Za głęboko? | Ucieczka przed lawinami na snowboardzie do Kirgistanu

Słowa Tristana Kennedy'ego | Zdjęcia Dana Medhursta

Jestem w dwóch trzecich drogi w dół kuluaru, kiedy dzieje się lawina. Przez pierwsze trzy zakręty śnieg wydawał się wspaniały. Miękki i stabilny. Ale kiedy wkładam krawędź pięty, a następnie kołyszę się z powrotem na palcach, widzę, jak pęka przede mną – pajęcza linia, która szybko rozprzestrzenia się w lewo i w prawo, rozchodząc się przerażająco szybko o stopę przed moją deską.

"Pierdolić!" Mój kuzyn Alex głośno przeklina. Stał około stu metrów poniżej, a jego iPhone rejestruje całość. Mój krzyk, gdy pęka śnieg. Moja desperacka linia prosta. Moje krzyki („woah, woa-ho-ho”), gdy wychodzę w prawym dolnym rogu kuluaru w bezpieczne miejsce i ulgę w moim głosie, gdy patrzę za siebie i obserwuję zbocze, na którym byłem zaledwie kilka sekund przed zawaleniem się. przed moimi oczami.

„Co myślisz o tej Trizzie?” On pyta. – Dobrze – mówię, prawie śmiejąc się z niedowierzaniem. Czuję się podekscytowany, mam szczęście, że żyję. Ale gdy patrzę, jak zjeżdżalnia zwalnia i ostatecznie zatrzymuje się, moje serce wali.

Grupa, z którą jestem, jest doświadczona. Wcześniej dokładnie sprawdziliśmy linię. Sprawdziliśmy warunki śniegowe. Zaplanowałam swoje drogi ucieczki i w razie czego udało mi się trzymać tego planu. Ale mimo wszystko nie mogę przestać się zastanawiać, czy nie wyszliśmy tutaj z głębi. Czy odgryzliśmy więcej, niż możemy przeżuć?

To nie pierwszy raz, kiedy zadaję sobie to pytanie w tym tygodniu. Stoki, na których jedziemy, nie znajdują się w Alpach ani w kanadyjskich Górach Skalistych – jesteśmy w górach Tian Shan w Kirgistanie w Azji Środkowej.

W rzeczywistości jesteśmy tak daleko od ubitej trasy, że zarówno szeroki kuluar, do którego właśnie zszedłem, jak i linia, po której zjeżdża mój przyjaciel Daniel, to pierwsze zjazdy. Według Azreta, właściciela domku dla kotów, w którym się zatrzymaliśmy, nikt wcześniej na nich nie jeździł. Nie dlatego, że są szczególnie strome lub techniczne, tylko dlatego, że są tak odległe.

Mimo, że zjeżdżalnia, którą właśnie ruszyłem, nie była ogromna, dzieli nas kilometry od wszelkiego rodzaju ratownictwa górskiego i daleko od najbliższego szpitala. Pochówek lawinowy lub jakikolwiek uraz w tym przypadku nie powinien być rozważany.

******

To coś, co grało mi w głowie od miesięcy, odkąd zaczęliśmy planować tę podróż. Pomysł wyszedł od mojego brata Rowana, który mieszka i pracuje w Kazachstanie, tuż za granicą na północy. Odwiedził dom Azreta z grupą lokalnych przyjaciół w poprzednim sezonie i wraca do Wielkiej Brytanii, zachwycając się catboardingiem.

Nazywany „heli-boardingiem dla biednych ludzi”, ten sport wykorzystuje zmodyfikowane rozbijacze na stokach, aby przewozić jeźdźców na szczyty stoków. Pionierski w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie (gdzie pojazdy są znane jako ratraki śnieżne), umożliwia dostęp do świeżego śniegu w górach, mile od najbliższych wyciągów.

Nic dziwnego, że opowieści Rowana o niekończącej się nietkniętej puchu wzbudzają zainteresowanie więcej niż kilku osób, zwłaszcza gdy wyjaśnia, że ​​tydzień, w tym loty z Londynu, zakwaterowanie, jedzenie i czas na ratrak, będzie kosztować około 1000 funtów – mniej więcej tyle, ile wydasz na tydzień snowboard we Francji z karnetem.

