dodge Caravan, w którym wynajęliśmy samochód „kompaktowy” – wynajem samochodu jest koniecznością w kraju tej wielkości. Dlatego cieszę się, że St Lawrence jest pierwszym odcinkiem Oceanu Atlantyckiego.

Inną rzeczą, którą Kanadyjczycy bagatelizują, jest zimno. Przy minus 17 stopniach Celsjusza, przy silnym wietrze, to nie był czas na narciarstwo zjazdowe dla bojaźliwych. Ale na trasach biegowych między sosnami szybko się rozgrzaliśmy. Sapiąc i dysząc do schroniska na szczycie Mont Liguori, byliśmy wdzięczni za osłonę drzew ochronnych, które zasłaniały nam widok, aż w końcu dotarliśmy do punktu widokowego.

I tam, patrząc przez zamarznięte morze z powrotem do starego kraju, w końcu byłem gotowy, aby sprawdzić narty i wrócić do domu.

Dotarcie tam:

Colin jest redaktorem Ski+board, magazynu Klubu Narciarskiego Wielkiej Brytanii. Latał dzięki uprzejmości Air Canada, która oferuje zwroty z Heathrow do Montrealu od 408 funtów i do Ottawy od 394 funtów (z podatkiem).

Zakwaterowanie:

Colin zatrzymał się jako gość Tremblant w Fairmont, który pobiera od 150 CAD za osobę za pokój za noc, tylko na podstawie dwóch dzielonych pokoi plus podatki, a także odwiedził spa Scandinave. Więcej informacji na temat regionu można znaleźć na stronie laurentians.com. Pozostał także dzięki uprzejmości Tourisme Outaouais w Chateau Montebello, która pobiera opłatę w wysokości 113 CAD za osobę za pokój za noc, w oparciu o dwie osoby plus podatki.

W Le Massif zatrzymał się jako gość Tourisme Charlevoix w Auberge La Grande Maison w pobliżu Le Massif, który kosztuje od 34,50 CAD za osobę za noc, tylko w przypadku dwóch osób.

Działania i przewodniki

Trenował w Gatineau Park i wynajął narty w Sport Echange Outaouais na kanadyjski maraton narciarski, który kosztuje od 44 CAD.

W Le Massif badał szlaki Sentier des Caps.

Więcej informacji na temat podróżowania po Quebecu można znaleźć na stronie quebecoriginal.com, a na temat zwiedzania Kanady wejdź na stronę internetową Explore-Canada.

Tutaj przeczytasz więcej o kwietniowym wydaniu „Remote”



[Biegi terenowe Kanada | Wzięliśmy udział w 160-kilometrowym maratonie narciarskim w Backcountry Quebec: https://pl.sportsfitness.win/lekkoatletyka/narciarstwo/1018048168.html ]