Nie zajęło nam dużo czasu zebranie naszej 15-osobowej załogi, która cały czas kręci się wokół tego pomysłu. Ale chociaż perspektywa jazdy w idealnym puchu jest ogromnym wyzwaniem, są też nerwy. Nasza grupa, choć wszyscy dobrzy jeźdźcy z dużym doświadczeniem poza trasami, w żadnym wypadku nie są profesjonalistami w backcountry.

W tygodniach poprzedzających wyjazd nasza wspólna grupa WhatsApp jest wypełniona wiadomościami, które w równym stopniu brzmią przestraszone i podekscytowane. Podekscytowane zdjęcia niedawno zakupionych desek proszkowych przeplatają się z dyskusjami na temat względnych zalet poduszek powietrznych Avalungs versus Airbag. „Oglądałem mnóstwo filmów o przetrwaniu lawin” – mówi Alex na dwa dni przed wyjazdem. „Absolutnie przerażające”.

Jeśli perspektywa spędzenia całego tygodnia mil od najbliższego stoku jest denerwująca sama w sobie, fakt, że to Kirgistan, dodaje dodatkowego elementu. W pewnym momencie mój przyjaciel Pad pyta, tylko pół żartem, czy jest jakaś szansa, że ​​wylądujemy „w pomarańczowych kombinezonach”.

W rzeczywistości jest bliżej prawdy, niż mógłby się domyślić. Kiedy wsiadamy na pierwszy odcinek naszego lotu Londyn – Stambuł – Biszkek, zwalisty mężczyzna w garniturze z cewką w uchu prosi o pokazanie naszych paszportów. „Gdzie jest dzisiaj ostateczny cel waszych chłopaków?”

„Kurdystan?” Nie słyszy odpowiedzi i odciąga nas na bok. – Nie myślałbyś o dołączeniu do ISIS, prawda? Mówi, że on i jego kolega są z Wydziału Specjalnego, oskarżeni o przesłuchanie podejrzanych pasażerów lecących do Turcji – zwłaszcza grup młodych mężczyzn. Na szczęście, kiedy wyjaśniamy różnice między Kurdystanem a Kirgistanem (oraz radykalnymi snowboardzistami i radykalnymi islamistami), pozwala nam iść. „Oczywiście myślą, że jesteśmy ekstremistami, ponieważ wyglądamy tak cholernie ekstremalnie”, ktoś żartuje, gdy jesteśmy bezpiecznie poza zasięgiem słuchu.

Zanim wylądowaliśmy w Biszkeku o 3.25 nad ranem, podekscytowanie rozwiało wszelkie pozostałości nerwowości. Albo to, albo hojne ilości darmowego alkoholu Turkish Airlines. Nie da się tego nie poczuć. Od szumu taksówkarzy o złotych zębach po dziwne pieniądze wychodzące z bankomatów, oczywiste jest, że jest to milion mil od regularnych wakacji na snowboardzie.

******

Jest 8 rano i minus 25 stopni Celsjusza, gdy wychodzę z domku podczas naszej pierwszej całodniowej jazdy. Widok, który mnie wita, zapiera dech w piersiach. Chmury rozproszyły się, a słońce, ledwo widoczne nad grzbietem na południowym wschodzie, łapie pojedyncze kryształki śniegu, sprawiając, że błyszczą.

Jesteśmy dosłownie w szczerym polu. Widzę 200 metrów dalej stację benzynową, na której codziennie dolewamy kota i kupujemy piwo na tydzień (po szczerze śmieszną cenę 85 pensów za butelkę). Naprzeciwko są trzy lub cztery smętne kafejki, które obsługują przejeżdżających kierowców ciężarówek. Otóż ​​to. Pozostaję na zewnątrz, robiąc zdjęcia tak długo, jak pozwalają mi zmarznięte palce, zanim wracam na śniadanie. Wszyscy jesteśmy chętni do niszczenia.

Dolina rzeki Suusamyr, w której znajduje się Suus-Lodge, jest nie tylko odległa, ale także wysoka i szeroka. Sam budynek znajduje się na wysokości ponad 2000 metrów, na tej samej wysokości, co najwyżej położone kurorty w Alpach. W lecie jest to idealne rozwiązanie dla kirgiskich pasterzy, którzy rozbijają tu swoje jurty i wyprowadzają konie na pastwiska. Zimą jest prawie całkowicie pusty, a gruba warstwa śniegu jest w dużej mierze nietknięta.

Kiedy przechodzimy przez dno doliny, a kot zaczyna się wspinać, podekscytowanie z tyłu jest namacalne. Kiedy docieramy na szczyt długiej linii grzbietu, jesteśmy całkowicie spieni.

Nasz pierwszy przejazd nie zawodzi – nachylenie jest na tyle łagodne, że możesz po prostu skierować deskę prosto, a śnieg, który wyrzucamy za każdym zakrętem, jest miękki, suchy i głęboki.

"Tak! Jak to jest cholernie dobre?!” Krzyczę do mojego kumpla Toma, gdy przecinamy ramię. Przede mną słyszę krzyki ludzi podczas jazdy, śmiejących się do samego końca. Nawet kiedy ludzie układają je w stos, podchodzą chichocząc, z pudrowymi uśmiechami przyklejonymi do twarzy. Jeśli atmosfera jest trudna do opisania, łatwo ją sobie wyobrazić. To pierwszy z sześciu długich dni Bluebird. Podczas każdego przejazdu będziemy jeździć świeżym puchem.

W miarę upływu tygodnia popadamy w rutynę, na zmianę najpierw zjeżdżamy na dół i dajemy sobie radę w drodze powrotnej z przenośnym głośnikiem z tyłu kota.

Nabieramy również zwyczaju chowania butelki szkockiej z tyłu – co prawdopodobnie wyjaśnia, dlaczego „Lifted” autorstwa Lighthouse Family wydaje się wkradać na listę odtwarzania z alarmującą regularnością.

Jedyną skargą, jaką możemy mieć, jest to, że proszek jest prawie zbyt głęboki. Kirgistan leży tak daleko od morza, jak to tylko możliwe, a klimat kontynentalny sprawia, że ​​jest w rzeczywistości dość sucho.

Niebo jest zwykle czyste zimą (co jest przydatne, ponieważ tutaj nad linią drzew zabielone dni to ciężka praca), ale kiedy pada śnieg, jest śmiesznie lekki i puszysty w porównaniu z wilgotniejszymi, większymi opadami, które zwykle występują w Alpach.

Zejdź tutaj ze snowboardu, a jest duża szansa, że ​​opadniesz do pasa. Szybko okazuje się, że ci w grupie, którzy mają specjalistyczne puder w sztyfcie, poradzą sobie znacznie lepiej.

Na szczęście Azret ma w bazie do wypożyczenia kołczan, w tym dwa ogromne 186 cm jaskółki Apocalypse i dwie splitboardy. Wieczory spędzamy na zmienianiu wiązań, gdy robimy to na zmianę na tych deskach przeznaczonych do jazdy po puchu, lub oglądamy najciekawsze momenty GoPro z dnia.

Lodge ma coś w stylu schroniska młodzieżowego – pokoje rozgałęziają się na dużym obszarze centralnym, gdzie znajdują się sofy, babyfoot i tenis stołowy. W żadnym wypadku nie jest luksusowy, ale jest wygodny, a serwowane przez nas lokalne jedzenie (przygotowane przez starszego szefa kuchni z demonicznym ping-pongiem) jest smaczne, rozgrzewające i obfite.

„Sami to zbudowaliśmy” — wyjaśnia Azret pewnego wieczoru po kolacji. „Cóż, mój ojciec i jego przyjaciele zbudowali go najpierw do paralotniarstwa, a latem wciąż więcej ludzi przyjeżdża na paralotniarstwo niż na snowboard”. Najwyraźniej zamożny człowiek według czyichkolwiek standardów ojciec Azreta był czymś w rodzaju pioniera, jeśli chodzi o sporty akcji w Kirgistanie.

„Zawsze podróżował do Europy, spotykał ludzi i uczył się od nich” — wyjaśnia Azret. „Był pierwszym paralotniarzem w Kirgistanie i jednym z pierwszych snowboardzistów. Pamiętam, że [pojechaliśmy], gdy byłem mały, do bazy narciarskiej niedaleko Biszkeku. Miałem około ośmiu lub dziewięciu lat, a on nauczył mnie snowboardu. Teraz mam 26 lat”.

Po odziedziczeniu po ojcu loży i dzierżawy otaczającej ją ziemi, Azret postanowił zamienić ją w rodzaj raju dla playboyów. Wewnątrz jest mnóstwo kosztownych zabawek – oprócz ping-ponga i piłkarzyków jest tam ogromny płaski ekran, dron do filmowania, duże stereo, a nawet oświetlenie stroboskopowe, jeśli ma ochotę na imprezę.

Jest wbudowana bania, tradycyjna rosyjska sauna, z której często korzystamy, uciekając, by turlać się po śniegu w minus 25 – czynność znacznie poprawiona przez kieliszek lub dwa wódki.

Na zewnątrz w garażu ma jeepa, dwa używane ratraki śnieżne przywiezione z Europy (jeden z nich wciąż ma logo „Hintertux” z boku) i nie mniej niż trzy skutery śnieżne, na których może bawić się dla niego i jego gości. To niesamowite miejsce na spędzenie tygodnia.

******

Niebo jest czyste, ale wiatr zrywa wichurę, gdy parkujemy dwa sanie Azreta na szczycie toru dla kotów. To już połowa naszej podróży i fotograf Medhurst, Alex, Dan i ja udaliśmy się w górę jednej grani, podczas gdy kot zabiera resztę grupy na drugą.

Twarze w otwartym puchu, na których jeździliśmy, są świetną zabawą, ale chętnie spróbuję czegoś bardziej wymagającego. Zdjęcie szczytu Korona o wysokości 3600 m – najwyższego w strefie Suus-Lodge – dostarczyło mi całej inspiracji, której potrzebuję. Użyjemy skuterów śnieżnych, aby się tam dostać, a następnie przełączymy się na splitboardy, co pozwoli nam uzyskać dostęp do linii, które wyglądają na wyjątkowo nadające się do jazdy.

Jestem podekscytowany, ale mam poważne motyle, kiedy wyruszamy tego ranka. Wciskamy się tutaj na niezbadane terytorium i pójdziemy sami. Mimo całej swojej wiedzy o górach wokół leśniczówki, Azret nie ma uprawnień przewodnickich. Podobnie jak żaden z facetów, którzy z nim pracują. Tutaj nie jest to tak ważne – zdrowie i bezpieczeństwo nie jest pojęciem, które ma duże znaczenie w tej części świata.

Ma to swoje zalety, na przykład możemy jeździć na skuterach śnieżnych wszędzie tam, gdzie chcemy, ale drugą stroną jest to, że podejście chłopaków do bezpieczeństwa na górze wydaje się w najlepszym razie zrelaksowane, zwłaszcza gdy jesteś przyzwyczajony do jazdy z rygorystycznymi europejskimi przewodnikami .

Na niższych, mniej wyeksponowanych zboczach, po których jeździliśmy do tej pory, to nie był duży problem – sami sprawdzamy transceivery, mamy radia, upewniamy się, że zrzucamy jedno na raz i mamy jedno z bardziej doświadczeni jeźdźcy zamiatają z tyłu każdego biegu.

Wysoki alpejski teren wokół szczytu Korona to jednak kolejna kocioł rybny. Dostęp, który wyglądał dość łatwo na papierze (lub na zdjęciu w schronisku), wydaje się zupełnie inny i o wiele bardziej szkicowy w rzeczywistości.

Gdy schodzimy ze skuterów śnieżnych, kłujący spindris jest rzucany w nasze twarze, zmuszając nas do kulenia się za nimi, aby mocować nasze skóry na rozciętych nartach. Jest tak zimno, że pokryły się lodem, a klej prawie przestał działać, zwłaszcza na starszej płycie, którą Alex pożyczył od Azreta.

Jego skóry zsuwają się co kilka tur i nasza czwórka musi pracować razem, aby przykleić je z powrotem na przeszywającym wietrze. Piersiówka wódki, którą przyniósł Dan, przynosi ulgę, działając jako imponująco skuteczny środek przeciw zamarzaniu na zmrożonych skórkach, ale to wyczerpujący proces.

W pewnym momencie Medhurst i ja, którzy posuwaliśmy się naprzód na żądanie innych, słyszymy Dana przez radio mówiącego:„Nie możemy tego zrobić, Alex i ja będziemy musieli zawrócić”. W końcu przedostają się z grzbietu do osłoniętej misy na około 3400 metrów. Ale cała sprawa była znacznie trudniejsza, niż nam się wydawało, i po raz kolejny pokazuje, jak bardzo jesteśmy tutaj samotni.

Na szczęście poza lawiną wszystko idzie dobrze. Jest kilka szkicowych przepychanek po skałach, aby dostać się do spadku punktów, ale zanim skończyliśmy, Dan bezpiecznie wybrał pierwszy własny zjazd, a Alex przejechał doskonałą linią wzdłuż sąsiedniej ściany do aparatu Medhursta. Kiedy skórujemy drogę powrotną do skuterów śnieżnych, zaczynam się relaksować. Ale dzień ma jeszcze żądło w ogonie.

Alex i Dan schodzą pierwsi w dół, jadąc jednym z sań. Zmęczeni całodziennym wysiłkiem przyjmują go bardzo ostrożnie. Ale kiedy przekraczają zamarzniętą rzekę Suusamyr, nierówna bryła śniegu spycha ich gwałtownie na prawo i ruszają poza tor. Skuter śnieżny o wadze 200 kg przewraca się po nich, przebijając się przez lód do wody.

W jakiś sposób oboje udaje im się odskoczyć i na szczęście żaden z nich nie jest ranny. Woda w tym momencie ma tylko osiem cali głębokości i udaje im się szybko uwolnić skuter śnieżny, ale gdy temperatura ponownie spada do minus 25, oboje są zamarznięci, nie wspominając o wstrząśnięciu, zanim w końcu wrócą do bazy .

******

„OK, więc zamówiliśmy pięć kilogramów mięsa, dwie butelki wódki i talerz końskiej kiełbasy. Coś jeszcze?" To nasz ostatni wieczór w Kirgistanie i siadamy do kolacji. Dowództwo przejmuje moja siostra Natalia, która doskonale mówi po rosyjsku.

Ponieważ pogoda ma się zamknąć w nasz ostatni dzień, zdecydowaliśmy się zrezygnować z ostatniej porannej jazdy, abyśmy mogli zwiedzać Biszkek, zbierając pocztówki i pamiątki. To przyjazne, senne miejsce. Pomimo dwóch rewolucji, które miały miejsce od czasu uzyskania niepodległości od Związku Radzieckiego, tempo zmian wydaje się tutaj powolne – ich ogromny pomnik Lenina stał na centralnym placu dopiero w 2003 roku.

Jeśli stolica jest daleko od metropolii, reszta kraju wydaje się jeszcze bardziej zaściankiem. Jadąc z powrotem do Biszkeku w świetle dziennym, mamy poczucie, jak naprawdę wiejski i jak górzysty jest Kirgistan.

Konie są tu nadal używane jako środek transportu. Na jednej z głównych przełęczy mijamy konnego pasterza, który najwyraźniej nie myśli o pędzeniu owiec główną autostradą. Kraj jest znany jako „Środkowoazjatycka Szwajcaria”, ale tylko ze względu na swoją geografię, a nie bogactwa. Wioski, przez które przechodzimy, są wyraźnie biedne – to świat z dala od bogactwa wystawionego w loży Azreta.

Obserwując przesuwający się za oknem krajobraz, uświadamiam sobie, jak bardzo jestem wykończona. Tydzień jazdy w głębokim śniegu, skórowania, jazdy na skuterach śnieżnych, a nawet przebywania na zewnątrz w temperaturach, które rzadko przekraczają minus dziesięć, naprawdę cię wyczerpuje. Ale to nie tylko to – kiedy odprężam się na swoim miejscu, uderza mnie również to, jak bardzo byłem spięty przez ostatni tydzień.

Tej nocy przed wejściem na szczyt Korona nie spałem zbyt wiele. Pomimo starannego przygotowania, oddalenie Suusamyr sprawia, że ​​wszystko, co zrobiliśmy, jest nieco przerażające.

Snowboarding w Kirgistanie i zdobywanie pierwszych zjazdów to zajęcia zarezerwowane zwykle dla profesjonalistów z głębokimi kieszeniami sponsorów i budżetami na heli. A jednak oto jesteśmy, grupa całkiem normalnych snowboardzistów i spędziliśmy na tym tydzień. Zdecydowanie zepchnąłem się na skraj mojej strefy komfortu. Wszyscy mamy.

Oczywiście niebezpieczeństwo jest częścią tego, dlaczego chcieliśmy tu przyjechać – przygoda nie byłaby pełna przygód bez elementu ryzyka. Ale bardzo się cieszę, że doszliśmy do końca tej konkretnej przygody bez żadnych obrażeń.

Tego ostatniego wieczoru przedzieramy się przez butelki wódki w zatwierdzony rosyjski sposób – wszyscy na zmianę wstają i wznoszą toast. Są toasty za załogę, lożę, brak kontuzji.

Kiedy przychodzi moja kolej, wstaję i wznoszę toast „Za Kirgistan. Pomimo drobiazgów golenia ten kraj był niesamowitym gospodarzem. To był piekielny tydzień”.

„A więc do Kirgistanu i do szybkiego powrotu”.

ZRÓB TO SAMODZIELNIE:

Dotarcie tam:

Turkish Airlines latają z Londynu do Biszkeku przez Stambuł za 330 GBP w obie strony

Suus-Lodge może zorganizować transfer minibusem z lotniska, który może pomieścić 15 osób i jest wliczony w cenę na tydzień.

Zakwaterowanie i ratraki:

Skontaktuj się z Azretem Danliarovem w Suus-Lodge:

E-mail: [e-mail chroniony]

Tel: +996-550-198899

Witryna: suusamyr.kg

Tygodniowy pobyt wraz z jedzeniem i sześciodniowym pobytem z kotem kosztuje 1000 euro (785 funtów) na osobę, ale dla większych grup można negocjować zniżki.

Przewodnik i bezpieczeństwo:

Jak zawsze, gdy wyruszasz poza trasą, wszyscy w twojej drużynie będą potrzebować nadajnika-odbiornika, łopaty i sondy – i będą wiedzieć, jak z nich korzystać.

Jak wspomniano, ani Azret, ani jego personel nie mają oficjalnych kwalifikacji przewodnictwa. Doświadczeni jeźdźcy mogą czuć się komfortowo samodzielnie prowadząc, zalecamy wynajęcie przewodnika, zwłaszcza jeśli planujesz splitboarding lub wyruszyć w wyższe góry.

Alexander Gabchenko (gabcheko.kz) jest doświadczonym pilotem wycieczek mieszkającym w Ałmaty w Kazachstanie, który często prowadzi wycieczki do Suus-Lodge i dobrze zna ten obszar.

Ewentualnie skontaktuj się z Kirgiskim Stowarzyszeniem Przewodników Górskich (mguide.in.kg). Wspierani przez Szwajcarskie Stowarzyszenie Przewodników Górskich i Stowarzyszenie Brytyjskich Przewodników Górskich, ich przewodnicy są przeszkoleni zgodnie ze standardami UIAGM.

Upewnij się, że masz ważne ubezpieczenie, które pokrywa koszty ewakuacji medycznej i jazdy poza trasą.

Na koniec dobrze się przygotuj i mądrze dobierz swoją załogę. Jazda nie jest trudna technicznie, ale ryzyko lawin jest realne, więc nie chcesz jeździć z idiotami. Mieliśmy szczęście mieć dwóch lekarzy w naszej grupie, którzy przybyli uzbrojeni w sprzęt medyczny, co jest oczywiście plusem.

Aby przeczytać resztę wydania Mpora z majsterkowaniem, przejdź tutaj



[Za głęboko? | Ucieczka przed lawinami na snowboardzie do Kirgistanu: https://pl.sportsfitness.win/lekkoatletyka/Snowboard/1018048113.html ]